Artykuły

Czarnoksiężnik Weltschek

Dożyliśmy czasów, w których tylko teatr dla dzieci jest w stanie mówić o rzeczach najważniejszych. Do takiej refleksji skłania znakomity lalkowy spektakl w reżyserii Adolfa Weltschka.

"Czarnoksiężnik z Archipelagu" napisany przez Amerykankę Ursulę K. Le Guin to jeden z najsłynniejszych tytułów święcącego dziś wielkie triumfy gatunku fantasy. Bohaterem jest fenomenalnie zdolny adept magii, który przez swoją młodzieńczą lekkomyślność przeżywa wiele niebezpiecznych przygód.

Gdy chłopiec dostaje od swojego mistrza duchowego, czarnoksiężnika Ogiona prawdziwe imię, nie oznacza to tylko, że zdobywa moc, ale również, że od teraz będzie musiał nieustannie walczyć, by jej nie utracić. Prawdziwe, skryte imię to przecież dojrzałość, u każdego człowieka mająca swój indywidualny wymiar. Młody Ged, zachłyśnięty własną mocą, tym, że może o wszystkim decydować, wypuszcza na świat złego ducha, którego nikt oprócz niego nie potrafi pokonać. Ten zły duch to ciemna strona bohatera - jego słabość, brak woli, niewiara w zwycięstwo nad samym sobą.

Po licznych ucieczkach przed ścigającym go duchem Ged dochodzi do wniosku, że nie może kapitulować - musi podjąć walkę z tym, co go niszczy. Wtedy dochodzi do decydującego pojedynku, w którym zwycięża.

Autorem scenariusza i reżyserem w jednej osobie jest Adolf Weltschek. Nie rezygnując z niezwykłości opowieści umieszczonej w fantastycznych krainach zamieszkanych przez dobrych i złych czarowników i smoki, nie osłabiając poetyckiego wymiaru opowieści, potrafił jednocześnie stworzyć moralitet przemawiający jasnym przesłaniem do każdego widza, który ukończył dziesięć lat.

DOROŚLI, CZYLI DZIECI

Pozornie spektakl przeznaczony jest wyłącznie dla nastolatków - przekraczających próg dzieciństwa i uczących się, że za każdą decyzję w dorosłym życiu ponosi się odpowiedzialność. Jakże potrzebne jest mówienie o tym każdemu widzowi, którego otaczają zewsząd pokusy "pozytywnego myślenia", propozycje łatwego przejścia przez życie. Widzowi, którego nauczono, że za każdym niegodnym czynem stoją uwarunkowania społeczne i historyczne. Że tak naprawdę nie on robi coś źle, tylko jakieś złe, nieokreślone coś potrząsa nim i otaczającym światem.

Oglądając "Czarnoksiężnika...", zaraz jednak zauważamy, że takie przesłanie potrzebne jest nie tylko dzieciom. Przecież nasz świat cały niemal poprzedni wiek przeżył jako epokę triumfu relatywizmu. W sztuce, również w teatrze, jeżeli nie chcemy narazić się na posądzenie o staroświeckość albo zgoła naiwność, musimy stosować wiele chwytów, które oznaczają dystans, grymas kogoś, kto wie, że dzisiaj nie ma rzeczy pewnych. I dopiero trzeba teatru dla dzieci, by proste słowa wypowiedziane wprost ze sceny zabrzmiały czystym dźwiękiem prawdy.

ZWYCIĘSTWO MASKI I LALKI

Weltschek wie to doskonale. Podobnie było i w dwóch poprzednich jego spektaklach - "Księżniczce z Andersena" i "Księdze dobrej nadziei", przedstawieniu o św. Franciszku z Asyżu.

Do równorzędnych twórców scenicznego kształtu "Czarnoksiężnika z Archipelagu" obok Weltschka należy znakomity czeski scenograf Pavel Hubička, choreograf Kazimierz Knol i Paweł Moszumański - autor muzyki wciąż obecnej w tym nieprzegadanym, opartym w wielkim stopniu na obrazie i rytmie spektaklu.

W "Czarnoksiężniku z Archipelagu" wielki sukces odniosła potężna, wieloletnia praca powracania do źródeł tego teatru - czyli do lalki i maski. Lalka głównego bohatera animowana jest jednocześnie przez trójkę doskonale zgranych aktorów. Postaci Geda pojawia się zresztą kilka - pod wpływem cierpień zmienia się jego twarz, a w pewnym momencie występuje jako żywy kościotrup.

Do tego jeszcze, gdy podejmuje walkę o życie małego dziecka, wyfruwa z mego mały, podobny do niego duszek, a żeby ów duszek poruszał się jak na postać nie z tej ziemi przystało - ponadrealnie - i owa lalka ma swoją replikę... Fantastyczny jest pomysł walki Geda z synami smoka - długimi wężowatymi stworami poruszanymi przez zwinne ręce ubranych na ciemno tancerzy. Sam smok to monstrum wysokie chyba na dwa piętra i "wypełnione" kilkoma aktorami ożywiającymi jego postać.

Po obejrzeniu tego spektaklu pomyślałem, że z "Czarnoksiężnika z Archipelagu" płynie jeszcze jedna nauka, praktyczna dla samego teatru lalki i maski. Uciekając jak Ged od swojego losu, zdejmując maski, rzucając lalki, i tak pozostawał w pogardzie baronów teatru aktorskiego. A kiedy powrócił do swych źródeł, zaczął zwyciężać.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji