Artykuły

Prawdziwy strach zaczyna się, kiedy masz to wymarzone, uczucie, prawdziwy wysiłek - kiedy masz obok siebie kogoś, kogo kochasz

- Kobieta może zapalić, kobieta może się napić, kobieta może przekląć i uprawiać zakończony orgazmem seks pozamałżeński z żonatym facetem - i nie wyrosną jej od tego wąsy, nie zmniejszą się piersi - mówi IZABELA KUNA, aktorka Teatru Polskiego w Warszawie.

Przed wydaniem ''Klary'' zwierzałaś się półserio na blogu, że nie wiesz, od czego zacząć książkę. Czy może: ''Kurwa, kurwa, kurwa'', a może lepiej: ''Koniec, koniec, koniec''? W końcu zaczęłaś bardziej konwencjonalnie - od przedstawienia bohaterki. Klara ma 39 lat. Jest odważna. Szuka mężczyzny, z którym będzie szczęśliwa. Niestety, jej historia zaczyna się od schematu nieudanej randki. On i ona rozmawiają, ale nie potrafią się porozumieć.

- Takie spotkania zdarzały mi się wielokrotnie, poznawałam takich mężczyzn. Na wystawie, w pociągu, kiedy odprowadzałam córkę do szkoły, w restauracji, w sklepie. Szliśmy coś zjeść i w międzyczasie przestawała mnie ta sytuacja interesować. W filmie może się tylko zdarzyć, że siedzisz w kawiarni, on się dosiada, uderza piorun i po minucie rozmawiacie już w łóżku albo rano przy śniadaniu, i okazuje się, że to jest miłość do końca życia. Komedie romantyczne składają kobietom fałszywe obietnice. Wychodzą z kina i szukają tego faceta. Tymczasem jeśli szukasz, to nie znajdziesz. Z doświadczenia wiem, że to się przytrafia w najmniej oczekiwanym momencie. Jak za bardzo chcemy, nigdy nie dostaniemy. Wiem, łatwo powiedzieć, trudniej się przed chceniem powstrzymać. Jednak musimy sobie uświadomić, że to może się nigdy nie wydarzyć - dlatego wolę słowo ''próba'' niż ''szukanie''. Poza tym nie jest tak, że jak znajdziesz, to happy end, napisy końcowe. Prawdziwy strach zaczyna się wtedy, kiedy masz to wymarzone, wymodlone uczucie. Prawdziwy wysiłek zaczyna się wtedy, kiedy masz obok siebie kogoś, kogo kochasz. Ukułam sobie na potrzeby mojego związku taką mantrę, która ma mnie uspokoić: powtarzam sobie, że ja nie wiem, czy będę z tym mężczyzną do końca życia. Bardzo bym chciała - dzisiaj. Ale czy tak będzie zawsze?

Jaka jest granica kompromisu w związku? Kiedy powinno się powiedzieć: ''Stop, to praca ponad moje siły''? Klara nie potrafi powiedzieć ''stop'' - tkwi w związku z Aleksem, żonatym i dzieciatym łajdakiem, który nie umie dokonać wyboru między nią a żoną.

- Tam, gdzie w grę wchodzą wielkie uczucia, nie ma czegoś takiego jak kompromis, to słowo nic nie znaczy. Czujesz, że twój ukochany cię upokarza? Masz to w dupie. Upokarzasz się każdego dnia - czekając na tego człowieka, myśląc o nim, dzwoniąc do niego, sypiając z nim, marząc o tym, żeby się z nim przespać. Kompromis jest z porządku kalkulacji, a nie miłości. W miłości nie ma miejsca na chłodny, racjonalny osąd, na rachunek krzywd. Kochasz - nie boisz się więc zadać sobie bólu. Płacisz wielką cenę, ale co z tego? Kochasz - nic poza tym nie ma znaczenia.

Przecież żeby kochać mądrze, nie zaś toksycznie, trzeba najpierw pokochać siebie - tak aby miłość nie była autodestrukcyjna.

- Ale rozum śpi. Serce nie wie, co to autodestrukcja. Na szczęście jednak istnieje instynkt samozachowawczy. Jeśli dochodzisz do takiej granicy, że możesz się zabić albo zapić, to wtedy ten instynkt samozachowawczy podaje ci rękę. Klara po prostu wyjeżdża. Ucieka od Aleksa, od tego, że nie potrafi żyć bez niego ani z nim.

Aleks ucieka przed Klarą cały czas. Twierdzi, że ją kocha - kiedy jednak czuje, że są za blisko, zawsze wraca do żony.

- Na spotkaniach autorskich w czasie promującej książkę trasy po Polsce wszyscy wypowiadali się przeciwko Aleksowi. Szczególnie kobiety były na niego cięte - mówiły, że jest sadystyczny, egocentryczny, po prostu zły, wykorzystuje ślepą miłość Klary. Taki klasyczny typ skurwysyna. Ja jednak go lubię. To moim zdaniem mężczyzna bardzo współczesny - przedstawiciel dzisiejszych samców, którzy nie potrafią sobie poradzić ze znalezieniem dla siebie roli w społeczeństwie. Kobiety wzmocnione przez feminizm są silne, samoświadome, wrażliwe. Mężczyźni stracili grunt pod nogami i uczepili się swojego poczucia ważności. Aleks jest narcystycznym tchórzem. Jest słaby. Nie można mu jednak odmawiać tego, że kocha. Kocha swoje dzieci i żonę, ale kocha także Klarę. Nie umie sobie poradzić z tymi miłościami - albo raczej radzi sobie z nimi na najgorsze możliwe sposoby: kłamiąc, lawirując, oszukując samego siebie. Ale obie te kobiety godzą się na to. Niektóre czytelniczki pytały mnie: ''Dlaczego Klara w ogóle chce z nim być?''. Nie mogły zrozumieć, jak może się zgodzić na pozostawanie w takiej sytuacji - w roli tej, która musi ''stanąć z tyłu na pogrzebie''. Nie ma przyzwolenia społecznego, żeby kobieta mówiła bez wstydu, że ma kochanka. Żeby to była sytuacja, o której opowiada jako o czymś stałym, a nie w trybie: ''On przecież zaraz odejdzie od żony, więc to prawie mój mąż''. Jest za to przyzwolenie, a nawet pewna wyrozumiałość dla męża, który poza żoną ma także kochankę. To standard, który nie powoduje uszczerbku na reputacji. Kobieta, która ma kochanka, jest zaś kurwą. Kobieta, która sypia z mężczyzną bez ślubu, jest kurwą. Kobieta, która ma trzech partnerów w ciągu pół roku, jest kurwą. Klara to więc kurwa. To brzmi jak paskudny stereotyp, ale tak wciąż jest. Matki mówią chłopcom: ''Spotykajcie wiele dziewcząt, prześpijcie się z tą, z tamtą, popróbujcie, która się nada na żonę''. Matki mówią dziewczynkom: ''Nie wolno ci się puszczać jak tamta jedna. Jak się będziesz puszczać, mężczyzna cię nie weźmie''. Gdzieś głęboko siedzą w nas takie przekonania.

Aleks bywa wręcz nienawistnie okrutny wobec Klary, dokładnie wie, gdzie uderzyć. Klara odpłaca mu tym samym.

- Ja także bywam okrutna wobec najbliższych. To straszne i wstydzę się tego. Nie jesteśmy bez skazy. Chciałabym być supermatką, superżoną, superkochanką. Czasem nie radzę sobie jednak z tymi wyzwaniami. Wtedy bywam zła. Na swoje usprawiedliwienie mam jedno - to nie wynika z wyrachowania, ale nadmiaru emocji.

W twojej powieści wszyscy ciągle piją, palą i klną. Klara klnie, pije i pali.

- Jakby nikt tego nie robił na co dzień. Hipokryzja. Mam też wrażenie, że nikt nie oburzałby się na głównego bohatera, który by klął, pił i palił. Tymczasem kobieta może zapalić, kobieta może się napić, kobieta może przekląć i uprawiać zakończony orgazmem seks pozamałżeński z żonatym facetem - i nie wyrosną jej od tego wąsy, nie zmniejszą się piersi. Kobieta ma takie same potrzeby jak mężczyzna. Jesteśmy wszyscy ludźmi i lubimy te same nałogi, tak samo poszukujemy przyjemności. Kobieta, która szuka przyjemności w taki sposób jak mężczyzna, jest jednak stygmatyzowana. W moim rodzinnym Tomaszowie Mazowieckim mówiło się do dorastających dziewcząt: ''Siedź w kącie, znajdą cię'', czyli powinnaś skończyć szkołę, mieć zawód, spotkać faceta, najlepiej już jako pierwszego, z którym będziesz miała dwójkę-trójkę dzieci i będziesz z nim do końca życia.

Jest jeszcze jedna rzecz - alkohol zaczął być uważany za atrybut ludzi słabych, nie tych, którzy sobie radzą.

- Widocznie sobie nie radzę w takim razie, bo uwielbiam alkohol. Uwielbiam się napić. Uwielbiam zapalić. Używam brzydkich słów. Ale też - co za niespodzianka - w tym pakiecie jest też: dużo czytam, chodzę do kina, do teatru, na wystawy, nie zrobiłam sobie żadnej operacji plastycznej, uważam na to, co jem, czasami ćwiczę. Nie udaję, że mnie to nic nie kosztuje. Jestem nieco starsza od Klary. Ona ma 39 lat, ja mam 42 lata. Nie zastanawiam się, czy to już jest kryzys. Nie ukrywam - mam myśli, że czasem chciałabym mieć już siedemdziesiątkę, żeby przekroczyć ten straszny czas menopauzy koło pięćdziesiątki. Już nic nie musieć, pojeździć po świecie, zabrać wnuki na zakupy.

Twoi bohaterowie, chociaż robią się coraz starsi, wydają się wciąż borykać z tymi samymi problemami. Czasem mam wrażenie, że chcesz powiedzieć, iż w gruncie rzeczy jesteśmy bezsilni wobec losu.

- Lubię bezsilność. Jesteśmy bezsilni wobec największych, najważniejszych uczuć: do rodziców, do ukochanego, do przyjaciół. Możemy się buntować wobec tego - nawet agresywnie - możemy to zgryźliwie, z wisielczym humorem komentować. To jednak nasze wspólne przeznaczenie, nie ma z tego wyjścia ewakuacyjnego. Na premierze książki podszedł do mnie kolega i powiedział o mamie Klary: ''Kuna, to jest moja matka''. Po czym inna osoba podeszła i powiedziała: ''A właśnie że moja''. Matka Klary matkuje każdemu z nas. Na pewno matkuje pokoleniu w wieku 30-40 lat. Ma teraz około siedemdziesiątki. Wywodzi się z generacji kobiet, które polegały na sprawdzonym schemacie społecznym i mają wrażenie, że jak córkom czy synom uda się w niego wpasować, to będą bezpieczni i szczęśliwi. Kiedyś wydawało mi się, że mogę spokojnie rozmawiać o swoich rodzicach. Wydawało mi się, że wszystko wiem - oni wychowali mnie tak, więc ja wychowuję swoje dzieci siak. Wszystkie terapie, które człowiek przeszedł albo poczytał o nich, świadczą o tym, że musi uporać się z własnym dzieciństwem, ''zabić'' swojego ojca itp. Zgadzam się. Ale chyba jeszcze do tego nie dorosłam, chociaż mam już 40 lat. Kiedyś myślałam, że to przepracowanie jest niezbędne, by żyć szczęśliwie jako dorosła osoba. Teraz tak nie sądzę. Pomimo starań - pisania, rozmów z profesjonalistami - pomimo wieku, własnych dzieci nie umiem sobie powiedzieć: rozumiem. Nie odważyłabym się oceniać. Nie wiem też, po co by mi to było. Może rodzice myślą, że najlepiej dać dziecku jakiś schemat działania, bo jeśli będzie działać bez akceptowanego przez większość planu, będzie miało trudniej i skończy tragicznie. W ''Klarze'' strach przez cudzą opinią szczególnie wyraźnie widać na przykładzie historii Piotra. Jest już pod pięćdziesiątkę, jest lekarzem neurologiem, budzi szacunek społeczny. Wciąż jednak nie potrafi powiedzieć rodzicom, że jest gejem. Wie, że nie dostanie ich akceptacji. Powiedzmy, że mama Piotra była pielęgniarką, tata - nauczycielem. Być może to nawet nie jest wierząca rodzina. Syn pedał przyniesie jednak wstyd takiej porządnej rodzinie. Już przynosi jej wstyd tym, że tak długo jest sam. Tacy rodzice, którzy dbają o to, ''co ludzie powiedzą'', podobnie zasmuceni byliby faktem, że ''wyrzucono moje dziecko z pracy'', ''moje dziecko zostało porzucone'', ''mojemu dziecku nie układa się finansowo''. Zakładają, że im to się nie może przytrafić - ''nie moje dziecko''. To ich porażka. Ja jestem już matką z innego pokolenia - nie miałabym z tym problemu. Chcę, żeby moje dzieci były szczęśliwe, resztę mam w dupie. Myślę jednak, że moja mama, gdybym powiedziała jej na przykład: ''Jestem lesbijką'', to nie wiem, czy kiedykolwiek odebrałaby ode mnie telefon. Może po roku - wierzę w moją mamę.

Mama Klary wyrzuca jej gorzko: ''Mogłaś mieć męża i dziecko, a masz kochanka i wódę''.

- Matka czuje, że to także jej klęska. To, co robi Klara, to cios w samo serce. Oczywiście kocha Klarę na swój sposób, ale myślę, że jej bardzo nie lubi. Nie może znieść tego, że nie jest w stanie jej kontrolować. Do tego czarny humor Klary, jej zgryźliwość i nonszalancja jeszcze dodatkowo ją wkurzają. Wkurza ją to, że córka zachowuje się, jakby nie doceniała powagi sytuacji. Gdyby Klara była załamana, rozpaczała nad swoim złamanym życiem, trafiła do szpitala, to może matka miałaby do niej więcej serca. Widzi Klarę, która sobie jednak jakoś radzi i bywa zadowolona w sytuacji, która według jej matki jest zupełnie katastrofalna. Przecież ona nie ma normalnej rodziny! Nic nie ma! Jej koleżanki mają córki, które lulają dziatki, którym kinkiety się świecą, a wino piją co najwyżej w święta. Klara ma zaś tylko okropnych znajomych, którzy wywierają na nią zły wpływ, a których - o zgrozo - lubi bardziej od matki. Nie rozumie, jak można tak żyć. Klara zaś nie ma siły jej tego tłumaczyć. Mówi: ''Jestem taka i taką masz mnie brać''. Ale jest jej przykro, na pewno chciałaby mieć matkę, która ją przytuli i powie, że będzie dobrze. Obie jednak za bardzo się uwikłały we wzajemne pretensje.

Ale czy kiedykolwiek możemy być zadowolone z własnych matek?

- Nie. Możemy je kochać. Trudno nam je lubić. Chcąc nie chcąc jednak - zawsze jesteśmy do nich podobne.

Buntowałaś się wobec rodziców jako nastolatka?

- Nie przypominam sobie. Trzaskanie drzwiami i nienawidzenie swoich rodziców to jest klasyka. Nie piłam jednak, nie paliłam, nie uciekałam z domu, nie sprowadzałam chłopców, dobrze się uczyłam. Czytałam tylko pod kołdrą książki, których nie było na półce, gdzie stała klasyka i jej opracowania. Mama była polonistką. Ja wolałam bardziej ''zbójecką'' literaturę.

Klara jest taką książką ''nie z półki''. Taką rewizją historii Bridget Jones, która też pali, pije i klnie, ale na koniec dostaje w prezencie bajkę. Ty nie chciałaś podarować Klarze szczęśliwego zakończenia.

- Ma jednak mnóstwo szczęśliwych momentów. Bywa szczęśliwa. Naprawdę niczego więcej nie wypada sobie życzyć. Nie znoszę u ludzi postawy roszczeniowej. Bądź super, bądź on top, bądź new, bądź vintage, bądź in style. Dostaniesz wtedy 11 orgazmów, 13 par majtek za darmo, pierścionek w szampanie, dziecko ładniejsze niż ma Angelina Jolie. Nie lubię instrukcji. Nie lubię, jak się mnie zwalnia z myślenia. Nie lubię zakończeń. Życie toczy się po kole, każde zamknięcie jest ograniczeniem. Często mówię do męża: ''Powiedz mi, że wszystko będzie dobrze'', ale wiem, jak jest. Dla mnie jest tylko czarne albo białe. Interesują mnie ekstrema. Jak masz zajebisty wieczór, to następnego dnia musisz mieć beznadziejny poranek.

Klara też jest zbudowana na ekstremach, ciągle jej mało.

- Wciąż szukam czegoś jeszcze - chciałabym zrobić film, chciałabym napisać książkę, chciałabym kogoś spotkać. Szukam dymu, szukam inspiracji. To wszystko składa się na takie nieustające: ''A może bym...''. Tęsknotę za nieznanym. Nie potrafię usiąść i powiedzieć: ''Dobra, Kuna, teraz jest w porządku''. Nigdy się w niczym nie umościłam. Jeśli coś trwa, to udaję, że tego nie ma, żeby tego nie zepsuć. Nigdy bym się nie odważyła usiąść i powiedzieć: ''Jestem szczęśliwa''. Bałabym się.

W ''Klarze'' jest dużo samotności.

- Klara jest sama. Jej mama jest sama. Jej przyjaciele są sami. Nie mają nikogo oprócz siebie. A jakkolwiek by człowiek sobie wmawiał, że mu dobrze z samotnością, potrzebuje partnera, nieważne, w jakiej konfiguracji.

Moim zdaniem twoi bohaterowie nie doceniają siebie nawzajem. A przecież wspólnie tworzą nieortodoksyjną może, ale jednak rodzinę.

- Taką relację, jaką Klara ma ze swoją najlepszą przyjaciółką Wronką, ja mam z Renatą Dancewicz. Klara jest jedynaczką, to jest taka jej siostra. Ja mam siostrę, ale jest ode mnie o dziesięć lat starsza. Jak zaczęłam szkołę, ona ją kończyła. Jak ja kończyłam, jej już nie było w domu. Do siostry się raczej jeździło z wizytą, niż z nią przebywało. Renata jest dla mnie jak rodzina.

Często ocenia się przyjaźnie między kobietami jako drugorzędne w stosunku do relacji z partnerem.

- To są żarty, ale często mówię do swojego męża: ''Wiesz, są pewne priorytety, Renata była wcześniej niż ty''. To nie jest jakaś tam znajomość - to jest intymny związek. Równoległy związek do tego, który mam z mężczyzną, z którym jestem. To jest miłość. Kocham moją przyjaciółkę. Spędzamy razem święta, mieszkamy obok siebie, wyjeżdżamy razem, wie o mnie prawie wszystko. Opowieść o przyjaźni zawsze jest banalna, więc nie chcemy tego odkrywać w kolorowych tabloidach. Tak samo, jak nie chcę opowiadać publicznie, jakimi połówkami pomarańczy jesteśmy z moim mężem.

Mama Klary też ma przyjaciółkę, tak jak córka. Pokolenia kobiet, chociaż tak odmienne, działają mimo wszystko na podobnych zasadach.

- U moich rodziców zawsze było dużo gości. To były głównie przyjaciółki mojej matki. Tata brylował, a one siedziały przy stole i plotkowały. Siedziałam z wypiekami i słuchałam wszystkich opowieści - o imprezach, relacjach, skandalach. Myślę, że dlatego jako dorosła osoba wciąż tak lubię przyjmować gości. Lubię, jak wokół jest dużo ludzi, jak wszyscy siedzą ''na kupie''. Moja koleżanka zażartowała kiedyś, że moje mieszkanie jest jak z kroniki z lat 70. - wielki stół, przy nim mój mąż i ja, wszędzie rozrzucone zabawki, bałagan. Każdy robi coś swojego, ale wszyscy obok siebie. Tak czuję się bezpiecznie, spokojnie. Z rodzicami zawsze mieliśmy jeden pokój z kuchnią. Moim zdaniem ludzie się nie zmieniają. Chciałabym kiedyś, może w następnej książce, opowiedzieć o tym moim pokoleniu rocznik '70, ciągle pomiędzy, i o tych naszych domach w małych miastach. Stan wojenny nas nie dotknął, rodzice raczej się politycznie nie wychylali, dziadkowie nie walczyli w powstaniu. Nie masz tożsamości poza miejscem, gdzie się urodziłaś. Pamiętasz odpusty, pochody pierwszomajowe, watę cukrową, saturator. Nie dotyka cię trauma. Żyjesz własną rodziną i jej problemami. Wielka historia cię nie dotyczy. Obchodzi cię własna historia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji