Artykuły

Wrocławskie zwycięstwo Człowieka z karabinem

W dziewiątym obrazie tego widowiska słyszymy min. taki fragment rozmowy marynarza Dymowa z Na­dią: Dymow - "Przecież tu są tysiące takich Szadrinów... Nadia - Nie, Sza­drin jest tylko jeden"... Jak­że wiele te dwa zdania mówią o istocie sztuki Pogodina. Pozornie ze sobą sprze­czne, obydwa mówią praw­dę. Ta piękna, monumental­na sztuka bowiem wprowa­dzając na scenę najważniej­sze w historii świata wyda­rzenia polityczne, ukazuje zjawiska dla Rewolucji Pa­ździernikowej typowe i po­wszechne a jednocześnie wy­raźnie zindywidualizowane w jednostkowym obrazie głęboko osobistych przeżyć konkretnego, tego a nie in­nego człowieka. Jednego z wielu, prostego, bliskiego ka­żdemu z nas "człowieka z karabinem". I dlatego od czasu wrocławskich przed­stawień sztuki Pogodina ka­żdy z nas myśląc o rewolu­cyjnych przemianach, jakich dokonał Wielki Październik nie tylko w społeczno-ekonomicznym obrazie świata, ale i w świadomości po­szczególnych ludzi, będzie jednocześnie myślał o blis­kim swoim znajomym, chło­pie z tambowskiej gubernii, Iwanie Szadrinie. I nie zawahałbym się twierdzić, że Szadrin będzie zawsze wy­glądał w naszej wyobraźni tak, jak go na scenie wro­cławskiej pokazuje w swym wielkim dziele aktorskim Ludwik Benoit.

Tak, Szadrin Ludwika Be­noit to naprawdę wielkie dzieło aktorskie. Trzeba bo­wiem nieprzeciętnego kun­sztu, talentu i dużego poczu­cia realizmu, żeby zupełnie na pozór prostymi, niedostrzegalnymi i nie dającymi się analitycznie rozczłonkować środkami aktorskimi tak przekonująco ukazać dojrze­wanie człowieka, którego je­dynym "uniwersytetem" jest życie i nieodparta wymowa faktów dokonywanych przez Rewolucję Październikową. Trzeba niemałej siły artyz­mu, by wnosząc swą postacią na scenę tak ogromny ładu­nek istotnej, poważnej pro­blematyki ideowej, zachować jednocześnie tyle ludowej prostoty, swobody i nawet humoru.

Bo to jest właśnie jednym z najbardziej zasadniczych walorów sztuki Pogodina, że mówi ona o sprawach pate­tycznych bez patosu, o kwe­stiach poważnych bez sztucz­nej koturnowej powagi, o faktach historycznych bez nakładania na nie jakiejś muzealnej patyny. Wszystko, co się w tej sztuce dzieje, jest żywe, emocjonujące, do głębi przejmujące a jedno­cześnie radosne, chwilami po prostu wesołe. To również element jej realizmu. Jest to przecież sceniczny utwór o wydarzeniach dla nas wszystkich radosnych, bo tych, które zapoczątkowały wyzwolenie mas pracujących nie tylko Rosji.

I właśnie wielkość tych wydarzeń a przede wszyst­kim wielkość zasadniczego konfliktu stanowiącego ich treść, konfliktu między no­wą epoką a starą, między proletariatem a burżuazją, między socjalizmem a kapitalizmem, fakt, że taki wła­śnie konflikt stanowi ruszto­wanie, na którym oparł swą sztukę Mikołaj Pogodin, zade­cydował o tym, że sztuka ta każdego z nas tak pasjonuje. Przykuwa ona naszą uwagę z tym większą siłą, że zdajemy sobie sprawę, jak wiele możemy się z tej sztuki na­uczyć, jak aktualną ma ona wymowę dla nas, którzy przecież równie ostro i do końca musimy walczyć o zwycięstwo socjalizmu w na­szym kraju, dla nas, wśród których przecież także doj­rzewają, zmieniają się i rosną ludzie podobni do Iwana Szadrina, dla nas, którzy chce­my jak najpełniej korzystać z wielkich nauk wodzów Rewolucji Październikowej, Le­nina i Stalina.

Lenina i Stalina... Nie by­ło dotąd w Polsce teatru, który by za przykładem te­atrów radzieckich pokusił się o sceniczne ukazanie nie­zwykłych postaci tych dwu największych geniuszy ludz­kości. Pierwszy zdobył się na to teatr wrocławski, wła­śnie wystawiając "Człowieka z karabinem". I tu znowu trzeba mówić o wielkim zwycięstwie. Feliks Żukowski odtwarza na naszej scenie postać Lenina z tak sugestywną siłą wyrazu, z tak peł­nym oddaniem zarówno Je­go bezpośredniości, prostoty i szczerości w osobistym zetknięciu z najzwyklejszym, szeregowym żołnierzem Rewolucji (które to cechy tak pięknie maluje w swych wspomnieniach Maksym Gorki), jak i Jego genialną moc intelektualną i bezkompromisowość w polemice z wrogiem (którą tak dobrze zna-my z dzieł samego Lenina). Wspaniałe zespolenie realistycznej sylwetki zewnętrznej Lenina z pełnym wydobyciem Jego siły wewnętrznej - to artystyczno-ideowy sukces, który będzie mógł Feliks Żukowski zapisać jako największą zdobycz w kronice całej swej dotych­czasowej pracy aktorskiej. Władysław Dewoyno nato­miast nie w pełni zdołał się wcielić w równie odpowie­dzialną i trudną rolę Stalina. Właściwy wyraz tej wielkiej postaci uzyskany jest we wrocławskim przedstawieniu tylko w scenie pożegnania robotniczo - chłopskiego od­działu wyruszającego na front.

Robotniczo - chłopskiego oddziału... Nie jest rzeczą przypadku, że taki właśnie oddział bojowy w sztuce Po­godina poznajemy najbliżej. Sojusz robotników z biednym chłopstwem, ten nieodzowny warunek zwycięstwa rewolu­cji socjalistycznej, stanowi je­den z zasadniczych motywów sztuki. Pięknie symbolizuje go przyjaźń i współpraca Iwana Szadrina i Mikołaja Czibiso­wa - petersburskiego ro­botnika. Jeszcze nigdy Adolf Chronicki nie był na naszej scenie tak prawdziwy i ludzki, jeszcze nigdy nie miał tyle wewnętrznego cie­pła, co w roli właśnie Czibisowa. W pełen umiaru i dy­skrecji sposób akcentuje on w tej postaci przewodnią ro­lę proletariatu w rewolucyj­nym sojuszu robotniczo-chłopskim, mądrze, prosto i przekonująco pomagając Szadrinowi w odnalezieniu je­dynej drogi do wolności.

Ta jedyna droga do wolno­ści to aktywny udział w re­wolucji.

Dominująca w całej treści tej sztuki, porywająca atmo­sfera entuzjazmu mas ludo­wych (uwidaczniająca się szczególnie w scenach zbio­rowych), czyż nie uświada­mia nam na nowo, że podo­bny entuzjazm jest źródłem i naszych zwycięstw, w na­szej walce o rewolucyjną przebudowę Polski? A wła­śnie masy ludowe są głów­nym bohaterem sztuki Pogo­dina, tak jak były one głów­nym bohaterem Rewolucji Październikowej, tak jak są one głównym bohaterem tak­że naszej dzisiejszej walki.

I wreszcie jeszcze jeden z najważniejszych motywów "Człowieka z karabinem". Sztuka ta w niezwykle sugestywny sposób demonstru­je leninowsko - stalinowską tezę o wojnie sprawiedliwej i niesprawiedliwej. Ze wzru­szającej sceny rozmowy Lenina z Szadrinem wynika przecież, że walka o pokój to walka przeciwko wojnie im­perialistycznej a nie jakiś rozbrajający i demobilizują­cy klasę robotniczą pacy­fizm. "Zależy o co się bić" - mówi Szadrin w odpowiedzi na pytanie Lenina. Bo "jeże­li carscy generałowie zechcą znów przywrócić panowanie obszarników i kapitalistów", to "wtedy będziemy się bili". I dlatego dzisiaj również wszyscy obrońcy pokoju na świecie są po stronie ludowej Korei, Vietnamu i ludu In­donezji, po stronie wszyst­kich ludów, które walczą o pokój broniąc swej wolno­ści...

Ogromne więc bogactwo treści ideowych wnosi ze so­bą na scenę sztuka Pogodina. Toteż nic dziwnego, że zespół artystyczny naszego teatru zrobił wszystko, by je jak najpełniej wyrazić. Stąd też sukcesów aktorskich jest we wrocławskim przedstawienia znacznie więcej niż dotych­czas omówione. Wśród nich trzeba wymienić przede wszystkim niezwykle realistyczną, naprawdę wzruszającą interpretację roli żony Szadrina, Nadii przez Da­nutę Korycką; pełną mło­dzieńczej werwy i szczero­ści postać młodego maryna­rza - rewolucjonisty w wy­konania Stanisława Jasiukiewicza; nie łatwą, bo psy­chologicznie skomplikowaną rolę siostry Szadrina, poko­jówki Katii w interpretacji Zofii Skrzeszewskiej, która umie być inna w rozmowie ze swymi "chlebodawcami" a inna, szczerze ludowa w zetknięciu ze swym bratem. Do aktorskich pozytywów widowiska należą też role: Sybircewów (Jan Wiśniewski i Janina Martynowska), babci Lizy (Antonina Dunajewska), Wołżanina (Stani­sław Janowski), "zwolennika zachodu" (Zenon Burzyński), pracownicy sztabu (Barbara Jakubowska) i podoficera (Tadeusz Skorulski).

W pozostałych rolach wy­stępują: Mieczysław Dem­bowski, Renata Fiałkowska, Jadwiga Hańska, Kazimierz Herba, Henryk Hunko, Wi­told Kuczyński, Janusz Łoza, Ryszard Michalak, Bernard Michalski, Zbigniew Niewczas, Cyryl Przybył, Zbig­niew Skowroński, Sabina Wiśniewska, Ludwik Wytysiński.

Trudno jednak analizować pokolei każdą z postaci spek­taklu, w którym występuje ponad sto osób i w którym jest ponad czterdzieści ról nieanonimowych (przy czym wielu aktorów wykonuje po dwie a nawet trzy role). Na­leży natomiast podkreślić dobitną sugestywność scen zespołowych, których jest w "Człowieku z karabinem" niemało i którym reżyseria Jakuba Rotbauma nadała dużą dynamikę. ".

Decydujący udział w suk­cesie wrocławskiego przed­stawienia "Człowieka z ka­rabinem" ma właśnie reży­seria. Jakub Rotbaum nie ograniczył tu swej roli do funkcji czysto reżyserskich i rozszerzył sztukę Pogodina o szereg scen wziętych z odpo­wiadających treści tej sztuki scenariuszy filmowych. Nie kwestionując reżyserskiego prawa do takiej rozbudowy, można by się tylko spierać, czy wszystkie przybudówki były konieczne i w pełni uzasadnione, zwłaszcza wobec faktu, że czas przedstawienia rozrósł się do prawie czte­rech godzin. Zdaje się, że pewne skróty są jednak konieczne i to nie tylko ze względów technicznych.

Jakub Rotbaum mocno wypunktował wszystkie mo­menty zawierające szczegól­nie istotną wymowę ideową i zastosował bardzo nową w naszym teatrze a interesują. cą technikę nawrotów do pe­wnych motywów treściowych (np. powtarzanie przez poszczególnych aktorów słów i i gestów ich partnerów). Inna sprawa, że czasem tych nawrotów jest znowu za dużo (np. Nikanor mógłby dyktować maszynistce w Smolnym już jakiś inny tekst niż de­kret o ziemi, który - jak wynika z poprzednich obra­zów - jest już znany całe­mu ludowi).

Całe to 12-obrazowe, na­prawdę wielkoformatowe, utrzymane w rytmie filmo­wym widowisko ujął Rot­baum zdecydowanie realisty­cznie, co podkreśla też kon­sekwentnie realistyczna sce­nografia Aleksandra Jędrze­jewskiego i Wiesława Lange­go (strona plastyczna tego spektaklu należy do najsilniejszych jego walorów). Re­alizm ten załamuje się nieco w obrazie ostatnim, w któ­rym stanowczo należało od­dzielić scenę wiecu od plenerowo-frontowych dekoracji w głębi. Zupełnie jest niepo­trzebna ta tak bardzo me­chaniczna muzyka w przer­wach między obrazami. War­to też było staranniej wygładzić przekład tekstu sztuki.

Są to oczywiście manka­menty szczegółów, które nie zaciemniają zasadniczej, głę­boko wzruszającej wymowy sztuki i nie osłabiają faktu, z którego Wrocław może być dumny: że teatr nasz napra­wdę pięknie zapoczątkował inscenizacje monumentalne­go* repertuaru radzieckiej klasyki dramatycznej na sce­nach polskich.

A wrocławskie przedsta­wienie "Człowieka z karabinem" stanowi tak ważne wy­darzenie teatralne w skali ogólnopolskiej i przynosi ze sobą tyle problematyki, że nie wystarczy omówić je w jednym, nawet najobszerniej­szym, artykule. Dlatego bę­dziemy doń jeszcze w naszej-gazecie wracali.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji