Artykuły

Przerażony singiel ucieka przez okno

"Ożenek" w reż. Iwana Wyrypajewa w Teatrze Studio w Warszawie. Pisze Jacek Cieślak w Rzeczpospolitej.

"Ożenek" Iwana Wyrypajewa w Studio to fantastyczna zabawa w teatr, której reżyser chciał dopisać wymiar religijny.

"Szczęście jak z bajki" - mówi, myśląc o ożenku, stary kawaler Podkolesin (Marcin Bosak) w pierwszej klasycznej sztuce wystawionej przez Iwana Wyrypajewa. Słowa te mogły zasugerować formę spektaklu, która dla Rosjanina jest kluczem do bezpośredniej komunikacji aktorów z widzami rozbijającej sceniczną fikcję.

Wyrypajew zainspirował się tradycyjnymi rosyjskimi animacjami opartymi na ludowych wzorach. Jego teatralną machinę napędza żywiołowa kreacja Moniki Pikuły - swatki. Aktorzy operują szerokim, krągłym gestem i przesadnie nienaturalną deklamacją. Gdy podnoszą rękę do góry, noga rusza się po linii koła, jak w teatrzyku kukiełek.

"Ożenek" jest jak najlepsze spektakle Dramatycznego z epoki Holoubka.

Marcin Bosak kreuje 50-letniego kawalera zmienionym, tubalnym głosem. Wypowiada tekst Gogola, jakby to był wiersz Fredry, ale podawany nonszalancko, bez zważania na średniówkę. Kaczkariow Łukasza Lewandowskiego to żonkoś wyfraczony. Sztucznie eksponowana męskość maskuje nieszczęście mężczyzny osaczonego przez rozwydrzone dzieci i żonę. Pcha Podkolesina do ślubu, zgodnie ze słowami, które z Gogola zaczerpnął Dostojewski: nigdy nie wiadomo, jakie są ludzkie motywacje.

Ten wątek pogłębia pragnąca wyjść za mąż Agafia. Karolina Gruszka, grając lalkę w różowym kostiumie, oznajmia, że się zakochała - choć jeszcze nie wie w kim. Obnaża idiotyzm sytuacji, gdy małżeństwo jest dziecinadą w stylu Barbie i Kena.

Rewelacyjne są sceny, gdy Bosak i Lewandowski - niczym bohaterowie kreskówek - pląsają absurdalnie po scenie, bo forma spektaklu zobowiązuje, by nawet po cylinder sięgnąć w niebanalny sposób. Gesty aktorów zaczynają żyć wtedy własnym życiem, tak jak intryga zbudowana wokół ożenku. Aktorzy kreślą dłońmi w powietrzu kształt piersi Agafii tak plastycznie, że stają się rekwizytem cyrkowej pantomimy - niewidzialnym, ale namacalnym, przekazywanym nawet na widownię.

Związki z commedią dell'arte podkreśla demonstracyjnie anachroniczna charakteryzacja. Sztuczne nosy zniekształcają fizjonomię Karoliny Gruszki. Zaczeska okala gumowy czepek na głowie dobrodusznego Żewakina (Radosław Walanda), który niezdarnie wdrapuje się na metalowy filar z reflektorami. Bawiąc się teatrem, Wyrypajew nie przejął się nawet tym, że Mirosław Zbrojewicz (Jajecznica) złamał nogę. Gra na wózku prowadzonym przez statystę-hipstera.

Reżyser zadbał o rosyjską rodzajowość. Podziwiamy służącą Duniaszkę: jej rumianą buzię, piękny warkocz i suknię oblewającą kobiece kształty. Obawiam się, że polski widz nie odczyta myśli reżysera wyrażonej w cerkiewnych pieśniach. Chciał pokazać, że w prawosławiu małżeństwo jest formą zbliżania się do Boga, ale nie przełożył tego na kod polskiego teatru. Oglądamy gorzko-słodką komedię o Podkolesinie, który obawiając się małżeństwa, uciekł przed narzeczoną i wybrał życie singla.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji