Artykuły

Coraz straszniejszy dwór

Inscenizacja "Strasznego dworu" w reżyserii Andrzeja Żuławskiego niemal jednogłośnie została okrzyknięta przez media i rozmaite autorytety muzyczno-teatralne jako wielki skandal. Okazuje się jednak, że spektaklowi towarzyszą kolejne - mówiąc delikatnie - nieporozumienia, które zresztą stają się specjalnością warszawskiej sceny operowej. Z lektury teatralnego afisza wynika, iż przedstawienie "Strasznego dworu" nie ma... reżysera, a jedynie jego współpracownika. Błąd drukarski, złośliwość grafików projektujących ów plakat? Nic z tych rzeczy - Żuławski po prostu sam zażyczył sobie zdjęcia swego nazwiska z afisza. Powód? Otóż przedstawienie zostało przygotowane przez reżysera z dwiema obsadami śpiewaków i tancerzy. Tymczasem teatralne związki zawodowe - mające tam do powiedzenia więcej niż jakikolwiek autorytet artystyczny - zadecydowały, iż zaśpiewa i zatańczy kto inny, czyli trzecia alternatywna obsada. Nie trzeba dodawać, iż predyspozycje jej członków nie zostały nigdy potwierdzone ani przez Żuławskiego, ani przez dyrektora artystycznego Grzegorza Nowaka. Mimo to obsada ta wystąpiła przed publicznością. Na łamach "Przeglądu Tygodniowego" ukazała się wypowiedź rozgoryczonego Żuławskiego. Czytamy w niej m.in.: "W Europie byłaby to rzecz nie do pomyślenia. To są obyczaje rodem z Albanii". Reżyser nie jest pierwszy, który podaje przykład Albanii jako synonimu wszelkiego zła (kraj ten skądinąd też leży w Europie). Nam wydaje się, że rządy związków zawodowych w sztuce są wynalazkiem typowo polskim.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji