Artykuły

Zwolennik teatru odważnego

- Nie jestem zwolennikiem teatru brutalistów, bo to pięciominutowa moda, która szybko przeminie, ale jestem zwolennikiem teatru odważnego... - mówi ROBERT CZECHOWSKI, dyrektor Teatru im. Wojciecha Bogusławskiego w Kaliszu.

Robert Kordes: - Kalisz teatromanom kojarzy się przede wszystkim z Kaliskimi Spotkaniami Teatralnymi, które są najstarszym festiwalem sztuki aktorskiej w Polsce. O kaliskiej scenie zaczyna być głośno także z powodu tego, co można by nazwać jej produkcją bieżącą. Podobno dostaje pan ostatnio sporo zaproszeń z kraju, a nawet z zagranicy...

Robert Czechowski [na zdjęciu]: - Tylko dziś miałem trzy telefony. Potwierdziło się zaproszenie z Budapesztu, gdzie mamy jechać z naszym Szekspirem ("Jak wam się podoba"). Z Krakowa, z "Bagateli" dostaliśmy zaproszenie na Festiwal Monodramów, gdzie pokażemy "Wieje" i "Jak zjadłem psa". Teatr Provisorium z Lublina wytypował na swój festiwal 10 najlepszych polskich przedstawień sezonu. W tej grupie mieści się nasz "Woyzeck". Do Lwowa na Festiwal Złote Lwy także zabierzemy Szekspira. Szykuje się więc sporo wyjazdów, w tym także do Bratysławy na Festiwal Comet. 3 maja w Kaliszu podpisaliśmy, wspólnie z Węgrami i Słowakami, Unię Teatrów. Pomysłodawcą tego przedsięwzięcia był budapeszteński Teatr Barka, ale to głównie my pilotujemy całość. Z tegorocznych Kaliskich Spotkań Teatralnych jestem bardzo zadowolony, choć muszę też powiedzieć, że bardzo zmienił się polski teatr. Spektakle wiodące prym są odmienne od tego, czego oczekują kaliszanie, przyzwyczajeni dotychczas, że przyjeżdża Zapasiewicz lub Janda, którzy odgrywają "Żabusię" czy Strindberga. Nie jestem zwolennikiem teatru brutalistów, bo to pięciominutowa moda, która szybko przeminie, ale jestem zwolennikiem teatru odważnego...

- Nie może pan jednak zapominać, że ten teatr działa w Kaliszu, a wiec w mieście prowincjonalnym. Jak pan sobie radzi z tym rozdźwiękiem?

- Legnica, Wałbrzych, a nawet Szczecin, to też teatry prowincjonalne, ale takie, o których się mówi. I z nami jest podobnie. Chciałbym często pokazywać się w dużych ośrodkach i robić to pod hasłem "Teraz Kalisz", a już teraz mogę mówić o modzie na to miasto. Na premiery do Kalisza przyjeżdżają tacy ludzie, jak Sieradzki, Mieszkowski czy Drewniak, i to pomimo faktu, że w tym samym dniu jest pięć innych poważnych premier w kraju. To o czymś świadczy, podobnie jak to, jacy reżyserzy i jacy krytycy o nas piszą i mówią. Jeśli w "Przekroju" na sześć punktów możliwych dostajemy pięć, to mogę czuć się usatysfakcjonowany. Choć nie zapominam też o naszej kaliskiej widowni. W następnym sezonie chętnie zrobiłbym np. duże, kolorowe widowisko muzyczne. Druga rzecz, której brakuje, to teatr dla młodzieży. Zadaniem teatru jest "podciągać" widza, choć w repertuarze nie może też nie być farsy czy bajki.

- Osiągnął pan cele, które stawiał pan przed sobą, przychodząc do Kalisza? Czy rzeczywiście zbudował pan nowy zespół? Stworzył jakość, której przedtem w kaliskim teatrze nie było?

- Zespół budowałem przez cztery lata. Razem ze mną przyszli do tego teatru Sebastian Pawlak, Izabela Piątkowska, Agnieszka Kubies czy Izabela Noszczyk. Dziś są już znani i grywają ważne role, w przypadku Sebastiana nie tylko w teatrze i nie tylko w Kaliszu. Przyjąłem strategię, że przez pewien czas dam wszystkim równe szansę, aby każdy mógł coś zagrać. Jednocześnie wzmacniałem zespół nowymi ludźmi. Dziś wiem już, co kto jest wart. Miniony sezon był wreszcie taki, że daj Panie Boże. W nadchodzącym sezonie będziemy mieli dwóch zagranicznych reżyserów, a nasza Julia Wernio chce robić w Kaliszu Różewicza, np. "Kartotekę". Artystyczne rzeczy już mamy, teraz trzeba przyciągnąć młodzież szkolną. Ale chciałbym też wywozić kaliski teatr i pokazywać, jak bardzo jest dobry. Kalisz tylko na tym zyska, a nie jest to żadne ryzyko. Skoro weszliśmy do UE, nie będzie już porywaniem się z motyką na słońce to, że chcę, abyśmy w przyszłym roku wystąpili na festiwalu w Edynburgu. Kosztowałoby to kilkaset tysięcy złotych, a chcemy, aby teatr kaliski nie wydał na to ani złotówki. I to również jest możliwe. Dotychczas z teatrów naszej wielkości wyjechać do Edynburga udało się tylko Legnicy. Ale wszystko przed nami. Proszę mi wierzyć, że jeżdżę po Polsce i mówię: jestem dumny z tego, że jestem dyrektorem teatru w Kaliszu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji