Artykuły

Najlepsze w teatrze

Z najnowszych spektakli na polskiej scenie Jacek Wakar wybiera i poleca dziesięć najlepszych.

"Ożenek", Teatr Studio, Warszawa

Kto za tym stoi: Iwan Wyrypajew - najbardziej polski rosyjski reżyser na świecie, aktorzy z Karoliną Gruszką, Łukaszem Lewandowskim, Moniką Pikułą i Marcinem Bosakiem, Tatiana Sopitka, która opracowała dla chóru prawosławne pieśni. No i Mikołaj Gogol - nieśmiertelny. Dla kogo: Dla tych, co lubią w teatrze się śmiać, ale i nie protestują, gdy śmiech więźnie im w gardle. I są wyczuleni na eksperymenty formalne, bo Wyrypajew proponuje jazdę bez trzymanki.

Dlaczego: Bo ten "Ożenek" jest piekielnie śmieszny, ale rosyjski twórca nie poprzestaje na zabawie. Perypetie bohaterów zderza z perspektywą wieczną, której wyrazem są śpiewane w kluczowych momentach prawosławne pieśni. Robi wrażenie to zestawienie! Wypada też zobaczyć Karolinę Gruszkę z doklejonym nosem i kolejny raz docenić jej aktorstwo. A w Lewandowskim i Pikule powitać nowych mistrzów komedii.

***

"Nietoperz", TR Warszawa

Kto za tym stoi: Błyskotliwy węgierski reżyser Kornel Mundruczó, aktorzy: Małgorzata Buczkowska, Roma Gąsiorowska, Adam Woronowicz, Sebastian Pawlak, Agnieszka Podsiadlik. Dla kogo: Dla tych, co bez szemrania przyjmą mariaż śmiechu i przerażenia. A na koniec zanucą z aktorami.

Dlaczego: Przybyła do nas reżyserska gwiazda europejskiego formatu. Mundruczó, znany z podejmowania na scenie najwyższego ryzyka, tym razem zaproponował ogień i wodę w jednym - operetkę o eutanazji. Aktorzy grają, śpiewają znane arietki Straussa, a za kulisami czai się śmierć. Patrzy się na to z zapartym tchem.

***

"Przed odejściem w stan spoczynku", Teatr Jaracza, Łódź

Kto za tym stoi: Reżyser Grzegorz Wiśniewski z zacięciem badający w swoim teatrze styk moralności, polityki i historii. Rzecz o "niemieckiej duszy", która nigdy nie rozprawiła się z nazizmem, napisał Thomas Bernhard. Wreszcie można zrozumieć, za co nienawidził swej ojczystej Austrii i za co Austria nienawidziła jego. Dla kogo: Dla tych, którzy w teatrze nie szukają jedynie rozrywki, ale intelektualnych wyzwań. I wiedzą coś o świecie i historii.

Dlaczego: Wiśniewski jakby uczył się reżyserowania od Michaela Hanekego. Ta sama precyzja, to samo okrucieństwo w portretowaniu bohaterów. I zero sentymentalnych nut u aktorów. Grają potwory w ludzkiej skórze, ale jak grają! Magnetyczne przeżycie.

***

"Paw królowej", Narodowy Stary Teatr, Kraków

Kto za tym stoi: Dorota Masłowska, która po krakowskim spektaklu może wreszcie uwierzyć, że jej powieści da się bez szwanku przenieść na scenę. Paweł Świątek po realizacji "Pawia..." uznany za nową nadzieję polskiej reżyserii. I aktorzy oczywiście. Znów liczy się zespół.

Dla kogo: Dla młodych przede wszystkim. Oni złapią aluzję, chwycą w lot melodię języka Masłowskiej. Znajdą na scenie rym do medialnego magla, jaki nas otacza. Dlaczego: Aby być na bieżąco z tym wszystkim, co w polskim teatrze nowe, świeże i inspirujące. Żeby się przekonać, z jakich dziedzin młodzi artyści czerpią i z czego bezlitośnie drwią. I aby docenić ich odwagę w tym szyderstwie.

***

"Ciała obce", Teatr Wybrzeże, Scena Kameralna

Kto za tym stoi: Julia Holewińska, autorka sztuki nagrodzonej prestiżową Gdyńską Nagrodą Dramaturgiczną w 2010 roku, wraz ze stale współpracującym z nią reżyserem Kubą Kowalskim. Na ten tandem trzeba uważać: ostatnio w teatrze Studio wstrząsająco, ale sensownie przepisali "Wichrowe wzgórza" Bronte, zajęli się też dramatem "Życie jest snem Calderona". Mają i styl, i charakter.

Dla kogo: Dla wszystkich, którzy mają dość koturnowych opowieści o naszej najnowszej historii i czekają, żeby ktoś wreszcie przekłuł balon z napisem "Solidarność". Holewińska i Kowalski kłują z hukiem, ale nikogo nie osądzają, z nikogo nie szydzą.

Dlaczego: "Ciała obce" przypominają, że opozycja to była także zabawa, wóda i seks. Na perspektywę

narodową nakładają tę całkiem osobistą - kobiety w ciele mężczyzny, który walczy nie tylko z komuną,

ale przede wszystkim z samym sobą. Aż do wyzwolenia. Jak dla mnie całkowicie wystarczy.

***

"Ja, Piotr", [na zdjęciu]Teatr Muzyczny Capitol, Wrocław

Kto za tym stoi: Agata Duda-Gracz, ogromne przedstawienie to jej autorski projekt, a pełny tytuł brzmi "Ja, Piotr Rivieree, skorom już zaszlachtował siekierom swoją matkę, swojego ojca, siostry swoje, brata swojego i wszystkich sąsiadów swoich..." Dalej: Piotr Dziubek - kompozytor zapadających w pamięć songów. Zespół aktorski Capitolu, wzmocniony wykonawcami gościnnymi (m.in. Sambor Czarnota, Tomasz Schimscheiner).

Dyrektor Konrad Imiela, który kolejny raz udowodnił, że nie boi się ryzyka i poszerza definicję teatru muzycznego.

Dla kogo: Dla otwartych na myśl, wzruszenie, plastyczne wyrafinowanie, szok, połączenie musicalu z moralitetem. Dlaczego: Choćby po to, żeby sprawdzić, co kryje się pod najdłuższym tytułem świata. A kryje się opowieść o zbrodni i karze, winie i odkupieniu, religijnym szaleństwie i sensowności ofiary. Wszystko w piekielnie atrakcyjnej formie nowoczesnego musicalu i autorskiego teatru plastycznego. Jedyne takie przedstawienie w Polsce.

***

"Danuta W.", Teatr Polonia, Warszawa

Kto za tym stoi: Danuta W. w pierwszym rzędzie. Danuta Wałęsa napisała książkę "Marzenia i tajemnice", a Krystyna Janda z pomocą Janusza Zaorskiego stworzyła na jej podstawie przejmujące przedstawienie.

Dla kogo: Dla tych, co kupili i z zainteresowaniem, a może i wzruszeniem przeczytali "Marzenia i tajemnice" (do tej pory sprzedano prawie 400 tysięcy egzemplarzy). Dla fanów Jandy. Czyli dla prawie wszystkich.

Dlaczego: Bo to całkiem inna historia Polski ostatnich 40 lat. Opowiadana nie poprzez głośne zdarzenia, które zmieniły bieg dziejów, lecz z perspektywy zwyczajnej kobiety, która towarzyszyła im z ukrycia - z kuchni albo przy zabawach z dziećmi. Krystyna Janda nie gra prezydentowej Wałęsy, a jedynie "na sucho" opowiada jej relację. Bez emfazy, bez mocnych słów, jakby mówiła do nas szeptem. Robi to piorunujące wrażenie. Niezwykła rola Jandy, seans pamięci nie do przeoczenia.

***

"Kochanek", Teatr Słowackiego, Kraków, Scena Miniatura

Kto za tym stoi: Harold Pinter, autor trochę zapomniany, a bezlitosny w swych diagnozach, nie przypadkiem noblista (z 2005 r.). Reżyser Józef Opalski, aktorzy Dominika Bednarczyk i Grzegorz Mielczarek.

Dla kogo: Dla tych, co lubią, gdy w teatrze daje się dojść do głosu dobrej literaturze, nawet jeśli traktuje o temacie banalnym (obrazek z życia pary małżeńskiej ze zdradą w tle). Dla tych, którzy cenią przedstawienia kameralne, gdzie najwięcej zależy od aktorów.

Dlaczego: Po pierwsze Pinter. Konia z rzędem temu, kto wie, czemu polski teatr odwrócił się od jego dramatów. Po Kochanku wiadomo, że zrobił źle. Po drugie inscenizacja, którą rządzą asceza i czystość, aby jak najlepiej widoczne było piekło, jakie urządzają sobie bohaterowie. No i aktorzy - jeżeli ktoś chce grania odważnego, niech patrzy na Bednarczyk i Mielczarka. To jest zwarcie, to są emocje, które wbijają się w pamięć jak drzazgi.

***

"Wiśniowy sad", Teatr Polski, Bydgoszcz

Kto za tym stoi: Najpierw Czechow, "Wiśniowy sad" to jego najdoskonalszy dramat. Po nim reżyser Paweł Łysak i scenografka wirtuozka Barbara Hanicka (jej dekoracje do Wiśniowego sadu zasługują na teatralnego Oscara). I zespół aktorski teatru w Bydgoszczy, jeden z najlepszych w kraju. Anita Sokołowska, Julia Wyszyńska, Michał Czachor, Marian Jaskulski, Magdalena Łaska, Małgorzata Trofimiuk, Marcin Zawodziński... Uff, trzeba by przepisać cały afisz.

Dla kogo: Dla tych, co lubią klasykę w nowoczesnym wydaniu, a irytują ich pseudonowoczesne podróbki. Tu mówi się słowami Czechowa. I emocjami, które rozsadzają scenę.

Dlaczego: Choćby po to, żeby zobaczyć być może najmłodszą Raniewską w dziejach polskiego teatru - świetną Anitę Sokołowską. Łysak w ogóle obsadza ten "Wiśniowy sad" przede wszystkim młodymi aktorami i dzięki temu klęska ich bohaterów staje się jeszcze bardziej przejmująca. Młoda widownia zaś bez trudu może się w nich przejrzeć. Bydgoski "Wiśniowy sad" warto obejrzeć jeszcze po to, by posłuchać świetnej klezmerskiej muzyki - jej rytmem pulsuje cały ten spektakl.

***

"Dwunastu gniewnych ludzi", Teatr Nowy, Poznań

Kto za tym stoi: Radosław Rychcik, dramaturg Jan Czapliński, dwunastu świetnych aktorów Nowego. Nie wolno zapominać też o Reginaldzie Rosie i Sidneyu Lumecie, autorach klasycznego filmu sprzed ponad półwiecza, będącego podstawą dla inscenizacji (dwunastu mężczyzn zamkniętych w upalny dzień w dusznym o winie lub niewinności oskarżonego o ojcobójstwo chłopca).

Dla kogo: Dla tych, którzy lubią przypominać sobie w teatrze widziane przed laty historie, a potem przeżywać szok, że tak bardzo zmieniły przez ten czas znaczenie. Dla miłośników scenicznego suspensu oraz dla potrafiących docenić spektakle z zespołem aktorskim na pierwszym planie, Sidney Lumet uczynił ze swojego filmu - z Henrym Fondą w roli niepokornego przysięgłego - wyznanie wiary w siłę amerykańskiej demokracji. Dziś Radosław Rychcik czyta tę historię jako gorzką przypowieść o międzyludzkich grach, bezprzykładnym cynizmie, wywieraniu wpływu na innych. Tworzy spektakl o niezwykle dynamicznym rytmie, jakby aktorzy pod nieustannym ruchem, biegiem i zmienianiem miejsc chcieli ukryć ogarniający ich strach przed wyrokiem. Mocna rzecz. Nowy teatr, którego nie trzeba się bać.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji