Artykuły

Nowak gra siebie

- Śmierć i choroba to sprawy bardzo intymne. Publiczne debatowanie na temat mojego zdrowia i mojej śmierci na pewno nie pomaga nam w pracy - mówi JERZY NOWAK, bohater filmu Marcina Koszałki "Istnienie".

Łukasz Maciejewski: Po sobotnim artykule w "Gazecie Wyborczej" o filmie "Istnienie" w krakowskim "Dzienniku Polskim" ukazał się artykuł, który zarzuca twórcom projektu prowokację bez pokrycia. Jako autor tekstu z "Gazety" czuję się teraz zdezorientowany i w pewnym sensie oszukany. Czy "Istnienie" jest manipulacją?

Jerzy Nowak: Gdyby projekt filmu - i pana tekst - był oszustwem, sprawa zostałaby skierowana do prokuratora. Razem z reżyserem Marcinem Koszałką działamy w najlepszej intencji według zasad etyki zawodowej. Słowo "oszustwo", w tym kontekście jest obraźliwe.

"Dziennik Polski" pisze o "marketingowym nadużyciu" reżysera.

Marcin Koszałka: To nadinterpretacja dziennikarza. Chodzi o to, że pan Jerzy Nowak nie chce epatować tematem swojej choroby. Ma do tego pełne prawo.

Nowak: Śmierć i choroba to sprawy bardzo intymne. Publiczne debatowanie na temat mojego zdrowia i mojej śmierci na pewno nie pomaga nam w pracy. Przeciwnie, bardzo przeszkadza. Przystępując do pracy nad filmem, liczyliśmy się ze skandalem, ale tania sensacja jest ostatnią sprawą, na której nam zależy.

Choroba i śmierć są przecież głównymi motywami filmu "Istnienie".

Koszałka: Pan Jurek obawia się, że sprawa jego choroby zdominuje film, doprowadzi do braku ciekawych propozycji zawodowych dla niego. A to przecież nie jest film o chorobie Jerzego Nowaka, tym bardziej że - jak pan widzi - Nowak jest fizyczne w bardzo dobrej, a zawodowo wręcz olimpijskiej formie.

Maria Andruszkiewicz-Nowak: Po pana artykule prasa nagle zainteresowała się tym, kiedy mój mąż umrze. Tymczasem chociaż film "Istnienie" rzeczywiście traktuje o chorobie i śmierci, tematem wiodącym na pewno nie jest obecny stan fizyczny Jerzego Nowaka.

Ale w scenopisie filmu śmiertelna choroba Jerzego Nowaka przyjmowana jest jako pewnik.

Jerzy Nowak: Fabułę filmu tworzy życie, przed tym naturalnie nie uciekniemy. Powstaje film bez gotowego scenariusza, który tworzymy my: "Koszałko", jak pieszczotliwie nazywam reżysera, i ja. Nie wiemy do końca, jak to pójdzie dalej.

Koszałka: Jerzy Nowak jest sobą, ale zarazem jest aktorem, który gra siebie. Jest współtwórcą filmu. Przecież nie mogę pisać prawdziwego życia panu Jurkowi.

Nowak: Na początku bardzo dopraszałem się od Marcina o scenariusz, o dialogi, do których przez całe zawodowe życie byłem przyzwyczajony, ale potem zrozumiałem, że nie tędy droga. "Koszałko" ładnie to powiedział: Nowak gra siebie.

Zagrać siebie do końca - to nie lada odwaga.

Nowak: Jaka znowu odwaga! Pan w swoim tekście kilkakrotnie użył tego sformułowania, a ja uważam, że akurat odwaga jest w tym przypadku na jednym z ostatnich miejsc w hierarchii ważności. Nie sądzę, że udziałem w tym projekcie dokonuję jakiegoś wyjątkowego wyczynu.

Jak to, przecież rozmawiamy o bezkompromisowym filmie, jakiego jeszcze w Polsce nie było?

Nowak: Odwaga jest pojęciem enigmatycznym. Każdy rozumie je inaczej. Prawdziwej odwagi potrzeba, kiedy samodzielnie wykonuje się w filmie niebezpieczną scenę kaskaderską albo kiedy musimy powiedzieć szefowi prawdę w oczy. Jedno i drugie doświadczenie mam za sobą. Wtedy to rzeczywiście była odwaga.

A odwagą nie jest Pana obnażenie? Wewnętrzne, i - co może szczególnie istotne - zewnętrzne.

Nowak: Nie, nie jest. Stosunek do mojego ciała jest obojętny. Ogromnie kochałem moich rodziców, wspomnienie o nich to dla mnie największa świętość, a jednak na cmentarz chodzę tylko raz w roku, 1 listopada, bo to ładny zwyczaj, ale tam nie ma nic, tylko piach. Nie obchodzi mnie, czy będę leżał pod płotem, czy w Alei Zasłużonych. Tym, co zostaje po człowieku naprawdę, nie jest jego cielesna powłoka, tylko pamięć o nim.

Jest Pan osobą wierzącą?

Nowak: Tak, jestem praktykującym katolikiem.

Czy można pogodzić z wiarą w życie pozagrobowe pomysł ofiarowania swojego ciała dla badań naukowych Akademii Medycznej?

Koszałka: Pozwolę sobie na odpowiedź w imieniu pana Jurka. Kościół nie zabrania darowania ciała nauce.

Andruszkiewicz: A my nie upatrujemy w tym niczego nagannego.

Kiedy po raz pierwszy usłyszałem o projekcie "Istnienia" byłem wstrząśnięty, a potem pomyślałem - po co, do cholery, Nowakowi taki film?

Nowak: Aktor jest po to, żeby zagrać. I wszystko się w tym mieści: zawodowe (i ludzkie) wyzwanie, także chęć zabłyśnięcia, niedosyt.

Po tylu wybitnych rolach - w teatrze i w kinie - naprawdę czuje Pan niedosyt?

Nowak: Przypuszczam, że każdy aktor zna to uczucie. Holoubek i Fronczewski również. Paradoks polega na tym, że każdy trzeciorzędny aktor, który występuje w serialu, jest bardziej popularny ode mnie i dużo lepiej ode mnie zarabia. To mnie irytuje.

Kiedy pojawił się projekt filmu?

Andruszkiewicz: Znaleźli się nawzajem. Jurek kazał Koszałce przyjść na spotkanie, a Koszałka długo szukał Jurka.

Koszałka: Pomysł chodził za mną już od czterech lat. Zawsze chciałem zrobić film o człowieku, który daruje swoje ciało nauce. Przez wiele miesięcy bezskutecznie szukałem podobnego bohatera w Akademii Medycznej w Krakowie. Poznałem tam, nieżyjącego już, niestety, profesora Andrzeja Skawinę, jak się później okazało, znajomego Jerzego Nowaka. Profesor opowiedział panu Jurkowi o moim pomyśle, wtedy Jerzy Nowak poprosił Skawinę, żeby nas ze sobą skontaktował.

Podobno jedna z wersji scenariusza zakłada, że Jerzy Nowak wystąpi na premierze filmu.

Nowak: Mam nadzieję, że tak się stanie.

Ale wtedy "Istnienie" będzie już zupełnie innym filmem: turpistycznym, groteskowym, jakby wyjętym z opowiadań Ionesco albo Topora.

Andruszkiewicz: I bardzo dobrze! Projekt jest tak niezwykły, że twórcy muszą mieć ogromne poczucie humoru, żeby go realizować. Uczestniczyłam w dwóch pierwszych dniach zdjęciowych "Istnienia". Bardzo mi zaimponowało, że pan Marcin zobaczył bohatera jako człowieka wesołego, pełnego nadziei i planów.

Nowak: Żyjemy między innymi po to, żeby się bawić. A w mojej prywatnej perspektywie: zabawa jest chyba najważniejsza.

Koszałka: Bardzo chcemy, żeby film powstał za życia pana Nowaka. Będzie to dokument kreowany. Sceny pośmiertne na pewno będą wykreowane. "Istnienie" traktuje o czymś i tak nieuchronnym. Naprawdę nie muszę czekać na prawdziwą śmierć bohatera, nie muszę i nie chcę tego robić. Byłoby to nieetyczne, niemoralne i niepotrzebne. Zależy mi na zapisie świadomości, idei, pewnej niezwykłej postawy życiowej.

Medialna burza, którą wywołał artykuł o filmie "Istnienie", świadczy najdobitniej, jak silne emocje prowokuje umieranie. Śmierć budzi niepokój, bezradność, niesmak, zastępuje się ją licznymi eufemizmami, na przykład - "odchodzeniem".

Koszałka: Podziwiam Jerzego Nowaka za jego bezkompromisowość. Sam jestem dużo słabszy. Panicznie, każdego dnia, boję się śmierci. Teoretycznie mam wiele lat życia przed sobą, ale mam ciągle wrażenie że to, co najgorsze, nastąpi wkrótce, dosłownie za chwilę. To naprawdę upiorna perspektywa. Ten film robię także po to, żeby nauczyć się spokoju. Nauczyć się od Nowaka, że nie wolno bać się umierania.

Nowak: Marcinie, doskonale znam wagę tego filmu. Wiążę z "Istnieniem" duże nadzieje, większe niż z jakimkolwiek innym doświadczeniem zawodowym w moim życiu.

Koszałka: Panie Jerzy, bo to będzie film o cudzie życia i pamięci, nie o śmierci. Pamięć ludzkiego ciała przechowuje tysiące rozmów, dyskusji, wspomnień. Nie mogą sobie z tym poradzić studenci medycyny. Dla nich zwłoki to także jest człowiek. Zastanawiają się - kim jest, kim był człowiek, który teraz bezbronnie leży przed nimi? Każdy zna podobne dylematy, kiedy staje oko w oko ze śmiercią kogoś bliskiego, kogoś z rodziny. O tym chciałbym zrobić film. Często wracam do zdania Jewgienija Jewtuszenki: "Nie ludzie umierają, lecz światy w nich". Temu mottu chcemy być wierni.

"Preparat formalinowy" ma służyć studentom medycyny w rozpoznaniu prawideł anatomii, które służą ratowaniu życia. Film o śmierci byłby więc hymnem o cudzie życia?

Andruszkiewicz: Tytuł filmu brzmi "Istnienie", nie - "Umieranie". Marcin ten tytuł wymyślił, nikt inny.

Czy ktokolwiek z Państwa czuje się oszukany, zmanipulowany udziałem w tym filmie?

Nowak: Nie ma mowy o manipulacji i oszustwie. Obie sprawy są ścigane przez prawo.

Koszałka: Mam nadzieję, że po tej rozmowie nikt nas już o to nie posądzi.

Andruszkiewicz: Między Jurkiem a Marcinem zapadła taka decyzja, że był to ostatni wywiad na temat tego filmu. Nie będziemy więcej o tym rozmawiali. Proszę mieć zaufanie do mojego męża. Jest aktorem powszechnie szanowanym i znanym wśród kolegów, a przy tym człowiekiem o nieposzlakowanej uczciwości. Proszę mu zawierzyć.

Nowak: A pan się czuje oszukany?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji