Artykuły

Powrót niemożliwy

Migoczące obrazy i strzępki emocji zostawiają w widzu głęboki ślad - o spektaklu "Linia powrotu" w reż. Piotra Borowskiego w Studium Teatralnym S/T w Warszawie pisze Hanna Kłoszewska z Nowej Siły Krytycznej.

Migotliwe obrazy, silne emocje i brak chronologii zdarzeń. Widz błądzi wśród budowanych na nowo wspomnień Adasia, głównego bohatera "Linii powrotu", wystawianej w warszawskim Studium Teatralnym S/T.

Oczekiwanie na spektakl na ulicy Lubelskiej 30/32 przypomina towarzyskie spotkanie przy drewnianym stole, z kubkiem herbaty. Tylko obecność kilku nieznajomych twarzy zdradza, że jest to wyłącznie iluzja, stworzona przez gospodarz tego miejsca - Piotra Borowskiego, założyciela S/T. Publiczność powoli kieruje się w stronę pomieszczenia, w którym widownia i scena stanowi jedność. Kolumny i mozaikowa podłoga sprawiają że wnętrze przypomina bardziej bizantyjską świątynie niż przestrzeń teatralną. Po chwili światła gasną i w rogu tego wielkiego pokoju ukazuje się postać - Adam (Waldemar Chachólski).

Akcję sceniczną osnuto wokół próby uporządkowania własnych wspomnień i szukania tożsamości. Osobowość głównego bohatera jest rozbita pomiędzy dwoma światami: tym rzeczywistym i odkrytym podczas lektury "Burzy" Szekspira, ulubionej książki dzieciństwa. Bohater niejednokrotnie utożsamia się z pojawiającymi się w niej postaciami: raz duchem Arielem, raz - Antoniem. Przez pryzmat tego dramatu obserwujemy wszystkie istotne zdarzenia jego życia: śmierć matki i przyjaciela, kazirodczą miłość do jednej z sióstr i nienawiść do drugiej. Większość sytuacji przedstawiona jest w apogeum, emocje wylewają się z bohaterów, którzy pozwalają sobie na krzyk, rozpacz i szaleńcze gesty. Niestety ta przesadzona ekspresja rzadko bywa zrozumiała dla publiczności oglądającej przedstawienie.

Tytułowy powrót do tego, co minione, staje się niemożliwy: każde wspomnienie budzi ból, rozrywający Adama od wewnątrz. Zdarzenia plączą się, urywają. Mimo tego brniemy dalej w chaos wspomnień, odkrywamy, że powrót do początku jest niemożliwy. Są sytuacje, które pozostawiają w człowieku na tyle trwały ślad, że wymazanie ich z pamięci jest zadaniem niewykonalnym. Spektakl staje się spowiedzią bohatera i jednocześnie próbą znalezienia sensu życia.

Bieganie po scenie, podskoki, pozycje medytacyjne, wschodnie sztuki walki - widać, że aktorzy dochodzą do granic swoich możliwości. Ma to pomóc w wyrażeniu tragizmu momentów, w których znajduje się bohater. Borowski, reżyser spektaklu, wiele lat współpracował z Jerzym Grotowskim, co widać w efekcie pracy. Jego aktorzy mają przed sobą niezwykle trudny sprawdzian wytrzymałości fizycznej. Życie Adama zdaje się jedną wielką udręką i bezustannym wysiłkiem, wszystko pozostaje w ciągłym ruchu. Scena nigdy nie jest pusta, tylko śmierć matki i przyjaciela pozwalają aktorom (dosłownie) zatrzymać się na moment. Ten ciągły ruch sprawia, że artyści chwilami nie są słyszalni. Zadyszka i obcy akcent sprawiają, że trudno zrozumieć treść wielu rozmów. Możliwe jednak, że jest to efekt zamierzony przez Borowskiego, który emocje stawia nad treścią.

S/T nie tworzy spektakli prostych i lekkich. Jest to materiał, z którym trzeba się przespać noc, może dwie. Na pewno jednak migoczące obrazy i strzępki emocji wyrzuconych przez bohaterów w przestrzeń widowni zostawiają w widzu głęboki ślad. Pięknem formy proponowanej przez Borowskiego jest jej inność, a wszystko co nieznane intryguje i zmusza do myślenia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji