Artykuły

Inna pastorałka

Równie interesujące jak pra­premiera pastorałki Mariana Pankowskiego w warszawskim Teatrze Polskim są dzieje przy­gotowań do tego wydarzenia. "Biwak pod gołym niebem" miał pecha. Na scenę przedarł się po 40 latach oczekiwania.

Napisany pod wyraźnym wypływem obozo­wych doświadczeń, przeniknięty drama­tycznym pytaniem o sens ludzkiej egzy­stencji, nie mógł się doczekać premiery. I to po­mimo starań Jana Kulczyńskiego, rzecznika tego utworu, który wreszcie dopiął swego, doprowa­dzając szczęśliwie do wystawienia dramatu, być może ku zaskoczeniu samego autora, który mógł zwątpić w szansę ujrzenia swego dzieła na sce­nie Trudno powiedzieć dla jakich przyczyn cen­zura nie zgodziła się na realizację "Biwaku..." przed laty w Ateneum. Być może wystarczyło, ze Pankowski mieszkał na stałe w Belgii.

Tajemniczo "odłożona" premiera, planowana już 40 lat temu, zapewne coś utraciła, ale i coś zyskała dzięki upływowi czasu. Dzisiaj związek utworu z wojną jest już ledwie słyszalny, ale pojawił się - dzięki inscenizacji - nie­oczekiwany zapewne przez autora związek z teatrem sta­ropolskim Kazimierza Dejmka. Nie tylko za sprawą Jana Polewki, scenografa, będącego współtwórcą wy­bitnych spektakli Dejmka. Również za sprawą przemy­śleń reżysera,który niejako dopisał do dramatu Pankow­skiego sceny z ducha Dejmkowskiej staropolszczyzny.

Dotyczy to zwłaszcza "sceny zerowej", otwierającej wi­dowisko. Widzimy wówczas, jak we wschodniej baśni, na wpół senne widziadła przybywających na wielbłądach trzech króli. Doskonały rytm tej sceny, bajkowa kolorysty­ka, uroda plastyczna i tajemniczość wytwarzają nastrój - idealną introdukcję w temat. Równie przemyślana jest też scena kończąca pierwszą część (Kulczyński podzielił bowiem utwór na dwa akty), gdy "zwierzęta", a więc ak­torzy przebrani w stroje wołów, cieląt i innych bydląt do­mowych wykonują brawurowo kolędę "Gloria in excelsis Deo", wspomagając się racicami jak instrumentami per­kusyjnymi. Jasełkowo wyraziste, ostre i sprzęgnięte z tra­dycją polskich intermediów są również inne fragmenty przedstawienia, a wśród nich pamiętna scena rzezi nie­winiątek - Polewka wykorzystał w niej figurki niemowląt, co przywodzi na myśl katorgę Chrystusa z widowiska Dejmka "Dialogus de Passione". Scena ta rozwija się w symultaniczny finał, w którym orgia, przemoc, śmierć i rozpusta zderzają się w wielkim dysonansie.

Walory plastyczne pastorałki Pankowskiego-Kulczyńskiego nie są środkami samymi w sobie, ale zo­stały podporządkowane myśli przewodniej spektaklu, a więc pytaniu o sens i miejsce wiary w świecie przemocy, gwałtu i zwątpienia. Zwątpienia tak wielkie­go, że i pielgrzymujący w poszukiwaniu Najwyższego królo­wie nie dowierzają człowieczemu objawieniu się Boga i za­mierzają podążać dalej. Najbardziej wątpiący i zbuntowany spośród nich Kasper - pozostaje. To jemu przypada rola probiercza w tej filozoficznej pastorałce. On zadaje najtrud­niejsze pytania, bluźni, nie tylko wątpi, a przy tym czci ro­zum: "Myśl wolna i wątpiąca - ją szanuję".

Tę najtrudniejszą rolę powierzył reżyser Omarowi Sangare, który ukazał, jak dramatycznie rodzi się w człowieku pasja poznawania, motor jego aktywności. Przekonująco, wewnętrznie skupiony, niemal jak w hip­notycznym transie przedstawił dramat człowieka po­szukującego, ogarniętego wątpliwościami i pytaniami o sens egzystencji. Błądzącego, ale niestrudzenie dążą­cego do prawdy. Kiedy zabijają Kaspra siepacze Heroda, zabijają nie tylko zwątpienie, zabijają także wiarę. Nie ma jednej bez drugiej, nie rezonuje pewność bez nie­pewności. Śmierć Kaspra - ukazana zwyczajnie, bez patosu - ma wymowę tragiczną, jest znakiem współcze­snej apokalipsy, triumfu siły nad myślą.

Pastorałka Pankowskiego pod wieloma względami jest nietypowa - nie zawiera na przykład pokłonu przed Dzieciątkiem, sceny charakterystycznej dla tego gatun­ku, ale przede wszystkim jest stopem rozmaitych żywio­łów literackich: folkloru, apokryfu, baśni, farsy i rozprawy filozoficznej. Daje to zaskakujące rezultaty, przeła­mując tradycję opowieści snutej na jednej nucie. W sceny apokryficzne wkrada się folklor - Żydzi z oto­czenia Jakuba przypominają przedwojennych Żydów galicyjskich, błogosławiony stan Marii (Ewa Domań­ska) budzi początkowo podejrzenia o zdradę, sceny z dworu Heroda rozgrywane są z farsowo-jarmarczną przesadą. Daje to okazję aktorom do wyrazistych epizo­dów, które stworzyli min. Lech Ordon (Bulim), Woj­ciech Alaborski (Herod) i dawno na scenie nie wi­dziani Ignacy Machowski (Ireneusz) i Krzysztof Kołbasiuk (Malachitus). Do Polskiego powrócił w tym spektaklu także Stanisław Niwiński (Józef).

Spotkanie z tą historią pastoralną może więc z wielu powodów okazać się ciekawe. Nie jest to tylko beztroska malowanka, choć i bezinte­resownego dowcipu w niej nie brakuje, a dbałość o widowiskowe efekty (scenografia i kostiumy, także choreografia) warta jest podkreślenia. To spektakl o zwątpieniu, a więc uczuciu, które człowiek XX wieku zabiera w następne tysiąclecie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji