Artykuły

List otwarty do Joanny Szczepkowskiej

Kochana Joasiu, w słowniku prof. Bralczyka słowo weredyk oznacza człowieka, który mówi to, co myśli, bez względu na konsekwencje. Za to, że jesteś weredykiem, dziękuję Ci, mnie już nie zawsze się chce. Ale wciąż jeszcze mam ambicję zachowywać się jak - płci żeńskiej! - dżentelmen, co znaczy stawać po stronie tego, którego biją po twarzy lub plują mu w twarz. A obecnie w światku teatralnym nie widzę nikogo, kto by Cię wspierał, może ktoś i chciałby, i boi się - pisze Anna Schiller.

Lobby pedałów? Jak by to panom powiedzieć. Ilość przechodzi w siłę, a dziś w teatrze pedałów ci u nas dostatek. Piszę "pedałów", bo żaden z bliskich mi, szanujących się homoseksualistów, nie mówi o sobie gej i nie życzy sobie, by go tak nazywano. Na razie stanowią mniejszość, ale coraz słabiej prześladowaną, a w teatrze, o ile mnie wzrok nie myli, wcale. W tej akurat dziedzinie urząd do równych praw pedałów nie jest potrzebny. Wybitnego reżysera heteryka, który obsadza w roli głównej zaprzyjaźnione drewno nie aktorkę, postrzega się tak samo jak homoreżysera, co daje rolę Gustawa-Konrada swemu kochankowi, który asem scenicznym nie jest, ale za to - wypada wierzyć - artystą łóżka. Fakt, że homodyrektor zezwala homoreżyserowi na wielomiesięczne, przerywane akty twórcze, równoważy takie samo postępowanie heterodyrektora. Homoreżyser każe aktorowi paradować z ch., o pardon, fallusem na wierzchu, ale inni też tak mają; na własne oczy widziałam na scenie golasa z jelenim łbem i wielkim porożem na głowie, a reżyser - "normalny". Patrz, goły tyłek!, zwróciła się do swej towarzyszki nobliwa starsza pani, druga na to ze spokojem damy: Taka teraz moda. Co podsłuchałam i z lubością przekazuję, ale nikt z bezpośrednio zainteresowanych się nie śmieje. Jest im ganz pomada, czy publiczność to interesuje. Razu pewnego z moim przyjacielem poetą Witoldem Dąbrowskim (tym od "Mistrza i Małgorzaty") zaprosiliśmy rosyjskiego poetę na striptiz. Pod koniec rozbieranki Witek zapytał: Ty widieł uż eto Sława? Sława otwietił: Na scienie niet. I na tym polega cały witz. A moda rozpościera macki jak ośmiornica.

Joasiu, nie mają racji ci, którzy zarzucają ci homofobię. Masz rację, bo tęczowy koloryt jest mocno widoczny w pejzażu polskiego teatru, a każdy ma prawo lubić go albo nie lubić. Minęły czasy, kiedy reżyserzy i aktorzy zostawiali swoją legitymację erotyczną na portierni. Ale co można poradzić na to, że w dziko kapitalistycznym kraju samce robią pieniądze, nadwrażliwi mężczyźni, jakimi są homoseksualiści, sztukę? Nic nie można poradzić, bo to nie szkarlatyna, to epoka. Z nostalgią wspominam czas miniony, gdy w teatrach rządzili ludzie silni, jak Lidia Zamkow, Dejmek, Axer, kiedy aktorzy (także pedały) na scenie byli męscy do zakochania. Kobiety trudniły się głównie aktorstwem, czasem reżyserią, nigdy genderreżyserią. Dyrektorzy, choć czasy były trudne, okazywali charakter. Pamiętam, jak Axer odmówił władzy ludowej wyrzucenia z teatru "korówki" Haliny Mikołajskiej i nawet nie zdystansował się publicznie od jej poglądów i działalności, mimo, że sam zachowywał inną postawę.

Nie będę tu snuć domysłów na temat przyczyn oficjalnej enuncjacji Agnieszki Glińskiej, wyrażę tylko nadzieję, że prywatnie pali ją wstyd. A z Ciebie jestem dumna. Powiedziałaś mi kiedyś: Od lat jestem pewna, że znajdę się w więzieniu. Ja powtórzę tutaj, że zawsze możesz liczyć na moje paczki, z frykasami, jak to łososiem, dobrym rosyjskim kawiorem, a jak się uda, to i z szampanem.

Całuję Cię w niewyparzoną gębę

Ania

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji