Artykuły

Zawierzmy Fredrze

Kultura jest najwierniejszym i najpełniejszym portretem każdego narodu. Kolejne potwierdzenie prawdziwości tego sądu otrzymaliśmy ostatnio, oglądając programy telewizyjne, ułożone z okazji 200 rocznicy urodzin Aleksandra Fredry, która wypadła właśnie w niedzielę, 20 czerwca. Szczególne słowa uznania należą się Zespołowi Publicystyki Kulturalnej jedynki i dyrekcji Łazienek Królewskich za zorganizowanie doskonałej Papkinady. Było to widowisko równie porywające plastyczną oprawą, jak i zmuszające do zastanowienia się nad dziełem głównego bohatera oraz kulturą epoki. A właściwie epok, bo podczas osiemdziesięciotrzyletniego żywota Fredry minęło ich kilka. Papkinada miała również tę wyborną właściwość, iż zarówno bezpośrednich uczestników, jak i tych przy małych ekranach z powodzeniem próbowała wciągnąć do czynnego uczestnictwa. Wzruszenie też ogarniało, gdy można było zobaczyć, jak ludzie potrafią żyć komedią Fredrowską, uprawiając teatr amatorski w wielkich miastach i w dalekich od centrów wsiach. A wydawałoby się, iż w biednych czasach, gdy pogoń za chlebem zajmuje nas przede wszystkim, tego typu pracochłonna działalność jest skazana na samoczynny uwiąd. Wreszcie porywający finał, pokazane na żywo perfekcyjne przedstawienie "Zemsty", z diabolicznym Rejentem w wykonaniu Gustawa Holoubka i reżyserii tegoż. A w teatrze poniedziałkowym druga część fredrowskiego finału - "Pan Geldhab" w reżyserii innej wielkości naszego teatru, Andrzeja Łapickiego, ze wspaniałym Wiesławem Michnikowskim w roli tytułowej. Dyrekcja tej sceny, o największej, bo wielomilionowej widowni, dokonała niezwykle trafnego wyboru. Od tej sztuki, wystawionej w 1821 r. - na rok przed wystąpieniem Mickiewicza - przez Ludwika Osińskiego w warszawskim Teatrze Narodowym, zaczął się przecież triumfalny pochód komedii Fredrowskich po polskich scenach, trwający do dzisiaj.

To rocznicowe spędzenie telewizyjnego czasu z Fredrą znakomicie uświadamia nam, iż jest on najwybitniejszym portrecistą literackim czasu kontuszowego w naszych dziejach. A jednocześnie potrafił tak głęboko wniknąć pod podszewkę sarmatyzmu, iż dokopał się do wartości uniwersalnych, ponadczasowych, w rysunku charakteru narodowego Polaków. Dlatego sztuki tego galicyjskiego hrabiego, jeśli są dobrze wystawione, brzmią i dzisiaj bardzo współcześnie.

Czyż w bohaterach z "Zemsty" nie rozpoznaje się wielu z nas, z naszym talentem do anarchizowania rzeczywistości, poczuciem "wolnoć Tomku w swoim domku", wszczynaniem sporów z błahego powodu?

A "Pan Geldhab"? Przyznam, iż nie przypuszczałem, że tak współcześnie będzie brzmieć to pierwsze dzieło Fredrowskie, które zdobyło powodzenie, spokrewnione przecież i ze "Skąpcem", i z "Mieszczanin szlachcicem". Postać tytułowa, tak typowa dla całej ówczesnej Europy, jednocześnie wygląda jakby była wzięta z naszej rzeczywistości. Dziś sporo przecież Geldhabów, którzy dorobiwszy się, pragną nobilitacji za wszelką cenę. Stąd popyt na herbarze, run na zamówienie u jubilerów czy grawerów herbów - który bardziej ozdobny, budowanie paradoksalnie wyglądających pseudopałaców, będących przykładem historii architektury na opak pojętej.

Ponadto okrągła rocznica pozwala zauważyć, oglądając się wstecz, jak bardzo Fredro wpłynął na nas. Nauczył śmiać się, nawet z samych siebie, co zawsze oczyszcza i chroni przed "zawrotem" głowy. Swoim humorem działał też "ku pokrzepieniu serc", jak później Sienkiewicz za pomocą historii.

Z tym że trzeba przyznać, że często teatry nie w pełni wykorzystują ostrość jego humoru. Nieraz wystawiają jego komedie jak sztuki dla dzieci. A przecież Fredro przeżył wielki zwrot w obyczajowości i mentalności Europy. Od frywolności i liberalizmu czasów oświecenia i epoki wojen napoleońskich, do purytańskiego zwrotu, jaki się dokonał w drugim ćwierćwieczu XIX w. U nas dodatkowo wzmocnionym żałobą po klęsce powstania listopadowego. Fredro, nawet ulegając duchowi czasu, sporo frywolności przemycił. Ale dzisiaj teatry nie bardzo wiedzą co z tymi soczystościami zrobić.

Pozytywnymi bohaterami w "Panu Geldhabie" są oficerowie. Ich służbę Fredro, nie na darmo sam żołnierz zawołany, traktuje jako najwyższe poświęcenie dla kraju, jest to aktualne do dzisiaj.

Współczesny i jest też inny problem. Pan Geldhab - jak później Wokulski w "Lalce" Prusa - zrobił majątek na dostawach dla wojska, jak gorzko musieli się uśmiechać telewidzowie pracujący w naszych zakładach zbrojeniowych, które ledwie zipią, ponieważ właśnie pracują dla wojska. Przywrócenie prawidłowości sformułowanej przez Fredrę jest nieodzowne dla naszego bezpieczeństwa narodowego. Zawierzmy mu. Wiedział, co mówi - żołnierz, człowiek pióra, mający też głowę do interesów.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji