Artykuły

Trup w każdej szafie

Ani przez moment nie zbliżamy się do poznania faktycznego przebiegu wydarzeń - o spektaklu "Zbrodnia" w reż. Eweliny Marciniak z Teatru Polskiego w Bielsku-Białej prezentowanym na XV Festiwalu Sztuki Reżyserskiej Interpretacje pisze Michał Centkowski z Nowej Siły Krytycznej.

Pierwszym spektaklem konkursowym XV Interpretacji była "Zbrodnia" w reżyserii Eweliny Marciniak z Teatru Polskiego w Bielsku-Białej. Przedstawienie, inspirowane opowiadaniem Gombrowicza, pokazuje, dlaczego warto być konsekwentnym w udawaniu, że nikogo nie ma w domu. Jeśli tatuś ukradł dwadzieścia tysięcy i umarł, a w dodatku jego zwłoki znajdują się w sypialni na piętrze, to może lepiej nie otwierać drzwi, gdy usłyszy się natrętne pukanie?

Bohaterowie intrygującej, dynamicznej i świetnie zrealizowanej przez Ewelinę Marciniak inscenizacji decydują się jednak wpuścić śledczego do domu.

Ściany, podłogi pokryte zostały drewnianą boazerią oraz tapetą w palemki, w pokoju dziecięcym znajduje się stos złotych czaszek jak z wystawy Hirsta. Trochę jak w "Miasteczku Twin Peaks", trochę jak w "Czterech pokojach" Rodrigueza i Tarantino, a trochę, co nie bez znaczenia, jak u Egdara Allana Poe przeniesionego na grunt kina hiszpańskiego. Domownicy też jacyś tacy dziwni. Pani domu Maria K., przypominająca nieco śp. Amy Winehouse, w wykonaniu Marty Sawickiej przeraża. Jednak przeraża w uroczym, nieco kampowym stylu, trochę jak dr Frank-N-Furter z "Rocky Horror Picture Show". Jej córka Cecylka (w tej roli Jaśmina Polak), targana narastającym napięciem seksualnym, uwikłana w niedwuznaczne relacje z wielkim nieobecnym - ojcem Henrykiem K., próbuje uwieść detektywa stylizowanego na agenta Dale'a Coopera. Nieco z boku czai się, zamknięty w ciemnej otchłani, brat Cecylki - ilustruje historię swej rodziny psychodelicznymi rysunkami krwawej jatki, które mozolnie przez cały spektakl maluje kredą na czarnej tablicy. Od czasu do czasu zza kulis wyłania się siostra denata, wyraźnie nieprzychylna małżonce brata. Jadwiga Grygierczyk pojawia się na scenie w coraz to nowych fatałaszkach, przypominając to zakonnicę z "American Horror Story", to znów prostytutkę z filmów Almodovara, by ostatecznie obie te fascynujące kreacje w sobie połączyć.

Co dzieje się zatem przez te 70 minut na scenie? Dzieje się bardzo wiele i zarazem nie dzieje się nic. Poznajemy kolejno wersję zdarzeń każdego z domowników. Wszyscy próbują coś ugrać, udają przed śledczym. Nikt jednak ostatecznie nie ujawnia prawdy. Ani przez moment nie zbliżamy się do poznania faktycznego przebiegu wydarzeń. Żona zabiła męża, siostra zamordowała brata, córka pozbawiła życia tatusia? A może to tatuś zadźgał rodzinę scyzorykiem szwajcarskim przy kolacji?

Ta ożywcza, zwłaszcza po początkowej udręce życia festiwalowego, historia jest zabawną intertekstualną grą, która dowodzi naszych poznawczych ograniczeń.

***

Maria K. podnosi kolejne fragmenty drewnianego parkietu, niczym wieko trumny, po czym kładzie się w odsłoniętym dole. A jeśli to nie boazeria? Może jesteśmy w trumnie... wszyscy?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji