Artykuły

Balet Piotra Czajkowskiego "Jezioro łabędzie"

Wśród niezwykle bogatej spuścizny twórczej Piotra Czajkowskiego (1840-1893), jednego z największych kompozytorów rosyjskich, znajdujemy chyba wszystkie formy twórczości muzycznej, od wspaniałych symfonii aż po miniatury fortepianowe i pieśni. Zainteresowania jego obejmowały również balet. Skomponował ich trzy, a mianowicie

"Jezioro łabędzie", "Śpiącą królewnę" i "Dziadka do orzechów". Z nich najbardziej doskonałym dziełem jest niewątpliwie "Jezioro łabędzie", od dziesiątek lat zajmujące czołową pozycję w repertuarze operowych zespołów baletowych na obu półkulach naszego globu. O wystawienie tego dzieła Czajkowskiego kuszą się wszyscy wybitni choreografowie, daje im ono bowiem olbrzymie pole do popisu. Z jednej strony mogą zaprezentować umiejętności własnej inscenizacji choreograficznej, z drugiej - wykazać poziom dojrzałości artystycznej i technicznej prowadzonego przez siebie baletu.

W Związku Radzieckim, gdzie sztuka taneczna - zwłaszcza taniec klasyczny - osiągnęła najwyższy w świecie poziom, każde wystawienie "Jeziora łabędziego" staje się dużym wydarzeniem artystycznym.

Czajkowski napisał "Jezioro łabędzie" - swój pierwszy balet - w latach 1875/76 na zamówienie moskiewskiego Teatru Wielkiego do libretta dramaturga W. Begiczewa i baletmistrza W. Gelcera. Premiera odbyła się 20 lutego 1877 r. w Moskwie. Od pierwszego przedstawienia inscenizacja "Jeziora łabędziego" ulegała kilkakrotnym przeróbkom. Za najlepszą uznano - i zachowała się ona po dziś dzień - inscenizację baletmistrzów M. Petipy i L. Iwanowa.

Treść baletu zaczerpnięta została z ludowego opowiadania o dziewczynie Odetcie, zaklętej przez Rudowłosego w łabędzia. Jedynie wielka miłość młodzieńca Zygfryda może przywrócić jej dawną postać. Rudowłosy, pragnąc utrzymać swą władzę nad Odettą, podstępnie ukazuje zakochanemu Zygfrydowi swą córkę Odylię, łudząco podobną do Odetty. Podstęp, choć początkowo udany, wydaje się w końcu. Triumfuje szlachetność i miłość, zła moc zostaje ukarana i Odetta z łabędzia znów zamienia się w postać dziewczyny.

Muzyka Czajkowskiego do tego baletu urzeka pięknem i subtelnością melodyki. Nie dzieli się na fragmenty, typowe w większości baletów muzyczne divertissement, lecz składa się na wspaniale utaneczniony poemat symfoniczny, niezwykle "czytelny" dla każdego tancerza a także - co najważniejsze - dla widza-słuchacza. Od pierwszego do ostatniego taktu wiąże temat w jednolitą treść. Ta właśnie taneczność muzyki "Łabędziego jeziora" sprawia, że balet ten tak bardzo pociąga choreografów.

***

Nie byłem chyba odosobniony w mych obawach i - szczerze mówiąc - dużych zastrzeżeniach, kiedy zza kulis naszej Opery przedostała się wiadomość o przygotowaniach do premiery "Łabędziego jeziora". Wydawało się, że baletmistrz Stanisław Miszczyk rzucił się "z motyką na słońce", że podjął się zadania przerastającego możliwości naszego zdolnego wprawdzie, ale młodego i jeszcze nie bardzo doświadczonego zespołu baletowego. A przecież wystawienie właśnie tego baletu Czajkowskiego ma bogate tradycje. Nasuwało się drażliwe pytanie: czy aby baletmistrz, soliści, zespół baletowy podołają temu ambitnemu zadaniu?

Odpowiedź na to pytanie padła na przedstawieniu premierowym. Można by ją w słowach tak ująć: nie tylko zadaniu sprostano, ale wykonano je "na piątkę".

Przyznajmy, to była wielka niespodzianka, tym przyjemniejsza, że zupełnie nieoczekiwana. Czyja to zasługa? Tu należałoby wymienić długą listę nazwisk z afisza nie opuszczając żadnego. Ale zacząć musimy od Stanisława Miszczyka.

Dobrze się stało, że nasz pełen inwencji baletmistrz w inscenizacji nie pokusił się o oryginalność, lecz posłużył się tradycyjnym już librettem "Łabędziego jeziora", najbardziej dla widza jasnym i zrozumiałym. Miszczyk, pamiętając niewątpliwie przedstawienia tego baletu, jakie oglądał w czasie pobytu w Moskwie, w pełni zachował jego klasyczną formę. Dzięki temu oglądaliśmy balet jak najbardziej stylowy, nie skażony nowatorstwem "własnego pomysłu".

Jeżeli wystawienie "Jeziora łabędziego" słusznie uważamy za chyba największe osiągniecie w dziejach baletu poznańskiej Opery (a może nie tylko poznańskiej?) - to sukces ten jest przede wszystkim zasługą Stanisława Miszczyka. A entuzjastyczne oklaski, jakie towarzyszą każdemu przedstawieniu są najlepszą miarą uznania jakim publiczność nagradza jego i zespołu osiągnięcie. Zasługa naszego choreografa polega i na tym, że pozwolił się wytańczyć każdemu tancerzowi, bez względu na ciężar gatunkowy powierzonej mu roli. To nie popis wyłącznie (jak zazwyczaj bywa) solistów, lecz piękny, pokaz artystycznej pracy zespołowej. Zresztą jedną z cech Miszczyka w układaniu tańców jest właśnie wielka pieczołowitość w opracowywaniu malowniczo ugrupowanych tańców zespołowych, logicznych i zrozumiałych w ruchu i geście, przy czym każdy tancerz ma możność popisania się. Dodajmy do tęgo znakomite u Miszczyka wyczucie muzyki, umożliwiające mu jak najbardziej wyraziste ustawienie całej koncepcji inscenizacyjnej - a będziemy mieli obraz doskonałej inwencji w jaką wyposażył przedstawienie.

Jak już wspomniałem, do ogólnego sukcesu przyczynił się cały zespół baletowy. Nie skąpiąc jednak nikomu słów uznania, muszę się zatrzymać na kilku nazwiskach. W pewnym stopniu rewelacją okazała się Barbara Karczmarewicz w roli Odetty. Znakomita w grze, mimice a przede wszystkim świetna w tańcu, dała kreację rzadko oglądaną na naszych scenach i wybiła się na czoło naszych tancerek, szczególnie jako klasyczka. Doskonałego partnera znalazła w Bohusławie Stancaku, który rolę Zygfryda opracował dobrze przede wszystkim aktorsko. Dwie dalsze przyjemne niespodzianki - to Juta Majewska jako Odylia i Ryszard Radek w roli Rudowłosego, świetny w masce i geście.

Choć całe przedstawienie było pięknym popisem klasycznego tańca, ze specjalnym uznaniem podkreślić trzeba solowe partie wymienionej czwórki, oraz świetne w układzie i pięknie odtańczone "Pas de quatre" w II. akcie (tańczą: Bożena Gadzińska, Teresa Kujawa, Barbara Goślińska i Lucyna Łakomówna), jak również efektowny w kompozycji taniec hiszpański, czardasz i walc gotycki.

Do współautorów sukcesu naszego baletu zaliczyć trzeba także twórcę doskonałych dekoracji i malowniczych kostiumów - Stanisława Jarockiego oraz dyrygenta Henryka Czyża, na którym spoczywało odpowiedzialne zadanie muzycznego kierownictwa. Gdyby chcieć opisać i szczegółowo zanalizować poznańskie przedstawienie "Jeziora łabędziego", wymienić wszystkich wykonawców (sporo ról ma podwójną obsadę), recenzja rozszerzyła by się do ram referatu na ten temat.

Toteż sumując piękne osiągnięcie baletu poznańskiej Opery stwierdźmy raz jeszcze, że mamy możność oglądania jednego z najlepiej wystawionych w Polsce przedstawień baletowych, co napawa nas nadzieją, że zapoczątkuje ono renesans polskiej sztuki baletowej, o której na szerokim świecie mówiono ze słowami dużego uznania. A Stanisławowi Miszczykowi i naszym tancerzom życzymy, by nie ustawali w pracy i już odniesiony sukces pomnożyli o dalsze.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji