Artykuły

Człowiek z karabinem we Wrocławiu

W dniu 1 maja 1952 roku Teatr Polski we Wrocławiu wystawił po raz pierwszy w Polsce klasyczną sztukę rewolucyjnej dramaturgii ra­dzieckiej "Człowiek z karabinem" Mikołaja Pogodina. Artyści nasi po raz pierwszy kreowali na scenie po­stacie Lenina i Stalina. Teatr wroc­ławski podjął zadanie trudne i am­bitne. Znaczenie decyzji podnosił fakt, że spektakl wrocławski otwie­rał zarazem w krótkiej historii rea­lizmu socjalistycznego na naszych scenach nową kartę monumentalnego widowiska politycznego.

Poszukiwaniom powojennym na­dawał tu kierunek przede wszystkim monumentalny dramat radziecki. Sceny nasze otwarło dla niego kra­kowskie przedstawienie "Lubow Jarowaja". Wybór repertuarowy był pionierski, aczkolwiek sam spektakl obciążony był wieloma błędami i od­biegał nawet od naszych ówczesnych wyobrażeń o teatrze socjalistycznym. Ostatni rok przyniósł katowicką pra­premierę "Młodości ojców" Gorbatowa. Ze sztuki, której akcja rozgry­wa się podczas minionej wojny, na scenie pokazano tylko fragment do­tyczący Rewolucji Październikowej. Bohaterstwo żołnierzy radzieckich, nabierało pełnego i właściwego sen­su w zestawieniu z bohaterstwem żołnierzy rewolucji. Zabieg inscenizatora odebrał sztuce jej znaczenie wielkiej metafory ideologicznej.

Podjęta przez teatr wrocławski sztuka Pogodina jest najznamienit­szą pozycją wielkiego dramatu ra­dzieckiego. Napisana w dwudziesto­lecie rewolucji, w roku 1937, zacho­wała żywy, świeży i gorący stosunek do wydarzeń październikowych i po dziś dzień pulsuje wzburzoną i wrzą­cą krwią tamtego przełomu. Jego wielkość ukazuje poprzez pryzmat historycznych wydarzeń i przez roz­bój indywidualnego losu ludzkiego. Rewolucja - to epokowy moment urzeczywistnienia wielkiej idei społe­cznej i zaspokojenie rzeczywistych, najbardziej palących interesów pro­stego rosyjskiego człowieka. Utwór wprowadza na scenę Lenina i Stali­na, i chłopa rosyjskiego Iwana Szadrina, "człowieka z karabinem" i ty­siące takich jak on ludzi: żołnierzy, marynarzy, robotników. Tłumaczy rozwój historii, którą kieruje rewolucja, i rozwój, dojrzewanie nowego człowieka, którego rewolucja przekształca i zmienia. Te dwa nurty splatają się w sztu­ce Pogodina nierozłącznie. Te dwa nurty są dla wielkiego radzieckiego dramatu politycznego charakterysty­czne i decydują o jego specjalnym wyglądzie artystycznym. Ale rzadko można spotkać sztukę, która by ró­wnie głęboko i równie prawdziwie bratała historię z człowiekiem, jak to czyni "Człowiek z karabinem".

Do okopów na froncie północnym przyniósł żołnierz ulotkę wydaną przez redakcję "Socjaldemokraty"'. Pisał w niej Lenin: "Robotnicy rosyscy krwią własną okupili wolność naszego kraju. Robotnicy żądają... pokoju - ponieważ nie chcą, już umierać za interesy garstki bogaczy, nie chcą dłużej toczyć rozbójniczej wojny rozpętanej przez koronowa­nych i nie koronowanych rozbójni­ków.." Pokój. Tak, tego chcemy - mówi chłop rosyjski Iwan Szadrin, oderwany przed trzema laty od zie­mi, by walczyć o obce sobie interesy burżuazji. Szadrin po raz pierwszy w życiu spotyka człowieka, który myśli tak jak i on, którego cel jest celem jego, Szadrina; czuje, że może temu człowiekowi ufać.

Oto początek drogi rosyjskiego chłopa do rewolucji, oto wstęp do buntu uciśnionej i podeptanej godności ludzkiej. To nic, że Szadrin chce do końca pozostać obcy wszel­kim partiom i walkom politycznym. Jego niechęć do polityki nie jest zbyt trwałą barierą oddzielającą go od komunistów. Przekonała go o tym historyczna decyzja Rad Delegatów: cała ziemia obszarnicza przechodzi na własność chłopów bez odszkodo­wania. I oto prysł mit nie miesza­nia się do polityki. Polityka - to ziemia, to spełnienie jego najgłęb­szych marzeń. Szadrina łączy odtąd z bolszewikami wszystko, cała przy­szłość, wyzbyta z nędzy i poniżenia, wszystkie marzenia przyoblekające się oto w kształt rzeczywisty i blis­ki. Musi ich bronić wraz z bolszewi­kami. Musi bronić swej przyszłości, musi bronić ziemi przed kliką obszar­ników gotowych oddać kraj armii Wilhelma, byle nie oddać majątków rosyjskiemu ludowi, musi bronić przed sprzymierzoną z nimi armią interwentów. Kapitalna jest scena, gdy Lenin wyjaśnia Szadrinowi sens tej nowej, sprawiedliwej wojny. Na naszych oczach rodzi się świadomość nowego człowieka. Jego "polityka", jego wojna, którą teraz z pełną świadomością toczyć będzie Szadrin, będzie sprawiedliwa, będzie mu bli­ska.

Pięknie zindywidualizowany obraz przemiany psychiki chłopa na­kreślił Pogodin z pasją i siłą. Wyra­źnie uwydatnił dwa jego węzłowe punkty: dekret Rad o ziemi i osobi­ste zetknięcie się z Leninem. Oto wspaniały przyczynek do toczącej się u nas dyskusji o typowości w li­teraturze. Scena rozmowy Szadrina z Leninem - to wielka realistyczna metafora ukazująca w skrócie najbardziej przejrzystym stosunek mas robotników i chłopów do Lenina. I tu losy Szadrina uzależniają się nie tylko od historycznego toru rewolu­cji, ale łączą się z człowiekiem, któ­ry był jej czujnym kierownikiem, z Leninem w Smolnym.

Jakub Rotbaum, inscenizator i re­żyser sztuki Pogodina w Teatrze Polskim, świetnie wyczuł wagę tego momentu osobistego zetknięcia się Szadrina z Leninem. Bez odrobiny patosu czy fałszywej teatralności uchwycił i podał całą jego wielkość.

By jednak metaforę tę podkreślić i nadać jej znaczenie głębsze, Rot­baum rozszerzył oryginalny tekst Pogodina, opierając się w tym głównie na scenariuszu filmowym napisanym wg "Człowieka z karabinem" przez samego autora. Scenariusz rozbudowywał znacznie założenia dra­maturgiczne sztuki, malował szerokie tło. Rozbudowywał także i głębiej charakteryzował postacie Lenina i Stalina, wprowadzał je w żywy nurt akcji, nadawał ich działaniu znacze­nie samodzielne, ważne i pełne. Rozwijając na scenie sugestie scenariusza filmowego reżyser i inscenizator wykazał stosunek do tekstu sztuki bardzo samodzielny i nieszablonowy, odważny i śmiały politycznie, twór­czy i płodny artystycznie. Oczywiście miarą sukcesu mogła być tylko realizacja sceniczna postaci Lenina i Stalina przez Feliksa Żukowskiego i Władysława Dewoyno. Stanęło przed nimi zadanie trudne i odpowiedzialne, tym bardziej, że musieli u nas podjąć ryzyko pierw­szej wypowiedzi. Czy i w jakim sto­pniu powinni zachować swą własną in­dywidualność aktorską, odtwarzając wielkie historyczne postacie? W czym winna się ona przejawiać? Czy może należy iść zdecydowanie w kierunku drobiazgowej kopii portretów, fotografii, płyt z nagranymi przemówie­niami, wreszcie filmów i kreacji ra­dzieckich kolegów, nie dodając od siebie nic? W ostatnim roku bawił w Polsce Teatr Leningradzki; syl­wetki wodzów rewolucji w wykona­niu Skorobogatowa i Jancata mogły być wzorem najlepszym, który nale­żało kopiować...

Dobrze się stało, że formułując ar­tystyczną odpowiedź na te pytania, aktorzy nasi posłużyli się metodą pracy radzieckich kolegów, a nie ich naśladownictwem, bardzo to dobrze, że postawili sobie zadania trudniej­sze i większe, niż bezduszne choć wierne skopiowanie postaci, że ma­teriał w ten sposób zebrany posłużył im tylko jako twórcza podnieta do własnych, indywidualnych poszuki­wań. Zwiększało to ich odpowiedzial­ność polityczną i artystyczną, ale dawało jakże wdzięczne szerokie po­le własnej żarliwej, pełnej pasji twórczości aktorskiej. Wiernie odtworzone były ich maski, ale już gest każdy, najdrobniejszy, charakte­rystyczny, z trudem nieraz wystudio­wany, był gestem żywej postaci, a nie posągu czy portretu. Był indywi­dualny, inny niżby go pokazał Skorobogatow czy Jancat, a jednak w przeważającej mierze trafny. Tę drogę twórczą można było wyraźnie śledzić w niedostatkach, gdy artysta nie podołał zadaniu, ale nie poddał się łatwiźnie. Dewoyno grał Stalina. Rola była tym trudniejsza, że gestem niezwykle zwięzłym, opanowanym i oszczędnym powinien aktor narzucić sugestię wielkiego skupienia, olbrzy­miej siły wewnętrznej, przekonania. Nie wyszło, szczególnie w rozmowie z Leninem. Być może prawem kon­trastu z Żukowskim, którego Lenin posiadał wszystkie cechy prawdziwej wielkości, bez cienia jakiejkolwiek pozy. Jego gestyka znakomicie podpa­trzona posiadała nieprzeparty i ży­wy urok naturalności. Żukowski tra­fnie uchwycił i podał ów charakterystyczny ludzki, ton niepozbawiony humoru a pełen głębokiego skupienia - tak zbliżający Lenina do wi­dza. W rozmaitych scenach - gdy obmyśla znakomite posunięcia poli­tyczne, gdy udziela ostrej odprawy mieńszewikom, gdy szczerze, serde­cznie i blisko rozmawia z Szadrinem i interesuje się losem każdego czło­wieka - artysta potrafił pokazać po­stać zawsze tę samą i zawsze inną, bogatszą o nowe środki wyrazu, peł­niejszą w rysunku psychologicznym. Było to cechą charakterystyczną reżyserii Rotbauma: duży nacisk kładł na punktowanie wszystkich zawęźleń psychologicznych sztuki, nie gubiąc przy tym nic z jej uogólnia­jącego monumentalnego wyrazu. Nie teatralizował jej w sztuczne ży­we obrazy. I wyjątkiem tu była od­słona ostatnia, gdy inscenizator ka­zał Leninowi przemawiać z loży te­atralnej do aktorów i do... widzów. Ale mimo wielkiego wrażenia, jakie po sobie zostawia, zakończenie brzmi w całej realistycznej koncepcji wi­dowiska fałszywie. Polityka w utwo­rze Pogodina nie jest sztucznie do­czepionym akcentem, ale organicz­nie tkwi w przedstawianym rozwoju losów ludzkich, i w historycznym nurcie sztuki. I dlatego nie potrzeba jej sztucznych wyróżników.

Na tym polega wielki realizm tej sztuki, że los ludzki pokazuje w ści­słej i organicznej jedności z rozwo­jem historycznym. Autor nie potrze­bował uciekać się do retuszów, do tak rozpowszechnionej w naszej dra­maturgii i tak osławionej przez kry­tyków metody czarno-białej charak­teryzacji postaci. Przykład jego sztuki jest żywym zaprzeczeniem głoszonego jeszcze u nas poglądu, ja­koby ten typ schematu był wyłącznie wynikiem niedostatecznego opano­wania przez naszych autorów narzę­dzi pisarskich przy ich zupełnej już dojrzałości politycznej. Sztuka Po­godina dowodzi czegoś wręcz prze­ciwnego. Schemat czarno-biały jest wynikiem słabości politycznej pisa­rzy, braku odwagi, braku znajomości i wprawy w operowaniu najskuteczniejszą bronią marksisty, dialektyka. Przypominam to nie dla teore­tyzowania, ale dlatego, że na te tezy otrzymaliśmy wreszcie przykład żywy i przekonywający. Pogodin nie obawia się przedstawić na scenie burżuazję i przedstawić "jej" rację. Nie sięga przy tym do karykatury i groteski. Jego głęboka świadomość polityczna nie lęka się zachwiania przez najpoważniejsze argumenty przeciwnika, o co podejrzewam na­szych autorów. Z drugiej zaś strony plany i zamierzenia burżuazji od­słonięte zostają na scenie, i to po­zwala je przezwyciężyć, zgodnie z racją i zwycięstwem historii, A Szadrin? On sam wysuwa przeciwko bolszewikom argumenty najostrzejsze, na jakie go stać. Au­tor nie broni mu chwil sceptycyzmu. Ale w tym jego siła jako dramatur­ga, że potrafi ten sceptycyzm, znów zgodnie z histerycznym rozstrzygnię­ciem, na naszych oczach przezwy­ciężyć. I tym bujniej, tym wyraziś­ciej na tle tego sceptycyzmu wystę­puje entuzjazm i właśnie dopiero wtedy ten szczery prawdziwy entu­zjazm ogarnia i porywa bez reszty.

Nie to jest przyczyną schematyz­mu, że bohater rozmawia i żyje pro­blemami polityki lub swojej pracy - to prawda. Ale przyczyną jest to, że człowiek ma do tej polityki i do tej pracy stosunek niezłożony, nie­skomplikowany. Przyszłość nie przy­spiesza mu bicia serca i pulsu krwi, przyszłość - wiadoma i znana w swym ideologicznym i politycznym zarysie, nieznana i niewiadoma w formach, na jakich się oprze w wy­rzeczeniach jakich zażąda, w sukce­sach jakie przyniesie. Rzecz w tym, że bohaterowie naszych dramatów albo to wszystko "wiedzą", albo się tym w ogóle nie zajmują. Szadrin zaś o tym myśli i Szadrin nie wie, a wiedzę swoją zdobywa powoli, szczebel po szczeblu.

Reżyser rozwija tezy autorskie, które z utworu Pogodina odczytaliś­my powyżej. Nie osłabia argumen­tów ale je wzmacnia. W scenach przedstawiających spisek burżuazji podkreśla zawsze "racje" najsugestywniejszą, by tym lepszy był smak zwycięstwa; wzmacnia tekst sztuki, gdy - jak np. w sprawie Babci Li­zy - kilka jej wyjść scenicznych za­myka w jedno, tworząc postać cha­rakterystyczną, żywą, prawdziwą, a nie groteskową wstawkę. Pogodin idąc za tendencjami monumentalnej dramaturgii radzieckiej, przedsta­wia niezwykle szeroki wachlarz postaci tylko epizodycznych, aczkolwiek posiadających mocno zarysowaną indywidualność. Z tej mnogości posiadającej niekiedy ostry smak celnej karykatury i groteski rezygnował niekiedy inscenizator, dążąc do zachowania jak najwięk­szej jednolitości widowiska i do nadania mu niezbędnej klarowno­ści politycznej i artystycznej. Ta mi­nimalna zresztą redukcja spraw po­bocznych łączyła się z pogłębianiem konfliktu zasadniczego i centralnego nurtu sztuki. Z pogłębianiem przede wszystkim politycznej argumentacji, potem psychologicznej sylwetki Szadrina. Nacisk reżyserski i znakomita kreacja Ludwika Benoit wysunęły postać Szadrina zdecydowanie na czo­ło wrocławskiego spektaklu.

Benoit zrozumiał koncepcję reży­serską i zbudował na niej postać wstrząsającą swą prawdą, impo­nująca bogactwem środków wyrazu stosowanych z umiarem, powściągli­wością i smakiem. Opracował swą rolę w najdrobniejszych szczegółach, ale nie stracił przy tym z oczu ani na chwilę całościowej, syntetycznej koncepcji. Każdy swój gest podpo­rządkował głęboko odczutej prawdzie rozwoju tego urzekającego chłopa-rewolucjonisty, którego kreował na scenie. To było aktorskie osiągnięcie bardzo wysokiej klasy. Teatr Leningradzki pokazał podczas swego po­bytu w Polsce w montażu scenicz­nym jedną scenę "Człowieka z kara­binem", moment, gdy Szadrin przy­był do Petersburga i spotkał się z Czibisowem. Scena ta rozegrana przez Ludwika Benoit i Adolfa Chronickiego (Czibisow) była pięk­nym i wzruszającym przykładem szlachetnego, artystycznego współza­wodnictwa.

Sztuka Pogodina w teatrze wro­cławskim - a wspomnieć tu choć słowem trzeba o świetnych dekora­cjach Al. Jędrzejewskiego i W. Lan­ge - zostawia wrażenie niezatarte. Można z pełną odpowiedzialnością powiedzieć, że w ostatnim roku jest to jedno z najlepszych przedsta­wień teatralnych w Polsce. Mimo tych czy innych niedociągnięć, które można by wytknąć albo aktorom al­bo też samej inscenizacji, jest to niewątpliwie pierwsze nasze przed­stawienie wielkiego teatru politycz­nego wyrażające głęboką i przełomo­wą dla naszych czasów treść polity­czną środkami mocnymi i celnymi, środkami godnymi jej wielkości.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji