Artykuły

Jerzy Nowak: Na koniec chcę być sobą

Osoby są dwie - Jerzy Nowak i Marcin Koszałka. Kończący swoje życie wybitny krakowski aktor i młody reżyser na początku kariery próbujący śmierć aktora zamienić w dzieło sztuki, film "Istnienie". - Nowak mówi, że robi to dla sławy, chce zagrać rolę życia, ja mam szansę na zrobienie filmu, jakiego nie zrobił przede mną nikt wcześniej. Jesteśmy przygotowani na zarzuty, pretensje. Nie boimy się - mówi reżyser.

Jerzy Nowak (ur. 1923), którego znamy z dziesiątek drugoplanowych ról filmowych - głównie Żydów, gestapowców i dobrych dziadków - dowiedziawszy się o swojej nieuleczalnej chorobie, postanowił po raz ostatni zagrać w filmie. Filmie o sobie doprowadzonym do końca, do własnej śmierci. A nawet jeszcze dalej. Aktor zdecydował się podarować w testamencie swoje ciało Akademii Medycznej. Zwłoki Jerzego Nowaka staną się tzw. preparatem formalinowym, na podstawie którego anatomii będą się uczyli studenci. Te sceny również zobaczymy w powstającym filmie. Skąd taki pomysł? - A gdybym panu powiedział, że robię to wszystko dla sławy, dla kariery? - odpowiada Nowak. - Zagrałem dziesiątki epizodów, zasłużyłem wreszcie na rolę główną - mówi. - To moja w pełni świadoma decyzja. Przełamując pewną granicę, chcę pozostawić po sobie ślad. Jako aktor przez całe życie doskonaliłem się w udawaniu. Na koniec chcę być sobą. Iść tak daleko, jak tylko można. Zagrać siebie. Aż do końca.

Na reżysera projektu Nowak wybrał Marcina Koszałkę (ur. 1970). Koszałka jest wziętym operatorem (np. "Pręgi" Magdaleny Piekorz), przede wszystkim jednak twórcą kontrowersyjnych dokumentów, z "Takiego pięknego syna urodziłam" na czele.

- Obaj niczego nie udajemy - zapewnia Koszałka. - Nowak mówi, że robi to dla sławy, chce zagrać rolę życia, ja mam szansę na zrobienie filmu, jakiego nie zrobił przede mną nikt wcześniej. Jesteśmy przygotowani na zarzuty, pretensje. Nie boimy się.

W "Istnieniu" sceny śmierci przeplatać się będą ze scenami z życia aktora. Pierwsza warstwa filmu to sceny dokumentalne: wakacyjny pobyt Nowaka w Radziejowicach pod Warszawą; wspomnieniowa podróż na Ukrainę, do miejsca dzieciństwa; rozmowy z Zygmuntem Koniecznym, piszącym muzykę do "Istnienia". Kolejna warstwa filmu to osobisty pamiętnik Nowaka - rozmowy dotyczące całego życia aktora.

- Nowak współtworzy film - opowiada Koszałka. - Jako aktor, ale i jako w pełni świadomy filmowego medium, piekielnie inteligentny artysta. Przy tym bohater, w tym przypadku poprzez udział w filmie przezwycięża starość, zniedołężnienie, w pewnym stopniu także swoją śmierć.

W filmie pokazane zostaną sceny wskazujące, jak nieuchronnie postępuje choroba bohatera: coraz częstsze wizyty w Instytucie Onkologii, rozmowy z lekarzami. Finalna część rozgrywać się będzie już w Akademii Medycznej. Zobaczymy pogrzeb "preparatu". Według przyjętego kodeksu postępowania to właśnie Akademia Medyczna organizuje "preparatowi" pochówek, zakupiona zostaje najtańsza drewniana trumna, pogrzeb ma charakter bezimienny i niereligijny, a jego jedynym uczestnikiem jest laborant zajmujący się preparatami formalinowymi.

Ważnym elementem filmu będzie stale powracający motyw obsesji ciała, np. Nowak pływający w basenie. Koszałka, na życzenie aktora, chce zrobić Nowakowi serię aktów wyzyskujących urodę starości - ale nie zmaltretowanej, tylko fascynującej w swojej potędze. Bohaterem filmu będzie także lęk. - Jestem hipochondrykiem, towarzyszą mi rozmaite fobie. Boję się, że umrę - mówi Koszałka. - Dlatego chcę zrobić film o człowieku, który się nie boi.

Filmografia Nowaka to ponad sto ról filmowych i telewizyjnych, ale zaledwie kilka tytułów przetrwało próbę czasu. Przede wszystkim Zucker, mąż wiarołomnej Lucy-Jędrusik z "Ziemi obiecanej" Wajdy, Stanisław Osuch, kierownik Filipa Mosza z "Amatora" Kieślowskiego, Ankieter w "Historiach miłosnych" Stuhra, Mietek w filmie Agnieszki Holland "Julia wraca do domu". Zważywszy na aktorską klasę Nowaka - zaskakująco mało.

Projekt od początku wzbudzał kontrowersje. Izabella Cywińska: - Koszałka nie oszczędza niczego, ale i Jerzy Nowak - współscenarzysta, który pozwala dokonać wiwisekcji ostatnich chwil swego długiego życia w sferze i fizycznej, i duchowej, jest nie lada bohaterem. Jakby zaprzedawał duszę diabłu!

- Śmierć w naszych czasach stała się tabu - mówi Jacek Bławut, reżyser dokumentów (ostatnio głośny "Szczur w koronie"), od lat zabiegający o możliwość nakręcenia filmu o sztuce umierania "Ars moriendi". - Po rozmowie z Koszałką zdecydowałem się przyjąć propozycję opieki nad tym projektem. Widzę w nim szansę na film mądry i potrzebny.

- To projekt ogromnie intrygujący, ryzykowny i ze wszech miar ciekawy - dodaje Krzysztof Zanussi. - Ufam, że autor będzie w stanie stworzyć dzieło o wielkim wymiarze.

Film na pewno wywoła głosy ostrej krytyki zarzucające twórcom brak szacunku dla śmierci, przekroczenie dopuszczalnych granic etycznych, odarcie śmierci z sacrum. Izabella Cywińska widzi w tym kolejny argument przemawiający za powstaniem "Istnienia": - W tych czasach nie lubi mówić się o śmierci i za wszelką cenę próbuje się zapominać o tym, że jest to nieunikniony koniec naszej ziemskiej wędrówki. Film ukaże oczywistość i nieuchronność tego zjawiska. Spróbuje oswoić je, przybliżyć, a tym samym zmusić do refleksji, której tak brakuje we współczesnym, goniącym za młodością i szczęściem życiu.

Na zdjęciu: Jerzy Nowak jako Hirsz w spektaklu "Ja jestem Żyd z Wesela" w reż. Tadeusza Malaka, Stary Teatr, Kraków 1994 r.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji