Artykuły

Całe życie oddałam temu miastu!

Myślę, że miałam istotny wkład w to, że dla Łodzi ocalał Teatr Nowy, którego byłam dyrektorem. Budynek był w bardzo złym stanie technicznym. "Parking w tym miejscu miasta bardzo by się przydał" - mówiono w ówczesnych kręgach władzy - rozmowa z MIROSŁAWĄ MARCHELUK.

Anna Gronczewska: Pamięta Pani swoje pierwsze spotkanie z Łodzią?

Mirosława Marcheluk: Tak, przyjechałam na egzaminy wstępne do szkoły filmowej. Kiedy już zaczęłam studia i tu zamieszkałam, to nie mogłam się w tej Łodzi połapać. Nie miałam punktów architektonicznego odniesienia, wszystko wydawało mi się podobne. Musiałam się Łodzi nauczyć. Tym niemniej przyjechałam tu, zostałam i na zachęty wyjazdu do Warszawy zawsze odpowiadałam: Dlaczego? Przecież tu też jest publiczność, i to ważna publiczność. Łódź nie jest gorsza od Warszawy.

Nie chciała Pani nigdy wyjechać do stolicy?

- Jakoś nie miałam pędu na Warszawę. Dziś myślę, że może nie było to dla mnie zawodowo dobre.

Dlaczego?

- Najtrudniej być prorokiem we własnym kraju. Być może moja kariera zawodowa potoczyłaby się wtedy inaczej.

A jak było w Łodzi?

Nigdy nie narzekałam na łódzką publiczność. Przez całe moje zawodowe życie dostawałam mnóstwo wyrazów uznania i sympatii, i - mogę powiedzieć - serdecznego ciepła. A łódzki teatr miał bardzo dobrą markę. Przecież to Warszawa przyjeżdżała do Teatru Nowego na przestawienia Kazimierza Dejmka. Oprócz teatru Dejmka, inne łódzkie teatry też były przyzwoite. To czyniło Łódź ważnym i żywym ośrodkiem teatralnym. Do tego jeszcze Łódź była najważniejszym w Polsce centrum filmowym. Dziś z najwyższym smutkiem muszę powiedzieć, że zniszczono życie filmowe miasta. Nie ma już przecież Wytwórni Filmów Fabularnych. A to była wizytówka Łodzi. Kiedy przechodzę koło wznoszonego właśnie w tym miejscu hotelu DoubleTree by Hilton, to serce mi się kroi! Bo pamiętam, jak jeszcze nie tak dawno buzowało tu filmowe życie! A oprócz tego w Łodzi były też Wytwórnia Filmów Oświatowych, a także Studio Opracowań Filmów, czyli dubbing. Dziś ich już nie ma. Szkoda. Szkoda, że nie walczono o te instytucje. Dodajmy jeszcze Teatr Telewizji. Ten łódzki był najlepszy w Polsce!

Wrócę jeszcze do początków Pani przygody z Łodzią. Marzyła Pani, by studiować w szkole filmowej?

- Nie całkiem. Natknęłam się jedynie na absolwentów łódzkiej szkoły filmowej. A dla nich oczywiste było, że studiować można tylko w Łodzi, nie w Warszawie. Jestem bardzo rada, że tak się stało i że wybrałam Łódź. W szkole filmowej trafiłam na znakomitą kadrę pedagogiczną. Mimo że nie zawsze byli to ludzie o światowych, ogólnopolskich nazwiskach. Byli bardzo dobrymi pedagogami. Czasy łódzkich studiów wspominam bardzo dobrze. Potem sama uczyłam w tej szkole. A pracę w niej podjęłam zaraz po studiach.

O Łodzi mówiło się, że to szare miasto. Dziś jest bardziej kolorowa?

- Skądże! To, że ktoś pomaluje kolorowo kamienice nie oznacza, że to barwne miasto. Tu musi coś się dziać, musi zależeć ludziom, by wszystko zmieniało się na lepsze. A tymczasem wszystko ulega likwidacji. Ja oczywiście wrosłam, wsiąkłam w tę Łódź. Bardzo mi zależy, by życie w niej było kolorowe i twórcze. Myślę, że miałam istotny wkład w to, że dla Łodzi ocalał Teatr Nowy, którego byłam dyrektorem. Budynek był w bardzo złym stanie technicznym. "Parking w tym miejscu miasta bardzo by się przydał" - mówiono w ówczesnych kręgach władzy. Dopiero moja i mojego zastępcy interwencja w Ministerstwie Finansów spowodowała,

że dostaliśmy pieniądze na remont teatru. Zaczęła się jego radykalna modernizacja. A jak się skończyła - to "zniknęłam z pola widzenia". Ale Teatr Nowy w tym miejscu nadal istnieje. I z tego jestem dumna.

Ma Pani w Łodzi wiele bliskich dla siebie miejsc?

- Czy ja wiem? Gdzie trzeba jestem, gdzie potrzeba idę.Wiele lat mieszkałam na ulicy Pogonowskiego, w domu aktora. I chyba najbliższe jest mi centrum Łodzi, w którym znajdują się łódzkie teatry. A na spacer wybiera się Pani do Lasu Łagiewnickiego ?Gdy chcę pospacerować, odprężyć się, to jadę do znajomych, którzy mieszkają poza Łodzią. Ale las łagiewnicki też odwiedzam. Oraz park na Zdrowiu.

W Łodzi spędziła Pani większość swego życia. Czuje się Pani łodzianką?

- Gdy mnie ktoś pyta skąd jestem to odpowiadam, że z Łodzi. Całe moje życie oddałam temu miastu!

Co w tym mieście może się podobać?

- Gdy byłam jeszcze dyrektorem Teatru Nowego udało mi się zaangażować reżysera z Francji. Rzecz jasna, uważaliśmy, że koniecznie musi zwiedzić Warszawę. Udało się zorganizować mu taką wycieczkę. Kiedy wrócił, zapytałam o jego wrażenia. Odpowiedział krótko: "Było nieźle, ale Łódź jest piękniejsza!". I pewnie coś w tym jest. To miasto, mimo że w XIX wieku rozwijało się w dramatycznie szybkim tempie, ma coś w sobie. Choć oczywiście tak szybki rozwój wycisnął swoje specyficzne piętno. Ale zawsze trzeba pamiętać, że Łódź prawa miejskie dostała od króla Władysława Jagiełły 29 lipca 1423 roku!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji