Artykuły

Król Epigon

Upłynęło ćwierć wieku od wydarzenia, które rozsławiło "Kalambur", studencki teatr, będący wówczas w fazie wzlo­tu. "Szewcy" Witkacego na tej scenie były repertuarowym odkryciem i artystycznym osiągnięciem. Obecnie w fazie krytycznej, by nie rzec schył­kowej, w tym samym teatrze, tyle że sprofesjonalizowanym, wydobyto z zapomnienia Wit­kacym podszytą groteskę fan­tastyczną Goetela i Malczewskiego "Król Nikodem", ale nie ma ta realizacja smaku odkrycia, ni artystycznej przy­gody.

Można, przynajmniej na płaszczyźnie teoretycznej snuć różne analogie między tymi utworami i przedsięwzięciami. Upoważniają do tego choćby przyjacielskie związki autorów z Witkacym, niektóre wątki obu sztuk, jak i ich profetycz­ny charakter. To zastanawiające i zabawne, że fantastycz­ne pomysły przedwojennych pisarzy brzmią momentami, jak przejrzyste aluzje do dzi­siejszych wydarzeń, napięć społecznych, gier parlamentar­nych i innych elementów po­litycznej kuchni. Jest wszakże jedna istotna różnica.

Przed laty "Szewcy" - nie­zależnie od tego, że odkrywa­ły publiczności niezwykłego twórcę i niezależnie od teatrów artystycznych insceniza­cji - były swoistym zaprosze­niem do "spisku", ryzykanc­kiej gry z cenzurą, którą rozemocjonowana publiczność chętnie podejmowała. Przedstawienie odblokowywało wy­obraźnię, pobudzało kryty­cyzm. Miało smak zakazanego owocu. Obalało schematy, prze­kraczało tabu, nadwerężało obowiązujące normy w ocenie rzeczywistości. Było dysydenckie.

Wtedy również "Król Niko­dem" - choć nie wiem, czy w tej realizacji - mógłby mieć podobne walory. Dzi­siaj, w odmienionej rzeczywi­stości, w której wszystko ar­tystom wolno i w której pa­nuje nawet rodzaj nadkrytycyzmu społecznego w ocenie polityków, przedstawienie w "Kalamburze" właściwie nie zaskakuje, niczego nie odkry­wa, raczej potwierdzą funk­cjonujące uproszczone stereo­typy. Każdy dziś "wie", że polityka to gra cyników o władzę, stanowiska, dostęp do koryta, że kreowanie i wy­miana władców ma swe wsty­dliwe i żałosne kulisy.

Kiedyś rzeczywistość byłe upraszczana odgórnie, społeczeństwo zaś wiedziało lub przeczuwało w tym fałszer­stwo, a teatr otwierał na to ludziom oczy. Teraz - zda­je się - społeczeństwo prze­jawia skłonności do stereoty­powego uproszczonego oglądu rzeczywistości, a teatr tej skłonności jakby wychodził na­przeciw. Oto - moim subiek­tywnym zdaniem - powód, dla którego "Król Nikodem" jest przedstawieniem bez zna­czenia.

Jak na rozrywkowy niby-kabaret jest napuszony, przeinscenizowany. Jak na ambit­ny teatr - nazbyt zbanalizowany, niczym nie imponują­cy, pozbawiony bardziej fine­zyjnego wykonawstwa. Zauwa­żyłem wszakże, że część wi­downi wydaje się usatysfak­cjonowana, trochę rozbawiona, więc potraktujcie moje zdegu­stowanie jako niezadowolenie widza, który już dużo prze­żył, wiele - także w "Kalamburze" - widział i znacz­nie więcej oczekiwał. Odbiór jest w końcu sprawą subiektywną. Najpoważniej wszakże chciałbym, uczulić twórców, nie tylko w tym teatrze, na to, że w czasach gwałtownych i radykalnych przemian, łatwo rozminąć się z rzeczywistością i społeczną wrażliwością. Teatr powinien pewne trendy wy­przedzać, może życiu towarzy­szyć i je komentować, nie po­winien wobec niego być epi­gonem i nie nadążać. A wi­dzę właśnie takie zagrożenie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji