Artykuły

Schiller - koniec edycji "Pism"

Ostatni po "Teatrze demokracji ludowej" tom pism Leona Schillera "Pro domo nostra" obejmuje lata 1951-54, od banicji z teatru aż do śmierci autora - o książce pisze Hanna M. Karpińska w Nowych Książkach.

Księga potężna, ponadsześćsetstronicowa zawiera teksty programowe, jak ten o tradycjach realizmu w teatrze polskim, wspomnienia (m.in. o twórcy zrębów nauki o teatrze Mieczysławie Rulikowskim, Damianie Damięckim, Józefie Węgrzynie czy Teofilu Trzcińskim), teksty okolicznościowe na jubileusze wielkich aktorów (m.in. Solskiego i Leszczyńskiego), referaty naukowe, przemówienia, noty reżyserskie. Prawdziwa pasja teatralna wtłaczana jest w gorset ideologii, bo - pamiętajmy - były to czasy najbardziej jadowitych ukąszeń socrealizmu (proklamował go jako jedyny obowiązujący kierunek minister kultury Włodzimierz Sokorski w styczniu 1951), czasy zakłamania, drętwej nowomowy, podlizywania się władzom za cenę intelektualno-artystycznego przemytu wartości, na których twórcom najbardziej zależało. Te gry Schillera z władzą są tyleż heroiczne, co żałosne i beznadziejne. Podejrzewam, że najmłodsi czytelnicy, czyli studenci, w dużej mierze nie zrozumieją stosowanej przezeń stylistyki. Warto wszakże tom przejrzeć, a na pewno uważnie przeczytać znakomicie skonstruowaną kronikę życia i twórczości, opatrzoną licznymi, co bardziej wymownymi cytatami, opracowaną przez Annę Chojnacka.

Początkowa kariera Leona Schillera i jego szybki upadek w powojennej Polsce są nader pouczające. Tom Teatr demokracji ludowej zamyka w grudniu 1950 słynny zapis: "Myśmy przeprowadzili reformę rolną, my upaństwowiliśmy przemysł, myśmy mnie usunęli z teatru". W Pro domo nostra w zapisie z 4 maja 1954 zacytowano słowa Jerzego Leszczyńskiego nad grobem reżysera: "Drogi nasz Lulku! My, Twoi towarzysze pracy, w tej ciężkiej i bolesnej dla nas chwili, ślubujemy Ci kroczyć droga przez Ciebie wskazaną: drogą naszej polskiej, wielkiej sztuki, której oddałeś bez reszty cały swój piękny żvwot bezkompromisowego artysty. Ty byłeś Księciem Niezłomnym naszego teatru!". Księciem na wygnaniu, powtórzmy. Schillera wciąż jeszcze roznosiła energia, rzucił się w wir pracy naukowej, sprowadził do Warszawy Zbigniewa Raszewskiego, zorganizował zakład teatru w Instytucie Sztuki PAN i założył "Pamiętnik Teatralny". Uczestniczył w naradach, działał w partii, związkach twórczych, radach programowych (np. pisma "Teatr" czy Rady Artystycznej przy MKiS), był edytorem, reżyserował w operze. Zaszczytów - bardziej jednak pozornych niż prawdziwych, bo na najwyższym szczeblu mało się z nim liczono - miał bez liku. Najważniejsze z naszej dzisiejszej perspektywy jest może to. że do końca zachował szacunek macierzystego środowiska, z którego na siłę go wykorzeniono. Stąd pompatyczne. cytowane tu deklaracje Leszczyńskiego, które jednak doskonale odzwierciedlały pozycję Schillera w tym, co dziś nazwalibyśmy rankingiem wewnętrznym.

Schiller był wielkim człowiekiem i artystą. Przenikliwym i naiwnym zarazem, co przy jego obezwładniającej erudycji nadawało mu ludzki rys. Zdumiewające, że od śmierci w 1954 do ukończenia pomnikowej edycji pism w 2004 minęło pół wieku. Żal, że już coraz mniej jest na świecie tych, którzy na własne oczy widzieli inscenizacje Schillera, choćby legendarne, powojenne wystawienie Krakowiaków i górali. W styczniu tego roku zmarła Barbara Fijewska, choreografka i reżyserka, która jako ostatnia wielokrotnie rekonstruowała Schillerowską inscenizację Kramu z piosenkami. Wymierają świadkowie historii, ale książki pozostają. Choć więc długo to trwało, bądźmy radzi, że pisma Schillera (którego stylu - niezwykłego, barokowej konstrukcji, pełnego dygresji - nie sposób naśladować) wreszcie wychynęły niemal w komplecie z archiwów i przybrały postać książek.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji