Artykuły

Krzysztof Krauze o "Smoleńsku": Ten film powstaje, żeby wydać wyrok, żeby oskarżyć

- Jestem przekonany, że ton "Smoleńska" będzie indoktrynujący. To będzie kolejny etap sakralizacji - mówił w TOK FM reżyser Krzysztof Krauze. - Żeby powstał dobry film polityczny, potrzebny jest pewien dystans. My go nie mamy - dodała Joanna Kos-Krauze. W audycji PIWO twórcy rozmawiali właśnie o "Smoleńsku" oraz o powstającym filmie o Lechu Wałęsie.

- W polskim kinie coś się zmieniło. Znowu nastała epoka, że filmy są głośne jak dynamit. Może wynika to stąd, że jesteśmy tak strasznie podzieleni? - stwierdził w audycji PIWO jej prowadzący Mikołaj Lizut. Zaczął w ten sposób rozmowę ze swoimi gośćmi - Joanną Kos-Krauze i Krzysztofem Krauze - o upolitycznieniu kina.

"Wałęsa wbijał kij w mrowisko. Film siłą rzeczy wywoła popłoch wśród mrówek"

- Te dzisiejsze podziały idą wzdłuż stołu rodzinnego, jesteśmy w stanie sobie skakać do oczu o najróżniejsze sprawy. Wydaje mi się, że on przez ostatnie 22 lata tak ostry nie był. Spieraliśmy się o różne rzeczy: o Kościół, o religię w szkole, o Unię Europejską, ale nigdy to nie było tak emocjonalne jak w tej chwili - podkreślił Lizut. - W tym sensie współczesne czasy przypominają lata 80., kiedy każdy wybór był wyborem moralnym. A przecież życie ludzkie nie składa się wyłącznie z wyborów moralnych. Teraz czytając gazety, oglądając telewizję czy filmy w kinie, odnoszę wrażenie, że w zasadzie wszystko, czego tkniemy, to jakiś moralny wybór...

- Może po prostu jest tak, że przyszedł czas, w którym ludzie mają dosyć pewnych rzeczy. Mówią: "no, fajny był 1989 rok, mamy wolność, a teraz przypiszmy pewne fragmenty historii" - odpowiedziała Joanna Kos-Krauze. - Tak jest z "Pokłosiem", tak jest z "Wałęsą", tak jest z "Westerplatte". To wszystko są próby. I dobrze, że następują. Ale pytanie jest inne: czy to jest w ogóle możliwe? Czy mamy na tyle odwagi? Moim zdaniem przy "Wałęsie" to się nie zdarzy - dodała.

Krzysztof Krauze z kolei przyznał: - Myśmy w pewnym momencie zaproponowali pani Danucie Wałęsie, że zrobimy film według jej książki. Spotkaliśmy się nawet w tej sprawie. Ale myślę, że Wajda jest w trudniejszym położeniu. Już w tej chwili od razu wiadomo, co poszczególni ludzie napiszą o tym filmie. No ale cóż - Wałęsa wywołuje silne emocje, ten film też więc wywoła silne emocje. Tak jest. Wałęsa zawsze wbijał kij w mrowisko, ten film siłą rzeczy wywoła popłoch wśród mrówek.

"Mam żal do Pasikowskiego. Nie robi się takiej rozpierduchy..."

- Kino jest bardzo spóźnione, jeżeli chodzi o myślenie o naszym życiu społecznym czy politycznym - przyznał Krauze. I podał przykład: - To, co dzieje się wokół filmu Pasikowskiego, na łamach prasy i książek rozegrało się 10 lat temu. Tu w szczególności spóźniony jest film fabularny, bo Agnieszka Arnold sprawę Jedwabnego dotknęła jako pierwsza filmem dokumentalnym.

- Już nawet teatr to przerobił - wtrąciła Kos-Krauze. - Być może dlatego film jest spóźniony, że filmy fabularne powstają dosyć długo. To proces bardzo złożony. Publicystyka siłą rzeczy dotyczy "tu i teraz"... - odpierał Mikołaj Lizut.

- Mam wielki żal do pana Pasikowskiego - kontynuowała Joanna Kos-Krauze. I odniosła się do faktu, że Władysław Pasikowski konsekwentnie odmawia udzielania wywiadów na temat swoich filmów: - Byłam wielkim rzecznikiem tego, że "Pokłosie" powinno powstać, ale nie rozpoczyna się takiej debaty, takiej rozpierduchy, i nie ucieka się z tego. Przepiękny egzamin zdali aktorzy przy tym filmie. Maciej Stuhr zachował się w sposób niezwykły, to wielka klasa, odpowiedzialność i odwaga. Ale on został w to wrzucony. Jak się rozpętuje coś takiego, to trzeba to wziąć na klatę.

- O tym filmie nie dyskutuje się, czy jest dobry, tylko czy w ogóle można takie filmy kręcić. I to za publiczne pieniądze... - stwierdził Lizut. - I to jest problem polskiej prawicy - odpowiedział Krauze. - Im bardziej na prawo, tym problem jest wyrazistszy. Polska prawica uważa, że jakakolwiek rozmowa krytyczna w kinie o Polsce może się odbywać tylko za pieniądze prywatne. Prawica nie chce się zgodzić, żeby tę rozmowę toczyć za pieniądze publiczne.

"Słowo >zamach< ma paść raz. Ale za to wybrzmi..."

- Ciekawy jestem jaki film powstanie wokół Smoleńska i katastrofy - przyznał prowadzący audycję Mikołaj Lizut. - "Smoleńsk" powstanie po to, żeby wydać wyrok, żeby oskarżyć - odpowiedział Krzysztof Krauze. - Jak znam Antoniego (reżyserem Smoleńska ma być Antoni Krauze - red.) i jego temperament, to nie będzie przebierał w słowach.

- Słowo "zamach" ma ponoć paść tylko raz. Ale za to pewnie wybrzmi - przerwał Lizut. - Spróbujmy się jednak oderwać od naszego kontekstu - sama taka materia, jak katastrofa prezydenckiego samolotu z ogromną częścią klasy politycznej, jest fantastycznym tematem na film... - zauważył.

- Oczywiście, Amerykanie już zrobiliby z tego film - przyznała Joanna Kos-Krauze. - Problem polega na tym, że część społeczeństwa czuje się sfrustrowana. I niczego nie rozwiążemy mówiąc o "moherach" czy szydząc z domagających się prawdy o Smoleńsku. Ostatnio słuchałam wywiadu z jednym z profesorów prawa, który przyznał, że nie rozumie tego, co mówi prokuratura na konferencji. Nie dziwi więc, że ludzie chcą się czegoś dowiedzieć. I tu pojawia się pytanie do twórców: jak zagospodarować tę część społeczeństwa?

- Jestem przekonany, że ton tego filmu będzie indoktrynujący - stwierdził Krauze. - Ja nie wiem, jaki będzie ten film, może fascynujący - stwierdził z kolei prowadzący audycję i dodał: - Znam poglądy twórców tego filmu, więc mogę sobie wyobrazić co oni będą chcieli opowiedzieć...

"Historia wg Antoniego Krauze? Dobry Polak był pałowany. Reszta to szumowiny"

- Obawiam się, że w takich emocjach "Smoleńsk" niczego nie rozjaśni, tylko zaciemni; że to kolejny etap sakralizacji Smoleńska - przyznał Krzysztof Krauze.

- Z przerażeniem śledzę to, że teraz aktorzy publikują sprostowania, że nie będą w tym filmie grali, że któryś jest oburzony, że ktoś w ogóle pomyślał, że mógłby zagrać w "Smoleńsku". Najlepsze, co mogłoby się zdarzyć, to przestać się tym zajmować, bo może ten film w ogóle nie powstanie - stwierdziła Joanna Kos-Krauze. - A pan Antoni Krauze... Jego film "Czarny czwartek" był gloryfikowany, ale jak się zastanowimy, to dokonuje się w nim prostego podziału: dobry Polak to był pałowany Polak, reszta to szumowiny. Już tam następowała stygmatyzacja na dobrych i złych Polaków.

- Żeby powstał dobry film polityczny, potrzebny jest pewien dystans - kontynuowała twórczyni. - My go nie mamy, ani do samych siebie, ani do historii. Mamy upiory z przeszłości, które trzeba egzorcyzmować - podsumowała.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji