Artykuły

Aktorzy komediowi pilnie poszukiwani!

W moim odczuciu przedstawienie położyli aktorzy, którzy grają płasko, przerysowanie i pod publiczność - o spektaklu "Bóg mordu" w reż. Marka Gierszała w Teatrze im. Słowackiego w Krakowie pisze Tomasz Kaczorowski z Nowej Siły Krytycznej.

Ostatnio zastanawiałem się, po co przychodzę na spektakle 15 minut wcześniej - przecież i tak zawsze próbuję sobie znaleźć cichsze miejsce teatralnego foyer, by - zanim widowisko się rozpocznie - nie patrzeć i nie wysłuchiwać "wypomadowanej" publiki, która przyszła nasycić się intelektualną ucztą lub pośmiać Odpowiedź dał mi Marek Gierszał przy okazji "Boga mordu", którego wyreżyserował w Teatrze im. Słowackiego w Krakowie. I nie brzmi ona bynajmniej: "żeby się nie spóźnić". Krakowski spektakl zachwycił mnie zanim się zaczął. We foyer i nad sceną Miniatura rozbrzmiewały piosenki Paolo Conte - najgenialniejszego sowizdrzała włoskiej muzyki. Wreszcie te przedspektaklowe 15 minut okazało się świetnym pretekstem do zrelaksowania się i uśmiechu.

Na ścianach sceny porozwieszano płótna, wyglądające jakby Pollock roztarł na nich grubą warstwę błota. Na środku stoi eliptyczna platforma, na której jest mały stolik, wokoło kilka rozkładanych krzeseł jak z domu Flinstone'ów. Gdyby nie podświetlone wazony z czerwonymi tulipanami, powiedziałbym, że jestem w Tate Modern. Są też stosy książek, gazet i albumów z twórczością Kokoschki (co prawda apokaliptycznych reprodukcji Boscha nie widziałem, ale mogę się założyć, że i dzieła niderlandzkiego malarza były pośród wszystkich stert).

Jak na razie brzmi ciekawie, prawda? Ale to są wciąż wrażenia sprzed spektaklu. Punktualnie o 19 na scenie pojawiają się aktorzy: Marta Waldera, Marta Konarska, Rafał Dziwisz i Marcin Kuźmiński. Od tej chwili jest już tylko gorzej. Grają dwa małżeństwa, których dzieci pobiły się. Ci drobnomieszczańscy karierowicze starają się zachować fason i wymieniają się uprzejmościami, chcąc załagodzić konflikt. Z minuty na minutę nerwy puszczają im coraz bardziej, uchylając rąbka pierwotnym instynktom, pragnieniu zwycięstwa i zemsty nad drugą stroną. Tak mniej więcej przedstawia się fabuła jednej z najczęściej ostatnio wystawianych komedii w Polsce.

Bardzo się cieszę, że Teatr im. Juliusza Słowackiego sięga po bardziej ambitny repertuar komediowy, natomiast sam tekst Yasminy Rezy nie jest jeszcze gwarancją dobrego spektaklu. W moim odczuciu przedstawienie położyli aktorzy, którzy grają płasko, przerysowanie i pod publiczność. Sami najgłośniej śmieją się ze swoich dowcipów. Ze względu na to, że to nie pierwsza wpadka zespołu krakowskiego Teatru im. Słowackiego, nasuwa mi się pytanie: czy w szkołach teatralnych nie uczy się, że komedię trzeba grać poważnie - tak żeby efekt nie przypominał opowiadania żartu przez kogoś, kto sam się z niego najgłośniej chichra?

Naprawdę wiązałem duże nadzieje z "Bogiem mordu" w reżyserii Gierszała. Miałem ochotę zobaczyć kawał dobrze zagranej i inteligentnej komedii, która skłoniłaby mnie nie tylko do śmiechu, ale i refleksji. Tymczasem usłyszałem całkiem niezły dramat, zobaczyłem ciekawą scenografię (Hanna Sibilski), ale dobrego aktorstwa nie znalazłem, choć wielokrotnie poprawiałem okulary na nosie, uparcie go szukając.

Ale za to usłyszałem dobrą muzykę! Dzięki ci, Paolo Conte, że ułagodziłeś moje zażenowanie porządną dawką ironii! Come di! Comedy!?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji