Artykuły

Bliski Wschód

Będzie jeszcze więcej o wężach i smokach, i o dziewicy w toni, czyli o tym, jak rzucając się ze skały na Wawelu i w Elsynorze ostatecznie ląduje się w delcie Wisły, lub też - innymi słowy - że nie tylko młode pstrągi, ale też świeżo upieczone syrenki potrafią podróżować ku źródłom, pod prąd - Paweł Passini powraca z felietonami.

No i znów się spotykamy. To znaczy ja wstaję o świcie, wstawiam kawę, wyglądam przez okno, żeby ostatecznie stwierdzić, w jakim mieście się aktualnie znajduję, patrzę na zegarek, który mówi mi o ile kroków jestem przed Tobą. Im więcej tym lepiej - zanim do mnie dojdziesz zdążę upichcić poranne metafory. Staram się nie przesadzić, bo wiadomo, nie należy przesadzać o poranku, ale wiesz także, że lubię korzennie, a to często oznacza nazbyt szczodrze. I "szczodrze" to jest właśnie to, co to powiesz, że "no, no, ciekawy smak". Psikus. Ser żółty z rodzynkami.

Chcę pisać, bo tęsknię za tym uczuciem, w którego świetle upływa potem cały dzień, a jak się uda to nawet i kilka dni. Piszę, dla czytania, a raczej mówię dla słuchania, bo wewnątrz te słowa są najpierw wypowiadane, mamrotane. Albowiem adresat i podmiot są liryczne do niemożliwości, i raczej to jest darcie ryja pod balkonem, niż poranne obowiązki Immanuela Kanta. Wołam do Ciebie i oczywiście możesz nie odpowiadać, ale raczej mi odmachaj, niż reguluj według mnie zegarek.

O Twoim uchu myślę, że ta muszelka swoim fantazyjnym kształtem usprawiedliwia moje szumienie. I nie mam wątpliwości, kto tu komu jest potrzebny, i wiem też bardzo dobrze, że żaden tam ze mnie ocean, ani nawet morze, chyba że Martwe, ale ono bardziej pachnie niż szumi, i nawet małe jest ogromne, a moje szumienie jest zupełnie przenośne, kieszonkowe.

Jest oprócz tego całe mnóstwo spraw, o których muszę Ci opowiedzieć, ale nie zdążę, bo już się za chwilę obudzisz, dogonisz mnie i będzie Twoja kolej i bardzo dobrze, to jest chciałem powiedzieć bardzo sprawiedliwie. Wybieram więc tylko te rzeczy, o których myślę, że jak nie powiem teraz, to już nie powiem wcale, i jeszcze jedną z tych, co chcę Ci powiedzieć tak po prostu i nieśpiesznie. Dzięki tej ostatniej łatwiej mi myśleć, że przecież jeszcze będzie jak to się mówi "okazja", jakiś "następny raz". Pakując więc wynalazek czasu na wynalazek koła buduję śmiesznego bałwana, rzeźbę wielce bez sensu, i się pocieszam tą nieoczekiwaną wielkością, i Ciebie też pocieszam, jeśli mi pozwolisz.

Wiem, wiem to już się zaczynają robić nieznośne jakieś wyznania pensjonarki, ale ponieważ dawno się nie widzieliśmy, to muszę sobie przypomnieć, musimy sobie przypomnieć oboje, na jakich falach nadajemy, jaka jest nasza częstość ulubiona. A to się lubi zmieniać od czasu do czasu, kiedy na przykład obiecany koniec świata nie nastąpi, lub też w roku Węża, o którym w Państwie Środka mówią, że "kochał przedstawienia teatralne, które urządzano, żeby podtrzymać jego dobry nastrój". I jeszcze, że "w Guangxi występują podobno węże tak wielkie, że mogą połknąć słonia. Jednak ponieważ słowo słoń brzmi tak samo jak minister, niektórzy odnoszą podaną wyżej informację do baśni o wężu połykającym zbyt chciwego dobroczyńcę, który stał się już ministrem."

A że dobroczyńca wcale nie musi być aż ministrem, żeby zrobić się zbyt chciwy, o tym się można łatwo bardzo przekonać na Bliskim Wschodzie. I to jest pierwsza sprawa, z tych co nie cierpią zwłoki i nie pozwalają w nocy spać. I mówię też dlatego i do Ciebie, i teraz, żeby jak będą dożynać mój teatrzyk, na co się niestety coraz bardziej zanosi, to przynajmniej nie zupełnie po cichu. Można także powiedzieć, że to dożynki jubileuszowe, bo właśnie nam stuknęło pięć lat, co też zaowocowało śpiewaniem samym sobie "sto lat" przez trzy godziny w nowym Teatrze Starym, o czym opowiem jeszcze ze szczegółami, bo bardzo lubię wracać do tego wieczoru. Przez chwilę bowiem byłem gwiazdą rocka, a może raczej satelitą, bo świeciłem sobie światłem odbitym, bo wokół mnie zaklinacze, alchemicy, pradawne smoki i jedna wróżka, i o tym też będzie w tym roku mówione-pisane.

A jak się uda przeżyć, to może nawet będzie Wielkie Otwarcie, wreszcie własne miejsce i święto w Grodzie Kozła, bo nie dość, że już mamy lotnisko, to jeszcze za chwilę będzie więcej powodów, żeby przylecieć. A to wszystko dzięki opóźnieniu się tego i owego, a może też i dzięki strategii wiewiórki - i oto w samym środku kryzysu czeka nas Nowy Wspólny Wreszcie Własny Dom. Miejmy nadzieję. Wciąż mamy.

Będzie też oczywiście sylabizowanie alfabetu teatru na wszystkie możliwe sposoby, bo wrocławska "Dynamika Metamorfozy" coraz bardziej dynamiczna, chociaż ostatnio to żeśmy wyhodowali super-wirusa, a że adepci z czterech kontynentów, to wielokontekstowo nas rozłożyło na łopatki. Dlatego nie było pokazu pracy, ale teraz już będzie na pewno, jak to się mówi "z nawiązką".

I będzie też jeszcze więcej o wężach i smokach, i o dziewicy w toni, czyli o tym, jak rzucając się ze skały na Wawelu i w Elsynorze ostatecznie ląduje się w delcie Wisły, lub też - innymi słowy - że nie tylko młode pstrągi, ale też świeżo upieczone syrenki potrafią podróżować ku źródłom, pod prąd. A zatem już dzisiaj: Ride the snake/ to the lake!!! Do usłyszenia wkrótce.

Korespondent z Bliskiego Wschodu

Na zdjęciu: "Kukła. Księga Blasku" w reż. autora.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji