Artykuły

Musical z Lombardem

Teatr Polski przygotowuje kolejną premierę, która stanowi pewne zaskoczenie. Otóż, będzie to - napisana w 1924 roku - sceniczna groteska "Łyżki i księżyc'' Emila Zegadłowicza (autora m. in. zekranizowanej powieści "Zmory" i sztuki "Domek z kart") przerabiana wszakże obecnie na musical z udziałem grupy "Lombard". Poprosiliśmy o rozmowę dyrektora Teatru Polskiego, jednocześnie adaptatora sztuki i reżysera - Grzegorza Mrówczyńskiego oraz kierownika muzycznego tejże sceny - Andrzeja Wincenciaka.

Na musicalu znają się tak naprawdę Amerykanie - mówi Grzegorz Mrówczyński. - U nas tradycja tego gatunku scenicznego jest raczej dość mizerna. Widowisko, które przygotowujemy będzie jednak miało wiele cech musicalu. Odważyliśmy się - pewnie jako jedyny dotąd teatr w kraju - na współpracę z zespołem rockowym, chociaż pogodzenie jego impresaryjnych zobowiązań z naszymi planami było bardzo trudne. Obecnie "Lombard" przygotowuje nową płytę i z tego powodu przesunęliśmy datę premiery na pierwszą dekadę kwietnia.

Zegadłowicz w konwencji musicalu, czy nie jest to zbytnia dowolność?

Konstrukcję widowiska wyznaczać będą charakterystyczne dla musicalu proporcje między partiami śpiewanymi, mówionymi i tańczonymi. Wynika ona zresztą z interpretacji tekstu, a nie z przyjętego z góry założenia. Jak sądzę "Łyżki i księżyc" to sztuka, którą napisano właśnie z myślą o takim wykonaniu. Edmund Wierciński realizując prapremierę w 1928 roku - właśnie w Poznaniu - użył zespołu jazzbandowego.

Jak sądzę, była to nowość w teatrze, którą wielu widzów nie akceptowała.

My z kolei wprowadzajmy do teatru muzykę rockową, chyba równie kontrowersyjną dla części teatralnej publiczności, jak wówczas jazz. Lombard uchodzi wprawdzie za zespół, który u prawią muzykę dla wszystkich, ale czy i jak muzyka ta sprawdzi się w widowisku teatralnym - zobaczymy po premierze

Sztuka miewała kłopoty przed wojną i po wojnie. Po raz pierwszy opublikowało ją dopiero w 1957 roku Wydawnictwo Poznańskie.

Przed wojną grano ja tylko raz, a w 40-leciu powojennym nasza realizacja będzie dopiero trzecia z kolei. Sens naszego widowiska, opartego na tej sztuce można chyba sprowadzić do takiego oto morału: łatwiej zdobyć władzę niż ja sprawować.

Ta interesująca do dziś sztuka, napinana równo 60 lal temu, nie stanowi jednak pełnowartościowego materiału na musical.

Oczywiście, wierszowanych partii przeznaczonych do śpiewania jest w niej mało, musieliśmy więc wprowadzić teksty songów, które napisał specjalnie Józef Ratajczak - kierownik literacki naszego teatru Nadto dokonaliśmy rożnych zabiegów adaptacyjnych: usunęliśmy to, co było gadulstwem, przerobiliśmy też stosowaną w paru miejscach gwarę beskidzką na język potoczny.

Rzecz cała wymaga bardzo intensywnych prób...

Oczywiście, tekst Zegadłowicza musimy wypełnić gęstą materią teatralną. Zmusza to cały niemal zespół do stałej aktywności. Bywa, że nad minutą zbiorowej sceny pracujemy 3 do 4 godzin.

No cóż, musical wymaga bardzo specyficznego wykonawstwa.

Rzeczywiście, aktorzy nigdy dotąd nie mieli do czynienia z tego rodzaju śpiewaniem, a więc w stylu rockowym. A nie wystarczą tu same umiejętności wokalne.

Jak ocenia musical kierownik muzyczny teatru?

Grzegorzowi Stróżniakowi - mówi Andrzej Wincenciak - udało się zachować charakter muzyki, którą "Lombard" uprawia, a jednocześnie dostosować ten styl do wymogów widowiska. Stróżniak stworzył w sumie 13 kompozycji. Przy czym, co ciekawe, w większości są to hity, a zatem mają wszelkie cechy przebojów i śmiało mogłyby startować w różnego rodzaju plebiscytach. Nosimy się więc z zamiarem wydania kasety z tego przed stawienia.

Czy nagrania do spektaklu są już gotowe?

W naszym musicalu nie ma mowy o muzyce mechaniczne, "Lombard" grać będzie "na żywo" w każdym przedstawieniu, wkomponowany oczywiście w przestrzeń sceniczną.

Otrzymaliśmy już także - dodaje Grzegorz Mrówczyński - telefon z życzliwą uwagą: "jak nie postawicie na bramce facetów z AWF-u, to będziecie co tydzień remontować teatr, a nie raz na sto lat". Był też sygnał od punków, którzy tak skomentowali mariaż "Lombardu" z naszą sceną: "to lipa i komercja. Ale my przyjdziemy. Jak będzie źle - to wyrazimy swój stosunek"

Musicalowe "Łyżki" mieszczą się w kręgu tzw. wielkopolskich premier.

Rzeczywiście. Autor sztuki w latach 20-tych bardzo silnie związał się z Poznaniem, by m. in. kierownikiem literackim Teatru Polskiego, tu ogłosił drukiem sporo swych utworów, tu odbyła się prapremiera "Łyżek". Aktualni realizatorzy też są na stale związani z Poznaniem; oprócz choreografa Zofii Rudnickiej, która nota bene "ustawiła" ruchowo niejeden zespół rockowy. W widowisku wystąpi niemal cały zespół Teatru Polskiego, a w śpiewanej roli Poezji - solistka "Lombardu" Małgorzata Ostrowska.

Dziękując za rozmowę, życzę iście broodwayowskiego sukcesu.

Rozmawiał Michał K. Błażejewski

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji