Artykuły

Oszalała z miłości

Kiedy w połowie lat 80. Warszawska Opera Kameralna przypomniała, że istnieje inna wersja "Halki" Stanisława Moniuszki, uznano ją za wydarzenie. Okazało się, że nasza opera narodowa bez popisowych arii i tańców jest utworem nie mniej interesującym. Dziś ten sam teatr znów stara się udowodnić, że warto sięgać do dwuaktowej "Halki".

Stanisław Moniuszko po raz pierwszy przedstawił publicznie "Halkę" 1 stycznia 1848 r. na koncercie w Wilnie. Utwór spodobał się bardzo, ale potrzeba było 10 lat, by doszło do teatralnej premiery. Odbyła, się ona w 1858 r. w Warszawie, a kompozytor musiał iść przy tym na wiele ustępstw. Dopisał nowe arie dla solistów oraz numery baletowe, by w ówczesnym mniemaniu "Halka" stała się godna operowej sceny. Jako człowiek łagodnego charakteru wolał taki kompromis, niż przekonywanie, że w Wilnie skomponował dzieło skończone i pełne.

Można się o tym przekonać właściwie dopiero dziś, dzięki Warszawskiej Operze Kameralnej. W wileńskiej "Halce" konflikt dramatyczny jest zarysowany bardzo jasno, a nawet - bez późniejszych wstawek i ozdobników - znacznie wyraziściej. Kompozytor korzystał, co słychać, z dobrych wzorów opery włoskiej, udanie je jednak wzbogacił nawiązaniem do polskiego folkloru, a co istotniejsze - bliski był założeniom dramatu muzycznego, które w Europie zostały skonkretyzowane znacznie później. Gdyby świat od razu poznał dzieło skromnego wileńskiego kompozytora, może inaczej potoczyłyby się jego losy, tak pozostaje nam dzisiaj satysfakcja, że Stanisław Moniuszko potrafił przeczuć, jak będzie się rozwijała sztuka operowa.

Obecna prezentacja wileńskiej "Halki" jest wznowieniem przedstawienia z 1984 r. Jego twórcy świadomie nadali mu ascetyczną formę. W scenografii wątki góralskie pojawiają się w sposób symboliczny, reżyseria polega zaś na komponowaniu poszczególnych żywych obrazów. Na małej scenie warszawskiej opery jest to może jedyne rozwiązanie, choć powoduje statyczność całego spektaklu.

Realizatorzy także starali się pokazać, iż swą "Halką" Moniuszko chciał się wpisać w nurt opery europejskiej dodając do niego polskie akcenty. Tytułowa bohaterka nie jest bowiem zbuntowaną góralską dziewczyną walczącą o miłość. To jedna z wielu typowych w XIX w. romantycznych bohaterek operowych tracących zmysły, gdy zostały porzucone przez ukochanego. Cały drugi akt jest tu właściwie wielką sceną szaleństwa, na jakich opierały się liczne opery Donizettiego czy Belliniego. Tak też potraktowała swą rolę Zofia Witkowska rozgrywając ją w konwencji zwid i marzeń. Nie wiadomo nawet, czy Halka miała dziecko, czy jest to jeszcze jedno jej przywidzenie. W takiej romantycznej konwencji Zofia Witkowska czuje się bardzo dobrze , kreśląc portret Halki niezwykle subtelnymi środkami wokalnymi i jest to niewątpliwie interpretacja niezwykle oryginalna, konsekwentna i precyzyjna muzycznie.

Zofii Witkowskiej świetnie partneruje Adam Kruszewski jako Jontek. Jego jedyną arię w tej wersji ("I ty mu wierzysz") Adam Kruszewski przemienił w dramatyczny monolog, doskonale czując, że społeczne podłoże akcji tej opery, wzbudzające tyle kontrowersji w czasach Moniuszki, tu zostało najpełniej zarysowane. Pozostali wykonawcy wtopili się w tło owych żywych obrazów sceniczno-muzycznych, a z tej zasady wyłamała się jedynie Gabriela Silva ładnie śpiewająca partię Zofii. Tak jak i w nagraniu płytowym sprzed 10 laty dokonanym w Warszawskiej Operze Kameralnej, tak i teraz dyrygował Ruben Silva. Jest to interpretacja bardzo dynamiczna, wydobywająca dramaturgię muzyki Moniuszki, mimo że w małym kanale tego teatru nie zawsze udało się zachować odpowiednie proporcje brzmieniowe poszczególnych grup instrumentów.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji