Artykuły

Z miłości do tańca

To spektakl znacznie ciekawszy niż wszystkie opery i operetki, które miałam okazję oglądać w tym miejscu - o "Fascynacjach" w Operze Nova w Bydgoszczy pisze Agnieszka Serlikowska z Nowej Siły Krytycznej.

Kłopoty finansowe Opery Nova w Bydgoszczy sprawiły, że nie starczyło środków, by ten sezon zainaugurować operą. Placówka jednak nie złożyła broni i zaproponowała widzom wieczór pod znakiem współczesnego baletu. Premiera spektaklu "Fascynacje" odbyła się w sobotę 9 marca. Na widowisko złożyło się pięć tanecznych etiud: "Auf Suche", "Lacrimae", "Something I had in Mind", "Brake the Eyes" i "1st Flash". Pierwsze trzy przygotował włoski choreograf Mauro de Candia, dwie kolejne są autorstwa fińskiego twórcy Jormy Elo.

W teorii trudno znaleźć powiązanie między poszczególnymi etiudami. Dzieli je estetyka - są odsłony bardziej sensualne ("Auf Sucre"), komiczne ("Something I had in Mind"), futurystyczne ("Brake the Eyes"). Równie trudno odnaleźć dla choreografii łącznik muzyczny. Podczas wieczoru widzowie mogą posłuchać utworów Bacha i Mozarta, ale także Sibeliusa, Paganiniego i... głosu Edith Piaf wykonującej "Non Je ne regrette rien".

W praktyce jednak łącznik pomiędzy mini-spektaklami jest bardzo wyraźny. Bydgoski wieczór operowy to widowisko powstałe z miłości do tańca, z umiłowania do muzyki i ruchu. 24 tancerzy przewijających się przez scenę zachwyca precyzją ruchu. Minimalistyczna scenografia i umiejętna gra światłem podkreślają poszczególne fragmenty choreografii, jednocześnie potęgując emocjonalny przekaz tańca.

W tym wieczorze baletowym zaskakuje otwarte podejście do tańca. Próżno tu szukać stereotypowej klasyki. Intrygująco wypadają początkowe duety w "Auf Suche" i "Lacrimae". W interpretacji tancerzy muzyka Bacha nabiera wyjątkowo sensualnego wymiaru. Intymne napięcie jest wręcz wyczuwalne w powietrzu. Pełna dystansu i poczucia humoru jest choreografia do "Something I had in Mind". Dziwaczność ruchu, groteskowo powyginane ciała i odgłosy- bekania? czkania? - przy wtórze energicznej muzyki Paganiniego wywołują wśród widowni najpierw zdziwienie, a później salwy niekontrolowanego śmiechu. Charakterystyczny dźwięk skrzypiec przechodzi jednak wkrótce w liryczny solowy taniec do "Je ne regrette rien" - świetną obrazową interpretację do śpiewu Edith Piaf, swego rodzaju dialog - mężczyzny (tancerza) z kobietą (wokalistką).

Przerwa w baletowym wieczorze oznacza zmianę choreografa. Na scenę wkraczają etiudy Jormy Elo - w porównaniu do mini-spektakli Mauro de Candii mniej emocjonalne, a bardziej metaforyczne. Ogromna stalowa belka z reflektorami po bokach to właściwie jedyny element scenografii "Break the eyes". W zestawieniu z rytmicznym, pulsującym dźwiękiem i dynamiczną - raz nerwową, raz płynną - choreografią przywodzą na myśl futurystyczne skojarzenia. Z kolei kończący wieczór "1st flash" wydaje się odnosić do genezy życia na Ziemi. Tytułowy pierwszy wybuch wraz z postępującym dynamizmem tańca coraz bardziej zaczyna przywodzić ten ostatni zwiastujący apokalipsę. To z kolei rodzi pytanie o kondycję człowieka wobec zmieniającego się błyskawicznie świata.

Cynizmem byłoby podsumowanie finansowej konieczności zastąpienia tradycyjnej opery nietradycyjnym baletem powiedzeniem "Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło". Jednak współczesne, oszczędne w środkach, a zarazem intrygujące w formie i treści "Fascynacje" to spektakl znacznie ciekawszy niż wszystkie opery i operetki, które miałam okazję oglądać w Operze Nova. Nie zmienia to faktu, że licząc na podobne eksperymenty w zakresie spektakli śpiewanych, mam nadzieję na szybką poprawę sytuacji finansowej bydgoskiej Opery.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji