Artykuły

Polka z Moskwy

Zagra w "Ożenku" Gogola w reżyserii Iwana Wyrypajewa. To może być jedna z jej najważniejszych ról. Bo Karolina Gruszka jest stworzona do rosyjskiej klasyki - pisze Urszula Hollanek we Wprost.

Iwan Wyrypajew po raz pierwszy wyreżyseruje w teatrze tekst, którego nie napisał. Czy historia panny na wydaniu, szukającej najlepszego kandydata na męża, okaże się aktualna? Jaka będzie rosyjska klasyka w interpretacji reżysera, którego twórczość jest połączeniem estetyki Quentina Tarantino i Andrieja Tarkowskiego? I - przede wszystkim - co ten projekt znaczy dla Karoliny Gruszki? - Od dawna rozmawialiśmy z Wanią o tym, żeby spróbować przenieść metodę teatralną, której się wspólnie dopracowaliśmy, na klasykę. Byliśmy ciekawi, jak to zadziała - mówi Karolina, która w "Ożenku" Gogola zagra Agafię Tichonową.

Wspomniana "metoda" opiera się na budowaniu kontaktu z widzem. Aktor na scenie nie zajmuje się swoimi emocjami, ale koncentruje na tym, by w każdej sekundzie spektaklu zajmować uwagę widowni. Taki sposób rozumienia teatru jest charakterystyczny dla rosyjskiej szkoły dramatu, a Karolina Gruszka, wraz z Iwanem Wyrypajewem, od lat dzieli życie prywatne i zawodowe między Polskę i Rosję.

Karolina występuje w niemal każdym projekcie teatralnym i filmowym męża. - Szczęśliwie Iwan nie uprawia teatru stricte "reżyserskiego", w którym artystyczny guru buduje wokół siebie zespół podległych mu wyznawców - mówi Gruszka. - Aktorzy nie są marionetkami koniecznymi do zrealizowania hermetycznej, autorskiej wizji. On zabiera ludzi raczej w artystyczną podróż. Jego teatr tó przede wszystkim teatr tekstu, w którym każdy ma szansę na znalezienie własnego języka - dodaje.

Choć więc sprawy zawodowe przenikają do ich prywatności, zdominowanej ostatnio przez półroczną córeczkę, to jednak udaje im się zachować równowagę między tymi dwoma obszarami. Jak mówi Gruszka, głównie dzięki temu, że żadne z nich nie uprawia sztuki ekstremalnej, wymagającej ciągłego przekraczania siebie, skrajnej transgresji, emocjonalnego gwałtu. Ich artystyczne eksperymenty mają inny charakter i inny przebieg. Nie ma w nich elementu toksycznego. - Dzielę się na scenie tymi emocjami, którymi jestem gotowa się podzielić - mówi. - I nikt ich ze mnie na siłę nie wydziera.

Karolina Gruszka poznała swojego obecnego męża siedem lat temu na festiwalu filmowym w Kijowie. Ogromne wrażenie zrobił na niej pokazywany wtedy film Wyrypajewa "Euforia". Ale jej sentyment do Rosji nie zaczął się od tej znajomości. Jeszcze przed szkołą teatralną, mając 17 lat, kręciła w Petersburgu film "Córka kapitana" według Puszkina. Nie mówiła po rosyjsku, nie znała miejsc ani ludzi, ale wiedziała, że będzie chciała kiedyś do Rosji wrócić. I wróciła, dziesięć lat później, w 2007 r.

Na początku Moskwa przytłaczała ją, wydawała się obca i nieprzystępna. Kłopot sprawiały najprostsze sprawy, nie wiedziała nawet, jak się po tym mieście poruszać. Z czasem, poprzez Wyrypajewa, związała się ze środowiskiem rosyjskiego teatru alternatywnego. Nie znała dobrze języka, ale - paradoksalnie - pomagał jej status cudzoziemki. - Rosjanie bardzo lubią polski akcent, z sympatią patrzą na obcokrajowców. A aktorka z Polski wciąż kojarzy im się z mitem Barbary Brylskiej, eleganckiej, tajemniczej i niedostępnej gwiazdy - wspomina. Jednak, mimo usilnych starań kolorowych pism po obu stronach granicy, Karolina Gruszka zrezygnowała z bycia celebrytką i jest w tej decyzji konsekwentna.

Dziś mówi za to biegle po rosyjsku, w Moskwie ma swoje miejsca i bliskich ludzi, a gdy tam przyjeżdża, nie czuje się za granicą.

- Z jednej strony to miasto daje ogromne możliwości - odbywają się tu wyjątkowe seminaria, warsztaty, spektakle, koncerty; z drugiej - życie w tym 15-milionowym tyglu toczy się bez przerwy na najwyższych obrotach i człowiek czuje się trochę jak w duchowym supermarkecie - opowiada. Dlatego, choć przywykła już do rytmu Moskwy, który nazywa "kokainowym", to trzyma się raczej poza jego głównym nurtem. I przyznaje, że chyba nie potrafiłaby zamieszkać tam na stałe.

- Przekraczając granice, oboje poddaliśmy się pewnej mentalnej naiwności - mówi Gruszka. Ona, wyjeżdżając do Rosji, wyobrażała sobie, że będzie spotykać samych artystycznych spadkobierców Czechowa czy Stanisławskiego.

Wyrypajew z kolei miał nadzieję na spotkania w Polsce z uczniami Grotowskiego czy Kantora. Dziś śmieją się, że myśleli stereotypami. - Przyjechałam do Moskwy, pochodziłam trochę po sławnych, prestiżowych teatrach, przeżyłam ciekawe doświadczenie, ale właściwie nie zobaczyłam niczego, co by mną szczególnie poruszyło.

Z drugiej strony cieszy ją to, że wciąż potrafi siedzieć na widowni w Moskwie jak zwykły widz. Oddać się spektaklowi, nie dokonując artystycznej analizy. - Mąż się śmieje, że przed wyjściem do teatru zawsze jestem podekscytowana. Cieszę się na to, co za chwilę ma się zdarzyć. Czekam, aż zgasną światła i kurtyna pójdzie w górę. Liczę na dialog z widzem i na emocje. Nie interesuje mnie teatr hermetyczny, który pozostawia odbiorcę samemu sobie.

Kilka miesięcy temu Karolina Gruszka nie złożyła swojego podpisu pod głośnym listem protestacyjnym środowiska teatralnego przeciwko, ogólnie mówiąc, instrumentalnemu traktowaniu sztuki. Hasło protestujących brzmiało: "Teatr nie jest produktem. Widz nie jest klientem". - Może to jest tylko kwestia nazewnictwa, ale w pewnym sensie myślę odwrotnie. Kiedy wychodzę na scenę, zdaję sobie sprawę z tego, że osoba, która siedzi na widowni, poświęciła swój czas i pieniądze. Dlatego moim obowiązkiem jest zadbanie o widza, zawalczenie o jego uwagę, wzięcie odpowiedzialności za jakość tego, co proponuję ze sceny. W Rosji mówi się, że aktor w teatrze służy. Myślę, że coś w tym jest. Chociaż rzeczywiście system funkcjonowania teatrów w Polsce jest przestarzały - przyznaje.

- A przestarzałe systemy domagają się radykalnej reformy.

Na razie, aktorsko-reżyserski duet uciekł przed rosyjską zimą do Polski. Nie na długo, bo wkrótce Iwan ma objąć dyrekcję moskiewskiego teatru Praktika - jednego z prężniej działających ośrodków współczesnej sztuki dramaturgicznej. Marzy im się też własna, eksperymentalna scena, która funkcjonowałaby w obu krajach. Zatem planem numer jeden pozostaje dla Karoliny Gruszki bycie Polką w Rosji, a w Polsce - dziewczyną z Moskwy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji