Artykuły

Minęły czasy sztucznych bród

- Praca z Andrzejem Sewerynem jest dla mnie zawsze bardzo rozwijająca. Nawet gdybym miał u niego zagrać klamkę, przystałbym na to z wielką ochotą - mówi MICHAŁ ŻEBROWSKI, odtwórca głównej roli w debiucie filmowym Andrzeja Seweryna "Kto nigdy nie żył".

Rozmowa z Michałem Żebrowskim [na zdjęciu] o nowej roli, image'u i Biblii:

Wchodzi Pan na plan filmu "Kto nigdy nie żył". Jego reżyser zwrócił się z prośbą o konsultacje do cenionego biblisty ks. prof. Waldemara Chrostowskiego. Czy Pan też korzysta z jego pomocy, pracując nad rolą kapłana zarażonego HIV?

- Andrzej Seweryn jest dla mnie ostateczną wyrocznią i konsultuję się wyłącznie z nim.

Naprawdę z nikim, poza reżyserem, Pan nie rozmawiał?

- Trudności, jakie występują w scenariuszu "Kto nigdy nie żył..." niekoniecznie wynikają z nieznajomości reguły zakonnej (bohater chroni się za murami klasztoru, kiedy dowiaduje się, że jest nosicielem - przyp. JGZ). Wielkie konsultacje na temat życia osób duchownych nie są potrzebne, bo nie robimy filmu dokumentalnego. Ważniejsze jest to, co się dzieje w człowieku.

Ksiądz Jan pracuje z młodymi ludźmi. Miał Pan wcześniej kontakt z młodzieżowym duszpasterstwem?

- Jak na przeciętną polską rodzinę miałem niezwykle silny kontakt ze środowiskiem kościelnym w ogóle.

Może więc w odróżnieniu od reżysera, który problemu nie dostrzega, obawia się Pan choć trochę reakcji polskiego widza na film o księdzu-nosicielu HIV?

- Nawet jeśli dziś temat wzbudza emocje, zapewniam, że wszelkie wątpliwości zostaną rozwiane po premierze. Nie chcemy wzniecać kontrowersji, ale opowiedzieć ciekawą i wzruszającą historię.

Tytuł filmu odwołuje się do "Księgi Hioba". Często sięga Pan do Biblii?

- By pozostać przy wcześniejszej terminologii, powiem: Tak, wielokrotnie się z "Księgą Hioba" konsultowałem.

I co Pan odnalazł? Jan będzie współczesnym Hiobem?

- Bohater rzeczywiście zostaje wystawiony na próbę, zmaga się z problemami moralnymi i egzystencjalnymi. To bardzo skomplikowana rola.

Pana obecny image jest pozostałością po egzotycznym polsko-chińskim filmie "Kochankowie Roku Tygrysa", który niedługo trafi do kin i gdzie zagrał Pan polskiego zesłańca, czy już przygotowaniem do nowej roli?

- Reżyser nie upoważnił mnie do zdradzania zbyt wielu tajników, więc mogę tylko powiedzieć, że minęły czasy sztucznych bród w kinie.

Ksiądz Jan będzie dopiero drugą Pana współczesną rolą. Dlaczego?

- Przygodę z kinem współczesnym zacząłem w "Pręgach". Warto było na taki film poczekać. Teraz też pracuję z ludźmi których niezwykle szanuję i cenię.

Od czasu "Świętoszka" w Teatrze TV przez "Ryszarda II" na scenie narodowej wydaje się, że jest Pan pod wielkim wpływem Andrzeja Seweryna. Bardzo mu Pan ufa?

- Niezależnie od tego, jaki jest efekt końcowy, i co się o nim pisze, praca z Andrzejem Sewerynem jest dla mnie zawsze bardzo rozwijająca. Nawet gdybym miał u niego zagrać klamkę, przystałbym na to z wielką ochotą.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji