Artykuły

Białystok. Tajemnica matrykulantów

Piętnaście lat temu o tajemnicy usłyszało blisko 7 tys. osób. Wszyscy dostali specjalne legitymacje, tzw. Matrykuły. Wszyscy nie mieli jeszcze 12 lat. Wszyscy byli w Białostockim Teatrze Lalek.

Jeśli byłeś wśród nich, w latach 1994-95 widziałeś spektakl "Wielka Tajemnica. Pierwsze Spotkanie. Dozwolone do lat 12", przyjdź koniecznie w niedzielę (17.02) o godz. 15.10 do BTL. Jeśli nie byłeś, też przyjdź.

Białostocki Teatr Lalek w ramach obchodów 60-lecia BTL-u zaprasza na spotkanie - akcję "Matrykulanci BTL łączcie się!"

Cóż to za tajemniczy osobnicy - ci Matrykulanci?

Opowiada Wojciech Szelachowski, reżyser:

Monika Żmijewska: Był rok 1994. Wymyślił pan sobie spektakl dla dzieci, na który z zewnątrz nie wejdzie żaden dorosły...

Wojciech Szelachowski: - Takie było założenie. Ja byłem autorem pomysłu i reżyserem, ale spektakl po drodze ewoluował dzięki pomysłom od aktorów i Zbyszka Lisowskiego [obecnie szef teatru Baj Pomorski - red.]. Pomyśleliśmy sobie, że skoro zazwyczaj to dorośli cenzurują dzieci, to dzieci też mogą ocenzurować dorosłych. Ja, jako starsze dziecko, też mogłem w tym uczestniczyć. Aktorzy - wiadomo. Tak więc dzieci wchodziły na spektakl, zamykały się drzwi, dorośli zostawali na zewnątrz. I tylko dzieci poznały scenariusz tamtego przedstawienia. Oczywiście, my - aktorzy, obsługa techniczna i ja pełniliśmy też przyznane role: było ustalone, kto wyprowadza dziecko na siku, uspokaja, gdyby ktoś zaczął np. płakać, albo reaguje na ewentualne bójki.

A zdarzały się takie?

- Zdarzały. Raz też ktoś zaczął wykrzykiwać wulgaryzmy w stronę aktorki. Dzieci najwyraźniej to potrafią. Ale gdy Ala Bach wrzasnęła: "Siadać!" - towarzystwo błyskawicznie się zdyscyplinowało. Przez pół roku przez spektakl przewinęło się siedem tysięcy dzieci. To był przekrój całego społeczeństwa, jeszcze niepełnoletniego. Dzieci łobuziaki, dzieci grzeczne, zamknięte w sobie... Świetny materiał dla socjologa.

Dzieci przychodziły, siadały... i co było dalej?

- Zaczynał się spektakl, który polegał po prostu na spotkaniu. Dzieci z aktorami, klownami, generalnie z aktorami teatru świata. W trakcie spektaklu dzieci, razem z 12 aktorami występującymi w tym przedstawieniu, ślubowały, że nie wyjawią niczego dorosłym z tego, co widziały i słyszały. Oczywiście zdarzało się, że niektóre od razu po wyjściu z sali wszystko opowiadało rodzicom. Ale wiele, jestem pewien, przechowały tajemnice. Po ślubowaniu odbywała się uroczysta immatrykulacja i wszystkim dzieciom rozdawane były Matrykuły - swoiste legitymacje, wydawane przez teatr. Na legitymacjach tych było miejsce na zdjęcie, miejsce na imię i nazwisko, adres oraz miejsce na podpis. Z drugiej strony Matrykuły widniało następujące przesłanie: "Wystawcy niniejszego dokumentu zwracają się z uprzejmą prośbą o okazywanie wszystkim posiadaczom Matrykuł wszelkiej pomocy, jaka może okazać się niezbędna". Jestem bardzo ciekaw, czy ktoś się nią posłużył kiedykolwiek. Może przy przejściu przez ulicę? A może ktoś podstawił Matrykułę pod nos rodzicom i powiedział:- Mamo, tato, czy możecie udzielić mi pomocy w postaci zakupu roweru? [śmiech - red.]

Minęło 15 lat, przyszedł czas, że tajemnicę można wyjawić. Czego dzieci miały nie zdradzać nikomu?

- No dobrze, powiem (śmiech). Wielką tajemnicą, którą aktorzy podzielili się z dziećmi, był np. wiek najstarszych roślin na świecie. Dzieci usłyszały, że są na świecie drzewa, które są starsze od najstarszych faraonów, ba, dwa razy starsze od Chrystusa. I że to wcale nie sekwoja, a sosna kalifornijska, która ma pięć tysięcy lat. Jest w Kalifornii, na wpół zdrewniała, na wpół żywa. Po tym spektaklu pamiętam, jak mój mistrz, nieżyjący już lalkarz Jan Wilkowski, przysłał mi pocztówkę z Kalifornii, na której był przekrój jakiegoś drzewa. I napisał: "Kochany dendrologu, przypatrz się tej osi czasu...". Oś czasu to był przekrój drzewa równie starego jak ta sosna. Czy to nie niesamowite, że urodziny Chrystusa są gdzieś w połowie tego przekroju? A stan wojenny, to tak jakby kora?

Poza opowieściami był jeszcze jakiś wątek związany z drzewami w spektaklu?

- Pokazywaliśmy np. drzewo, które w spektaklu wisiało nad kominem. To była rajska jabłoń, którą ścięliśmy pod koniec listopada, gdy zapadła w sen zimowy. I tak niestety by została ścięta, gdy przebudowywano Legionową. Kosztowała wówczas nas tylko pół litra wódki. Wiodła drugie życie w naszym spektaklu.

Czy jeszcze jakieś tajemnice zostały objawione?

- Na koniec spektaklu, kiedy dzieci jadły watę cukrową, produkowaną dla nich w trakcie przedstawienia, tuż przed opadnięciem kurtyny, aktorzy krzyknęli do dzieci - "My jesteśmy - Strażnicy Wielkiej Tajemnicy!". I to była druga ważna tajemnica. Zaraz po tygodniu od danego przedstawienia prosiliśmy szkoły, z których dzieci były na spektaklu, by przekazały im naszą prośbę. Chodziło o to, by wyjawiły teatrowi - Strażnikowi Tajemnicy swoje sekrety. W zaklejonej kopercie. Nie wszystkie szkoły i klasy odpowiadały. W przypadku jednej zdarzyło się, że dostaliśmy koperty otwarte. Jedna z nauczycielek uznała, że musi tam zajrzeć. Ale większość kopert dostaliśmy zaklejonych przez dzieci. Ostatecznie trafiło do mnie kilkaset tajemnic. Od błahych, po naprawdę dramatyczne. Czasem ktoś pisał, że nie ma sekretów. A ktoś inny np., informował nas, że kiedy rodzice śpią, biegnie do lodówki. Ale dużo było też prawdziwego bólu. Czytanie tych listów do dziś jest dla mnie wielkim przeżyciem emocjonalnym. Wiele tajemnic dotyczyło różnych lęków, cierpień dzieci. Jestem przekonany, że o wielu z nich nie wiedział ani rodzic, ani ksiądz, ani szkoła, a dzieci zaufały tylko teatrowi. Na tym też polega siła teatru. Daje braterstwo przeżycia. Jak widać więc, poza zabawą ta sprawa miała głębokie refleksyjne oblicze. Tak sobie myślę: czas płynie, tajemnice ewoluują, zmieniają się, my się zmieniamy. Zastanawiam się, jak potoczyło się życie tych wszystkich małych widzów naszego spektaklu. Kim są teraz?

Co pan sobie obiecuje po niedzielnym spotkaniu?

- Może uda się stworzyć grupę ludzi, którzy są mocno związani z teatrem, którzy się poznają i będą pomagać sobie nawzajem w życiu? Myślę, że fajne będzie po prostu spotkanie nas wszystkich. Nie wiem, do ilu osób dotrze nasze zaproszenie. Nam udało się dotrzeć do około stu, ale legitymacji przez ten czas wydanych było siedem tysięcy. Dyrektor BTL Jacek Malinowski uznał, że pomysł spotkania matrykulantów jest ciekawy i mógłby stać się ciekawym punktem obchodów 60-lecia teatru. Z czego skrzętnie korzystamy.

Program spotkania?

- Wcześniej kurtyna opadała blisko 40 razy. Teraz przyszedł czas, by podniosła się, otwierając "Wielką Tajemnicę. Drugie Spotkanie. Dozwolone dla wszystkich". Zacznie się w niedzielę, o godz. 15.10, zapraszamy wszystkich, stroje niezobowiązujące. Wstęp wolny. Myślę, że tak jak 15 lat temu, tak i teraz znów się sobie nawzajem przedstawimy. Potem obejrzymy jedno jedyne nagranie z tamtych spektakli, po czym nastąpią wolne wnioski, krótkie wystąpienie reżysera i ukonstytuowanie Klubu Matrykulantów. A na koniec - szampan! Teraz już każdy będzie w wieku, w którym będzie można go pić. Pojawią się aktorzy, niemal wszyscy, którzy wówczas grali, m.in. Piotr Damulewicz, Dorota Wiszowata, Małgorzata Płońska, Adam Zieleniecki, Andrzej Zaborski, Krzysztof Pilat.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji