Artykuły

Wielki i straszny dwór

Nie waham się stwierdzić z pełną odpowiedzialnością, że "Straszny Dwór" w reżyserii Andrzeja Żuławskiego jest wielkim przedstawieniem, prowokacją i niecodziennym wyzwaniem artystycznym.

Reżyser łamie stereotypy, zmusza do myślenia, a jednocześnie autentycznie wzrusza. Są fragmenty według mnie nieco zbyt statyczne. Ale są sceny zapierające dech w piersiach swoją urodą. Należy do nich między innymi słynny Mazur i sceny z Prologu.

Andrzej Żuławski nie byłby sobą, gdyby nie pokusił się o prowokację. Będąc pełen pietyzmu dla tekstu literackiego, a przede wszystkim muzycznego, ośmiela się jednocześnie przekłuć nadmiernie rozdęty balon narodowej tradycji. Ośmiesza nasze pojęcie sarmackości, kpi ze złego gustu, z naszych przywar i ułomności. Jest także w tym spektaklu mnóstwo mądrej refleksji. Zastanowienia nad naszą historią, nad romantyzmem i rodzącym się w bólach polskim pozytywizmem.

Akcja toczy się po ostatnim, przegranym powstaniu narodowym. Nie ma chłopców malowanych, są ranni i brudni ludzie. Skończył się sen o odrodzonej Polsce. Jest krew, pot, łzy i brudne onuce. Moskale zwyciężyli. Pozostały do wyboru, albo puste gesty, albo praca organiczna. Jest przypomniana husaria, Samosierra, Rokitna, ale jest też kilku urzędników carskiej cenzury, parowa lokomotywa wjeżdżająca na dworzec i ranny powstaniec rodem z amerykańskiego filmu "Urodzony 4 lipca", w okularach zwanych lenonówkami, na białym wózku inwalidzkim.

Żuławski wykorzystuje wszelkie możliwości jakie dają mu urządzenia techniczne sceny operowej Teatru Narodowego. Oczywiście na tyle, na ile pozwalają mu je wykorzystać pracownicy techniczni teatru. Bowiem praca nad spektaklem była prawdziwą drogą przez mękę. Oprócz chwil kiedy spotykał się ze zrozumieniem i kompetencją, doświadczał oporu ludzkiej materii żywcem przeniesionego z czasów peerelowskich. Fakt, że okres największego spiętrzenia prób przypadł na czas teatralnego inter regnum, stanowił dla Żuławskiego największą przeszkodę w pracy.

Reżyser pytany wcześniej o kształt spektaklu przytaczał słowa swego mistrza Luccino Viscontiego - Przed premierą mów dziennikarzom same kłamstwa. I tak cię później oplują i wszystko pozmieniają.

Przyszedł moment konfrontacji wizji artystystycznej z publicznością. "Straszny Dwór", nasza narodowa świętość i zarazem przykład niemożności odejścia od pseudoartystycznej sztampy, został po raz pierwszy w swojej historii odczytany inaczej. Trywializując, można powiedzieć, że został uwspółcześniony. To wszakże tylko część prawdy... O reszcie warto przekonać się osobiście. Nie można pominąć tej incenizacji. Jednych zachwyci, innych oburzy. Nikogo nie pozostawi obojętnym. Jest bowiem dziełem wybitnego twórcy. Zaś wspomniany balon tradycji pęka z hukiem. Nie liczyłbym wszakże, że zatrzęsie Teatrem Narodowym.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji