Artykuły

Trzaskalski o długopisie Wałęsy

- Na początku długopis z Papieżem był dla mnie symbolem dość zabawnym, a nie czymś niezwykłym i patetycznym - mówi reżyser PIOTR TRZASKALSKI, autor etiudy filmowej o historycznym długopisie Lecha Wałęsy.

Rozmowa z reżyserem Piotrem Trzaskalskim o jego filmie "Długopis", który 31 sierpnia pokaże TVP.

W środę 31 sierpnia o godz. 21.25 w I programie Telewizji Polskiej zostanie pokazanych 13 etiud zrealizowanych dla uczczenia wydarzeń Sierpnia '80. Każdy kilkuminutowy film to indywidualna wypowiedź reżysera, odmienna w treści i formie (dokument, fabuła, wideoklip, wywiad). Etiudy ułożono w porządku chronologicznym. Filmy wyreżyserowali m.in. Juliusz Machulski, Jan Jakub Kolski, Filip Bajon, Krzysztof Zanussi, Robert Gliński. Piąta w kolejności będzie etiuda "Długopis" Piotra Trzaskalskiego, twórcy "Ediego" i czekającego na premierę "Mistrza". Mieszkający w Łodzi reżyser opowiada historię Janusza (gra go Waldemar Czyszak, aktor Teatru Nowego), który robi wielgachne długopisy z Papieżem, ale ludzie nie chcą ich kupować. Zajęcie męża nie cieszy żony (Elżbieta Okupska) do czasu, gdy długopis trafia w ręce Lecha Wałęsy. Teraz małżeństwo zaczyna wierzyć, że nadchodzą lepsze czasy. Dosłownie i w przenośni.

Lech Wałęsa o długopisie:

Dostałem go na bramie. Nie pamiętam, chyba wtedy przemawiałem. Myślałem, że to jakieś berło, i się tym bawiłem. Machałem na lewo i prawo. Aż się nim drapnąłem po ręce i zobaczyłem, że to długopis. Nawet mi się spodobał. A że jakoś tak niedługo potem było podpisanie tych porozumień, to pomyślałem, że należy go użyć. Ile ja miałem potem problemów i kąśliwych uwag z tego powodu! A po co ten długopis, a po co się popisywać?

Prawdziwe losy chałupnika

Krzysztof Kowalewicz: Co Pan robił w sierpniu 1980 r.?

Piotr Trzaskalski: Odpoczywałem od szkoły. Biegałem za piłką i miałem zespół muzyczny z Wojtkiem Lemańskim. On grał na skrzypcach, ja na gitarze.

A polityka?

- Nie miałem z nią wtedy do czynienia, choć oczywiście była obecna w moim domu. Rodzice mieli nastawienie mocno antykomunistyczne i bardzo przejmowali się tym wszystkim, o czym mówiono w dzienniku telewizyjnym i Radiu Wolna Europa.

Zapadł Panu w pamięci długopis Wałęsy?

- Tak, ale nie podczas podpisywania porozumień sierpniowych. Zwróciłem na niego uwagę dopiero przy kolejnych rocznicach, gdy puszczano archiwalne materiały. Na początku długopis z Papieżem był dla mnie symbolem dość zabawnym, a nie czymś niezwykłym i patetycznym. Pomyślałem, że Wałęsa to człowiek obdarzony specyficznym poczuciem humoru, jeżeli do tak ważnych podpisów używa tandetnego przedmiotu, a nie eleganckiego pióra.

Długopis trafił do muzeum.

- I słusznie. W końcu stał się narodowym symbolem. Ten długopis nadaje humanitarny wyraz historii. Pokazuje, że zmiany zapoczątkowane przez "Solidarność miały być właśnie bardzo ludzkie.

Dlatego zdecydował się Pan zbudować historię wokół długopisu?

- Długo zastanawiałem się z Wojtkiem Lepianką, jak do tego podejść. Nie chcieliśmy zrobić historii na kolanach. Nie potrafiliśmy uderzyć w patetyczny ton. Napisaliśmy scenariusz, który niemal w całości okazał się zarysem prawdziwej historii producenta tych pisaków. Dotarliśmy do niego już po napisaniu fabuły. Dzisiaj ten człowiek ma wielką firmę pod Krakowem. Jest potentatem, a zaczynał jako chałupnik od dwóch wtryskarek.

Aż w końcu zarobił na historii.

- On też tego nie ukrywa. Dziś mówi z radością, że historia "Solidarności" pozwoliła mu odnieść największy marketingowy sukces w życiu. Ale nie mógł tego zakładać. Przecież po stanie wojennym wszystko jeszcze było możliwe.

"Długopis" ma tylko opowiadać o historii?

- To film o pasji i chęci uwolnienia się od stereotypów. Jeśli się zsyntetyzuje wszystko, czego dokonała "Solidarność", to dojdziemy do wniosku, że najważniejsza była świadomość wolności. Dziś stoimy przed pytaniem, co z nią zrobić. O tym mówię też w swoim nowym filmie "Mistrz".

U nas nie ma tradycji tematycznych składanek filmowych. Co Pan o nich myśli?

- Dobrze jest, gdy zaproponuje się reżyserom jakiś ważny temat. Oczywiście całość może mieć różny poziom. To zależy od temperamentu twórców, ich aktualnej dyspozycji. Ale zawsze w takim projekcie zdarzy się kilka perełek.

Znalazł się Pan w nobilitującym gronie. Paraliżowało to Pana w pracy?

- Cieszyłem się, że mogę uczestniczyć w tym projekcie, bo rzadko zdarza się możliwość spotkania doświadczonego pokolenia reżyserów z młodszymi twórcami. Z pewnością każdy będzie porównywał swój film z innymi. Te, które widziałem na kolaudacji, były interesujące.

Na zdjęciu: Lech Wałęsa podpisuje porozumienia sierpniowe.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji