Artykuły

Kraków. "Amadigi di Gaula" Haendla, czyli opera może być sexy

Cztery nagie solistki patrzą na widzów z plakatu reklamującego występy Capelli Cracoviensis. Niektórzy pytają: czy wypada muzykę reklamować przez nagość?

Plakat z czterema nagimi kobietami reklamuje wykonywaną przez Capellę Cracoviensis jedną z oper Georga Friedricha Haendla.

Zawisł m.in. przy ul. Mikołajskiej i ul. Grzegórzeckiej. I budzi zainteresowanie - przechodniów, kierowców, pasażerów tramwajów. Wciąż ktoś rzuca komentarze, o różnym zabarwieniu: "Reklama koncertu czy sex-shopu?", "Też mi kultura!" - skarżą się jedni, "Trzeba wiedzieć, o czym jest opera, a potem się burzyć" - mówią inni.

Roznegliżowane panie to solistki zespołu, które w ten sposób starają się przyciągnąć słuchaczy na występy do Małopolskiego Ogrodu Sztuki (16, 17 i 19 lutego).

- Faktem jest, że nagość w operze nie jest dzisiaj rzadkością. Zdarzają się nawet bardzo drastyczne sceny, porównywalne z filmowymi pod względem siły wyrazu i zainscenizowane bez udawania. Cóż, wszystko jest relatywne. Malarstwo Boscha jest drastyczne, przedstawienia św. Sebastiana bywają drastyczne, barokowa rzeźba i malarstwo nie stronią od nagości. Są ludzie, którzy nie znają innych emocji niż oburzenie. Niech mają chociaż tę jedną - tłumaczy Jan Tomasz Adamus, szef Capelli Cracoviensis.

Dodaje jeszcze (dość zagadkowo), że "jeśli ktoś na tym plakacie widzi nagość, to zobaczy ją także na scenie".

Podobno pomysł nie wzbudził oporu solistek, które nie miały problemu z wystąpieniem na plakacie.

"To jest ładne, dobrze zrobione zdjęcie. Nie ma żadnej golizny. Nie jest bardziej ostre niż wiele reklam. To jest po prostu ładne. Oczywiście, to jest kwestia gustu. Mnie się wydaje, że jest ładne" - mówiła w Radiu Kraków Marzena Lubaszka, jedna z solistek Capelli.

Opera "Amadigi di Gaula" Georga Friedricha Haendla to stosunkowo rzadko grany i mało znany utwór. Opowiada historię czarodziejki Melissy zakochanej w Amadigi, który jednak nie odwzajemnia uczucia. Jego miłość jest zarezerowana dla pięknej księżniczki Oriany.

Ta operowa historia zostanie jednak przeniesiona w czasy współczesne, do galerii sztuki. Pojawi się w niej postać szalonej kuratorki - fanatycznej wyznawczyni sztuki Mariny Abramovic. Nie zabraknie więc odwołań do performance'ów serbskiej artystki, gdzie głównym bohaterem staje się ciało.

- Cóż, takich czasów dożylismy, że w seks można opakować wszystko - od kultury do środków owadobójczych czy samochodów. Nie uciekniemy przed tym. Seks się sprzedaje i przykuwa uwagę - mówi Mariusz Zawiślak, socjolog zajmujący się zagadnieniami reklamy i popkultury.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji