Artykuły

Spowiedź celebryty

"Traviacie" Trelińskiego daleko do łzawego melodramatu. W jego interpretacji arcydzieło Verdiego stało się portretem artystycznego środowiska: ludzi znanych, głęboko nieszczęśliwych, wewnętrznie wypatroszonych.

Może dziwić, że Mariusz Treliński, reżyser poszukujący i ceniący wyzwania, postanowił wystawić "Traviatę" Giuseppe Verdiego. To wszak dzieło-samograj, od dziesięcioleci zajmujące wysokie pozycje w rankingach operowych partytur, kojarzone raczej ze scenami o profilu konserwatywnym, nie awangardowym. A przecież do tych drugich chce Treliński zaliczać Operę Narodową. Do tego w treści "Traviata" ogrywa motyw nawróconej prostytutki, w kulturze mocno wyeksploatowany. I to nie tylko przez Aleksandra Dumasa syna, którego "Dama kameliowa" zachwyciła niegdyś Verdiego. Co mogło więc artystę zachwycić w wyświechtanym romansidle? Czy uwiodła Trelińskiego historia kurtyzany Violetty Valery, która wbrew kodeksowi luksusowych dam do towarzystwa daje się ponieść prawdziwej miłości, porzuca dotychczasowy zawód i wraz z młodym Alfredo ucieka na prowincję? A może zaintrygował reżysera motyw miłości niemożliwej? Każda realizacja operowa Trelińskiego jest cieniem jego autobiografii, staje się studium problemów istotnych dla wewnętrznego świata reżysera. W Violetcie Treliński widzi siebie, artystę o światowej renomie, który nie tylko sprawnie funkcjonuje na teatralnej rampie, wśród melomanów o wyrafinowanym guście, nie tylko jest autorem cennych artystycznie przedsięwzięć. To także osoba swobodnie poruszająca się w świetle jupiterów, lubiąca dopieszczanie przez lifestyle'owe czasopisma. Słowem: łącząca świat "poważnej" sztuki z życiem lubianego celebryty. Z drugiej strony ma także Treliński świadomość ceny, jaką płaci za zawodową i publiczną aktywność, która nie sprowadza się jedynie do koniecznego obnażania się na scenie, do poszukiwania w operze prawdy wszelkimi dostępnymi środkami. Realizacja pasji, jaką jest praca w gmachach operowych na świecie, odbywa się kosztem zdrowia i zachwianego życia prywatnego.

Jest zatem "Traviata" w istocie próbą rozliczenia się z przeszłością, życiowym bilansem, spowiedzią artysty- celebryty, który choć spełniony zawodowo, w wersji oficjalnej uśmiechnięty i szczęśliwy, wciąż szuka równowagi, prawdziwej miłości, w obliczu zbliżających się kolejnych okrągłych urodzin silniej doświadczając upływającego czasu. Jest także "Traviata", dokonanym po dekadzie od nakręcenia gorzkich "Egoistów" portretem pokolenia. Zresztą filmowych tropów jest więcej. Najłatwiej odnaleźć tu cytaty z musicalu "Cały ten zgiełk" Boba Fosse'a.

W warszawskiej inscenizacji Violetta jest kabaretową artystką, wielbioną przez publiczność celebrytką. Z gracją porusza się na scenie, kokietuje mężczyzn, a wśród kipiących kiczem ornamentów, półnagich tancerek i groteskowych amorów w białych slipach - w tych rolach celebryci z Edytą Herbuś i Rafałem Maserakiem na czele - czuje się wyśmienicie. Bo przestrzeń pełna tanecznego ruchu, kolorowych świateł, odrealnionych kostiumów, fasadowych makijaży na tle błyszczącej kurtyny pozwala jej się schować przed prawdziwym życiem, oddalić od myśli o zbliżającej się śmierci. A jeśli już, to chce ją trzymać na dystans, sprawić, aby obsesja ostatniego suchotniczego oddechu przybrała kształt kabaretowego rekwizytu, sprowadzonego do przesadnie zdobnej trumny, z której niczym w cyrkowym numerze wyłania się jeszcze w uwerturze. Albo dyskotekowej kuli, która powraca w przedstawieniu jak namolny refren, memento.

Zaprojektowana przez Borisa Kudličkę scenografia, długa na prawie 50 metrów, która w filmowym tempie, w rytm muzyki prowadzonej przez Miguela Gomeza-Martineza, przesuwa się z lewej na prawą - obejmuje nie tylko przestrzeń kabaretu. Główną bohaterkę, której partię fenomenalnie zaśpiewała Aleksandra Kurzak, poznajemy nie tylko w oficjalnej odsłonie, ale również w salonie, w gronie znajomych, wśród których znajdzie się zadurzony adorator - w roli Alfreda niestety przeciętny francuski tenor Sebastien Gueze. Najbardziej jednak przejmujące są fragmenty rozgrywające się za kulisami, w czeluści sceny z nagimi kikutami żelaznych konstrukcji i surowych świateł. To tam Violetta jest sobą - samotną, zagubioną kobietą, traviatą właśnie.

Piękny był akt drugi. Rozgrywany w scenerii willowego basenu, subtelnie barwiony grą świateł, pozornie tylko był statycznym kontrapunktem. Wszak to, co działo się między dźwiękami, w głosach Aleksandry Kurzak i Andrzeja Dobbera, na zawsze pozostanie w pamięci. Szeroki ambitus emocji śpiewaczki - od euforii po czarną rozpacz - w połączeniu ze szlachetnością brzmienia barytonu Dobbera, którego powolna przemiana z pryncypialnego ojca w pełnego czułości mężczyznę, fascynowały. Konsekwentnie prowadzone frazy, pieszczenie dźwięków, otulanie ich ciepłym piano Kurzak lub podkreślanie wyrazu głębią barwy Dobbera, a nade wszystko niezwykłe zrozumienie tekstu po raz kolejny poświadczyły renomę obojga artystów.

Mistrzostwo muzycznej, ale i aktorskiej kreacji Kurzak osiągnęła jednak w scenie finałowej. W agonii Violetty śpiewaczka dotknęła prawdy absolutnej. Violetta kona klęcząc na zimnej podłodze, zrazu wśród potęgujących samotność luster, później w obecności osób, które kochała, lecz bez nadziei na ratunek.

***

Dobrze, że tym razem rewolucji nie było. Reżyser nie kłócił się z kompozytorem, nie prawował z librecistą. I co istotne, nie przeszkadzał muzyce. Pozwolił dźwiękom wypełniać przestrzeń, genialnym głosom śpiewaków dał nieść emocje, orkiestrze tworzyć bogatą aurę brzmieniową, teatralne fajerwerki ograniczając do niezbędnego minimum. Owszem, poddał retuszowi czas i miejsce akcji. Ale uczynił to inteligentnie, uwypuklając zawarty w oryginale sens dzieła. I choć miejscami zabrakło w "Traviacie" podbijania muzycznych namiętności teatralnym gestem, jeszcze celniejszym scenograficznym entourage'em, a język kiczu nieco osłabił rozgrywający się dramat, po gwałtownym zakręcie, na jakim znalazł się w ostatnich latach, Treliński prawdopodobnie wyszedł na prostą.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji