Podróż ku katastrofie
Proza Stefana Grabińskiego stała się źródłem inspiracji dla Andrzeja Wełmińskiego - malarza i aktora teatru Cricot 2, bliskiego współpracownika, a potem kontynuatora idei Tadeusza Kantora - do zrealizowania spektaklu "Demon Ruchu, czyli teatr grozy", zaprezentowanego w minioną sobotę na deskach Teatru Polskiego w Bydgoszczy. Aby pokazać podróż ludzkości ku straszliwej katastrofie, która unicestwi nie tylko ziemię, ale cały wszechświat, przerywając wiele miliardów lat trwającą ciągłość kosmosu, sięgnął autor przedstawienia po motywy m. in. z tomików "Demon ruchu", ,,L' Appassionata", "Niesamowita opowieść", "Księga ognia".
Ale nie jest to adaptacja. Grabiński stał się dla Wełmińskiego tylko źródłem inspiracji. Inscenizator zaczerpnął zeń zaledwie nazwy postaci, kilka dialogów, bo słów w tym przedstawieniu pada niewiele. Na równi z nimi, a może jeszcze bardziej - liczą się obrazy. Drugim bowiem takim wielkim źródłem inspiracji było dla Wełmińskiego malarstwo. W spektaklu dostrzegamy np. aluzję do twórczości Jacka Malczewskiego, dostrzegamy też przeniesione na scenę, wcześniej uwiecznione na płótnach inspirowane Grabińskim wizje plastyczne samego Wełmińskiego, jak choćby szyny podrywające się ku niebu, czy postać Piecucha.
Spektakl składa się z szeregu opowieści, które snują kolejno pasażerowie poszczególnych przedziałów. Opowieści te mają wiele punktów stycznych, przenikających się wzajemnie wątków, powtarzających motywów. Przepiękna jest plastyka tego przedstawienia. Każda scena, to oddzielny obraz a obrazy owe układają się w jednolitą kompozycję, utrzymaną w czarno-biało-szarych tonacjach. Bardzo ważną rolę spełnia w tym spektaklu rytm, który wyznaczany jest po części przez stopniowanie grozy, po części zaś poprzez synchronizację dźwięków muzyki i głosów scenicznych postaci. Wywołaniu nastroju niesamowitości służy też charakteryzacja niektórych postaci np. Monterów, czy Zjawy Cielesnej. Wstrząsająca i malownicza zarazem finałowa scena katastrofy skłania do refleksji i metafizycznej zadumy nad losem świata, przeznaczeniem człowieka. Nie przypisane żadnej epoce kostiumy, podkreślają uniwersalne przesłanie spektaklu.
Tak wyeksploatowany w filmie temat grozy w tatrze jest czymś zupełnie nowym, nieznanym, przez co stwarza realizatorom szansę sięgnięcia po całkowicie świeże, niewytarte środki wyrazu. Bardzo interesującym pomysłem Wełmińskiego jest np. tam, gdzie nie da się już wzmocnić tragicznej wymowy obrazu, wykonanie cyrkowej volty i odwołanie się do środków z komedii, czy groteski rodem. Oryginalnością dla gatunku grozy jest tu rodzimy klimat, jaki emanuje ze sceny - klimat przedwojennych polskich miasteczek.