Artykuły

W imię Jakuba S., czyli 24 godziny z życia Jakuba Szeli

"W imię Jakuba S." w reż. Moniki Strzępki z Teatru Dramatycznego w Warszawie na XV Ogólnopolskim Festiwalu Sztuki Reżyserskiej "Interpretacje" w Katowicach. Pisze Henryka Wach-Malicka w Polsce Dzienniku Zachodnim.

Na spektakl "W imię Jakuba S" publiczność stawiła się w nadkomplecie, podejrzewam jednak, że bardziej przyciągnęły ją nazwiska: reżyserki - Moniki Strzępki i dramaturga - Pawła Demirskiego, niż bohatera sztuki _ Jakuba Szeli. Ta postać i wydarzenia historyczne, zwane "rzezią galicyjską" marnie funkcjonują w powszechnej świadomości Polaków, w przeciwieństwie do mitu sarmackich korzeni i salonowego poloneza, tańczonego na licealnych studniówkach.

Dlaczego? Bo na tzw. uroczyste okazje wciąż wolimy przywdziewać szlacheckie kontusze, (w których na ogół wyglądamy humorystycznie) i nie lubimy przyznawać się do tego, że więcej niż połowa współczesnych mieszkańców naszego kraju uzyskała status klasy średniej (jeśli ona w Polsce naprawdę istnieje) w wyniku tzw. awansu miejsko- społecznego. Strzępka i Demirski postanowili jednak zdjąć nam z oczu klapki i pokazać, że świeży polski kapitalizm jest zdecydowanie mniej apetyczny niż się wydaje, a chłopskie pochodzenie "kapitalistów", choć skrzętnie zamazywane w życiorysach, i tak zamazać się nie da.

Tak powstało przedstawienie "W imię Jakuba S", szczęśliwie (dla publiczności) zakwalifikowane do finału XV Ogólnopolskiego Festiwalu Sztuki Reżyserskiej "Interpretacje" w Katowicach.

Rzecz dzieje się jednocześnie w 1846 i 2012 roku, a akcja swobodnie przechodzi z jednego wymiaru czasowego w drugi, bo łączą ją aktorzy i paralelność postaci. Na pokrytym śniegiem pobojowisku zaczyna rządzić Szela, nazywany przez szlachtę Diabłem, któremu dano władzę na 24 godziny. Po półtora wieku, ten sam człowiek pojawia się nagle w polskiej rzeczywistości, jako prostacki, ale żądny dominacji przedstawiciel współczesnej władzy (finansowej, politycznej, słowem: każdej). Ma pieniądze, determinację i otoczenie, które go nienawidzi, ale akceptuje, bo musi. Bo Jakub S. przypomina im co jakiś czas, że ich inteligenckie lub mieszczańskie (do wyboru) nawyki bardzo świeżej są proweniencji, więc tyle samo ich dzieli, co i łączy

Wielbiciele stylu inscenizacyjnego duetu Strzępka-Demirski nie zawiedli się. Przedstawienie, mimo wagi podskórnych (a czasem wygłaszanych jawnie) manifestów społecznych, zrealizowane zostało w charakterystycznym dla realizatorów stylu "burleski politycznej". Dużo w nim kpiny, metateatralnych żartów, błyskotliwych pomysłów inscenizacyjnych i nieoczekiwanych zwrotów akcji. Tak jest jednak na wierzchu, bo gdy idzie o sens, to chyba najpoważniejsze z ich przedstawień. I mimo pozornego chaosu, panującego na scenie - bardzo przemyślane (także formalnie) i świetnie zagrane. Z doskonała rolą Krzysztofa Dracza jako Jakuba Szeli na czele.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji