Nieboska Komedia na bydgoskiej scenie
JESZCZE Mickiewicz, omawiając w wykładach paryskich "Nie-boską" zwrócił uwagę na podjęcie przez Krasińskiego problematyki walki społecznej. Na pewno ta właśnie problematyka przyczyniła się do spopularyzowania utworu (wydanego w 1835 r.) w wielu krajach, do przekładu "Nie-boskiej komedii" na wiele obcych języków (m. in. na rosyjski, niemiecki, angielski, szwedzki), do powodzenia dramatu na scenach poza Polską. W przeciwieństwie do znakomitej większości naszych wielkich poetów romantycznych Krasiński podjął nowatorsko temat ogólnoludzki! Inna rzecz, że spojrzenie poety-arystokraty na przebieg, charakter i cel walki klasowej proletariatu jest jednostronne.
Mimo widocznego w "Nie-boskiej" współczucia dla cierpiących , wyzysk i ucisk, mimo bardzo ujemnej charakterystyki świata feudałów, bankierów i kupców, mimo wyrażonego ustami hr. Henryka przeświadczenia o konieczności odejścia zdegenerowanej, pasożytniczej klasy - pogląd Krasińskiego na walkę proletariatu budzić dziś musi zastrzeżenia. M. in. dlatego, że autor "Nie-boskiej" dostrzega tylko destrukcyjne działanie rewolucji, tylko rozpasanie tłumu, nie wierzy zaś w możliwość pozytywnych przeobrażeń świata na skutek wyzwoleńczej walki proletariatu. Trudno oczywiście winić Krasińskiego o to, że 135 lat temu nie umiał i nie mógł ani poprawnie przewidzieć procesów społecznych, ani zrozumieć istoty walki klasowej, która zwycięsko rozegrała się dopiero w XX wieku.
Obrazy wojny domowej i sceny z życia zrewoltowanych tłumów w III i IV części ,, Nie-boskiej" przesłonić mogą niejednemu zasadniczy zamiar twórczy autora w "Nie-boskiej" jako całości.
Dramat jest bowiem obrachunkiem z fałszywą postawą w życiu. I tak główny bohater sztuki (której pierwotny tytuł miał brzmieć "Mąż") - hr. Henryk - w imię "poezji" goni za marami, wpędza w obłęd żonę, nie umie być dobrym ojcem, jest pełnym zakłamania wewnętrznego, romantycznym pozerem, stale "układa dramat". Jeżeli w rewolucji społecznej staje na czele feudalno-burżuazyjnego obozu, czyni to nie z głębokiego przekonania o słuszności sprawy, lecz w imię żądzy sławy, dla rozkoszowania się władzą, dla "poetyckich" wzruszeń. Motyw obrony tradycji ojców i religii jest nieprzekonywujący, bo wiara Henryka jest przecież arcywątpliwej natury.
Zakochany w swej myśli władczej jest również (co trafnie zauważył w programie teatralnym Zygmunt Wojdan) antagonista Henryka, wódz zrewoltowanych tłumów - Pankracy. I ten racjonalista i zimny kalkulator w gruncie rzeczy pogardza tłumem. Gdy zwycięstwo odnieśli rewolucjoniści, Pankracy widzi wokół siebie pustkę, nagle się załamuje, umiera w obliczu wizji Chrystusa. Zapewne (i pod tym względem również zgadzam się z inscenizatorem i reżyserem Z. Wojdanem) - wizji subiektywnej! Inna sprawa, jak ocenić atmosferę końca świata i katastrofizm w utworze Krasińskiego, jaką rolę przypisać nawet tej subiektywnej wizji dla zrozumienia idei utworu? Jak wiadomo, panują wśród komentatorów w tym punkcie b. rozbieżne sądy.
W koncepcji Z. Wojdana zarówno hr. Henryk, jak Pankracy są przywódcami nieprzydatnymi psychicznie do swych zadań. Założywszy jednak u Pankracego już poprzednio, przed, końcem walki, wątpliwości, brak konkretnego planu i przypisując załamanie się nerwowemu wyczerpaniu, trudno uwierzyć, aby wódz rewolucjonistów i racjonalista ginął od... halucynacji. Niemniej uwarunkowanie klęski obu czołowych bohaterów prawami psychologii i psychopatologii stanowi twórcze odczytanie romantycznego dramatu, zbliża sztukę dzisiejszemu widzowi.
Wydaje mi się, że w interpretacji ,,Nie-boskiej" na bydgoskiej scenie główny akcent miał padać na dramat zachowań i postaw, przede wszystkim Henryka i Pankracego. Stąd raczej dyskretne potraktowanie scen masowych.
Na dobro reżyserii Zygmunta Wojdana zapisać należy uwzględnienie wszystkich zasadniczych wątków sztuki, nadanie zwartości i płynności spektaklowi, ułożenie scen w bardzo przejrzyście zbudoną całość. Reżyser - chyba słusznie -- miejscami nieco zmodernizował patetyczny styl, dokonał też transferu pewnych kwestii, np. włożył niektóre partie prologu w usta scenicznych postaci, nie wprowadził narratora. Od strony układu scen, kostiumów, potęgowania dramatycznych akcentów był to - moim zdaniem - wyjątkowo piękny spektakl, przedstawienie odbywało się na jednolitym tle, przy wprowadzeniu tylko najpotrzebniejszych elementów dekoracyjnych, służących jako pomoc dla wyobraźni (scenografia Zenobiusza Strzeleckiego). Podkreśliłbym też dużą rolę nastrojowej ilustracji muzycznej Zbigniewa Turskiego.
W przedstawieniu występuje kilkadziesiąt postaci. Większość wykonawców występowała więc w dwóch i więcej rolach. Jest rzeczą niemożliwą dla recenzenta uwzględnić wszystkie role epizodyczne, a nawet drugoplanowe. Czesław Stopka jako hr. Henryk odtworzył dostatecznie przekonywająco dzieje i losy romantycznego pozera, chociaż nie wszystkie etapy ewolucji psychicznej rysowały się w tym ujęciu dostatecznie plastycznie. Pankracy w ujęciu Zbigniewa Mamonta wypadł, w moim odczuciu, nieco za blado, za miękko, jak na wodza rewolucjonistów. Może jednak pewna dyskrecja w charakterystyce była celowa, zamierzona?
Jak każdy wybitny utwór, jest "Nie-boska" dramatem wielowarstwowym, kontrowersyjnym. Również bardzo trudnym do wystawienia! Z dużym sukcesem artystycznym podjął się dyr. Wojdan tego zadania, dając próbę własnej oryginalnej interpretacji i przemyślawszy efektowny (ale nie efekciarski) kształt sceniczny dla romantycznej sztuki. Nastrój zainteresowania i skupienia na widowni dowiódł, że sztuka z 1835 roku może zrobić duże włażenie, że "wciąga" widzów.