Artykuły

Zmian nie trzeba się bać

- Gdy zmieniłam kierunek zainteresowań z muzyki na aktorstwo, nie miałam wątpliwości, że żeby cokolwiek ciekawego w tym zawodzie zrobić, muszę ciężko pracować. Nie wierzę w cuda. Czasem się podobno zdarzają, ale nie na zawołanie. Najpewniejszą szansę trwania w tym zawodzie dają konkretne umiejętności. A trwanie jest sukcesem - mówi JOANNA TRZEPIECIŃSKA, aktorka Teatru Polskiego w Warszawie.

Jedna z najpiękniejszych i najlepiej śpiewających aktorek teatralnych, filmowych i telewizyjnych. Na koncie ma kilkadziesiąt ról. Masową popularność dała jej zabawna rola Alutki w serialu "Rodzina zastępcza", który obecnie jest powtarzany. Występuje z własnym recitalem i z muzykami jazzowymi. To z nimi nagrała pierwszą samodzielną płytę pt. "Żarcik a propos". Etatowo związana z Teatrem Polskim w Warszawie.

Jakich piosenek poszukiwała pani na swoją pierwszą płytę?

- Chciałam zaśpiewać o spotkaniu mężczyzny i kobiety. I co z tego może wyniknąć. Jak wiele barw może mieć ta relacja. Na płycie są piosenki zabawne i dramatyczne - o radości spotkania, o oczekiwaniu, o seksie, o bliskości, o samotności, o tęsknocie, o rozstaniu. Twórczość Wasowskiego i Przybory opowiada o tym wszystkim w sposób mistrzowski. Napisali piękne piosenki o miłości szczęśliwej i zawiedzionej. Nostalgia przeplata się u nich z niezwykłym poczuciem humoru. Decydując się na ten wybór szukałam różnorodnych barw, nastrojów, pięknej muzyki i ważnych treści. Jako aktorka zawsze z ogromną uwagą traktuję słowo i nawet w piosence stawiam je na pierwszym miejscu.

Zachwyciła mnie pani nowym wykonaniem światowego przeboju "C'est si bon". W jakich okolicznościach odkryła pani tę piosnkę dla siebie?

- W języku polskim znalazłam cztery wersje "C'est si bon". Wybrałam tę z tekstem Jeremiego Przybory, bo wydawała mi się idealna na rozpoczęcie historii, którą opowiadam na płycie.

Pani motto życiowe brzmi: "Rób coś dobrze albo nie rób wcale". Jest pani konsekwentna w jego zastosowaniu?

- Chciałabym. Wierzę w pracę. Od piątego roku życia chodziłam do szkoły muzycznej. Mam za sobą doświadczenie wieloletniej pracy i świadomość, że żeby coś miało artystyczny wyraz, nie wystarczą same zdolności. Potrzebny jest trening. Wszyscy, którzy chodzą do szkoły muzycznej, mają tego absolutną pewność. Brak warsztatu, brak sprawności zawodowej uniemożliwia zbudowanie relacji z widzem na wysokim artystycznie poziomie. Gdy zmieniłam kierunek zainteresowań z muzyki na aktorstwo, nie miałam wątpliwości, że żeby cokolwiek ciekawego w tym zawodzie zrobić, muszę ciężko pracować. Nie wierzę w cuda. Czasem się podobno zdarzają, ale nie na zawołanie. Najpewniejszą szansę trwania w tym zawodzie dają konkretne umiejętności. A trwanie jest sukcesem. To trudny zawód. Choć widzowie pamiętają nas głównie ze względu na sukcesy, to nawet najwybitniejsi aktorzy musieli unieść ciężar porażki. Niełatwo wytrzymać ciągłe ocenianie.

Od pewnego czasu jest pani matką samotnie wychowującą dwóch chłopców. Czy udało się pani zafundować im piękne dzieciństwo?

- Staram się, jak każda mama. W życiu mamy wzloty i upadki. Gdy wychowuje się samemu dzieci, nie zawsze wszystko idzie tak, jakbyśmy tego pragnęli. Wydaje mi się, że dzieciństwo moich synów jest ciekawe.

Przejawiają zainteresowanie aktorstwem, teatrem?

- Nie mam pojęcia, co z nich wyrośnie. Obaj uczą się muzyki. Od dziecka chodzą do teatru. Wcześniej odwiedzali dziecięce, teraz wolą sztuki dla dorosłych, które w ich ocenie są prawdziwsze. Dorastają. Nie chcą już wierzyć w Mikołaja i bociany.

W jednym z wywiadów powiedziała pani: "To, że chciałam dać moim dzieciom piękne dzieciństwo, było powodem rozstania z ich ojcem". Jak to należy rozumieć?

- Jeżeli dwoje dorosłych ludzi nie umie stworzyć rodziny, to może powinni się rozstać i tworzyć ją osobno z korzyścią dla dzieci.

Czyli wierzy pani w jeden dobry model rodziny?

- Nie. Ale pamiętam ze swojego dzieciństwa taki, dzięki któremu byłam szczęśliwym dzieckiem. Ludzie bardzo różnie żyją i nie ma jednego sposobu na udane życie, na dzieciństwo, na udane związki.

Czy nawet w sytuacji skrajnej, jaką jest rozwód, istnieje szansa zawalczenia o szczęście naszych dzieci?

- Mam taką nadzieję.

Dzieci często zadają trudne pytania. Czy już je pani zadały?

- Zadają mnóstwo pytań, ale nie dzielę ich na łatwe i trudne. Po prostu rozmawiamy.

Słyszałem, że zatrudniła pani do chłopców męskiego opiekuna. Czy jest to korepetytor, czy ktoś zupełnie inny?

- Z uwagi na mój charakter pracy, popołudniowy i wieczorny, nie zawsze mogę ich dopilnować. Musi być ktoś, kto przejmie tę rolę. Zatrudniłam młodego człowieka. Spędza z nimi do dwóch godzin dziennie.

Jak traktują biologicznego ojca?

- Jak tatę. Kochają go.

Nie boi się pani zmian, które zachodzą w pani życiu?

- Bywają ekscytujące. Na przykład ja w tym roku zmieniłam teatr. Po dwudziestu paru latach przestałam być aktorką Teatru Studio. Teraz jestem aktorką Teatru Polskiego w Warszawie. W tym roku teatr ten obchodzi jubileusz stulecia istnienia. Jestem dumna, że mogę wpisać się w jego historię. W tym sezonie zagram w dwóch przedstawieniach. W grudniu 2012 roku miałam premierę na Małej Scenie spektaklu "Wszędzie jest wyspa, Tu" opartego na poezji Wisławy Szymborskiej. Do wierszy dopisano świetną muzykę. Powstał godny polecenia wieczór poetycko-muzyczny. Bardzo ciekawy materiał, mieniący się różnymi barwami, wyreżyserowany w ciekawy sposób przez Magdę Smalarę. Zaczęłam próby do "Zemsty". Zagram Podstolinę. Wiele lat temu, kiedy grałam Klarę, marzyło mi się, że może za parę lat... Marzenie się spełnia, bo znajdę się w wybitnym towarzystwie Andrzeja Seweryna, Daniela Olbrychskiego, Papkina zagra Jarosław Gajewski. Reżyseruje Krzysztof Jasiński. Zmian nie trzeba się bać. Zawsze, gdy coś się kończy, zaczyna się coś nowego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji