Artykuły

Łódź. Gabriela Muskała spotkała się z widzami

- Wciąż uciekam z szufladek. Ciągle szukam. Mam takie warunki, że mogę grać bardzo różne role - mówi Gabriela Muskała, która była gościem "Spotkań u Jaracza"

- Zdążyła być małą dziewczynką w krainie Oz, Anią z Zielonego Wzgórza, szukała szczęścia jako Irina i Merylin Mongoł, w końcu wzięła się za sprzątanie, a na dodatek doszła do osiemdziesiątki - zapowiedziała aktorkę prowadząca spotkanie Renata Sas. W teatrze Jaracza na wieczór z Gabrielą Muskałą przyszło prawie 100 widzów. Początkowo przygotowano miejsca dla 40.

Muskała marzyła o karierze aktorskiej od dziecka. Jako ośmioletnia dziewczynka zagrała główną rolę w "Kopciuszku". Ale to jej nie wystarczyło. - Chciałam być jednocześnie księciem, macochą, złymi siostrami - wylicza. Jej pierwsza recenzja nie była pochlebna. - Moja starsza siostra Monika stwierdziła, że to najgorsze przedstawienie, jakie widziała - wspomina.

Pół życia spędziła na wsi. Wychowywała się w Ołdrzychowicach chłopskich. Najpierw chciała być baletnicą, później - panią Puchalską. Jej idolem był Włodzimierz Puchalski, reżyser i operator filmów przyrodniczych i krajoznawczych. Myślała, że "puchalski" to zawód.

Zaprzyjaźniała się ze świniami i królikami, na cmentarzu poniemieckim hodowała ślimaki. Miała kurkę, która chodziła za nią jak pies. - Pewnego dnia znikła - opowiada aktorka. - Na obiad był rosół.

Pierwszy raz wyjechała z Ołdrzychowic (bez mamy, jak sama podkreśla) na konsultacje do szkół filmowych. W Warszawie usłyszała, że trzeba by jej wybić wszystkie zęby i wstawić nowe, bo tak sepleni. W Łodzi Bronisław Wrocławski stwierdził: - Dziecko, pięknie mówisz, ale jeśli przyjdzie 10 takich zdolnych, ale dużych i dorodnych, to weźmiemy tych 10.

Bała się nie tylko egzaminatorów, ale też zdających, którzy wydawali jej się niezwykle pewni siebie. Wyglądała jak dziewczynka. To był jej największy kompleks. Okazał się zbawienny - takich aktorek brakowało. Zaczęła studia w łódzkiej Filmówce, a na drugim roku już grała. Kiedy pewnego dnia Mariusz Grzegorzek zaproponował jej dramatyczną rolę w "Agnes od Boga", tak różnej od dotychczasowych, mówiono "To aktorka dobra, ale komediowa. Czy sobie poradzi?". Gdy po latach Anna Wieczur-Bluszcz obsadziła ją w "Być jak Kazimierz Deyna" (premiera 1 marca), zaczęto się zastanawiać "To aktorka dobra, ale dramatyczna. Czy da sobie radę?". - Wciąż uciekam z szufladek - mówi Gabriela Muskała. - Ciągle szukam. Mam takie warunki, że mogę grać bardzo różne role.

Początkowo do filmu podchodziła nieufnie. - Myślałam, że to jedno wielkie oszustwo - przyznaje. - Jak można grać, że jest się na czyimś pogrzebie, a dopiero później, że się go poznaje? Zrozumiałam jednak, że to zupełnie inne medium niż teatr. Trzeba mieć postać umocowaną w sobie.

Oglądaliśmy ją nie tylko na deskach teatru Jaracza, ale również w filmach "Wymyk" i "Cała zima bez ognia" Grega Zglińskiego, "Rozmowie z człowiekiem z szafy" Mariusza Grzegorzka, "Nie tym człowieku" Pawła Wendorffa czy seriach telewizyjnych: "Ja to mam szczęście", "Paradoks", "Wszystko przed nami". Nie tylko gra, ale również pisze - opowiadania, a ostatnio scenariusz. Próbuje też sił jako reżyserka. Trwają prace nad jej pierwszym filmem dokumentalnym o znajomej z Krakowa, która prowadziła maleńki zakład fryzjerski.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji