Artykuły

Dama i obrzydzenie

Po dekadzie jej rządów sztuka na wyspach nadal nie otrząsnęła się z szoku, jakim była konieczność nagłej walki o "widza-klienta" - pisze Joanna Derkaczew dla e-teatru.

"Nie możesz jednocześnie aprobować tradycyjnych wartości rodzinnych i indywidualnej chciwości. Chyba, że zależy ci na rodzinie, która więcej ma wspólnego z mafią, niż z moralnością" - pisał, Michael Billington podsumowując poglądy zmarłej w poniedziałek Margaret Thatcher. Krytyk "The Guardian" ukuł to zdanie po obejrzeniu sztuki Alana Aycbourna "Mały rodzinny interes", jednego z najostrzejszych tekstów dramatycznych krytykujących erę thatcheryzmu.

Środowisko artystyczne nienawidziło panującej w latach 1979-1990 Żelaznej Damy. Thatcher zarządziła cięcia w kulturze i lekceważyła każdy przejaw sztuki, który nie potrafi sam na siebie zarobić. Wyrozumiałość okazywała jedynie musicalom, które rzadko prowokowały do społecznej refleksji za to przynosiły dochody, przyciągały turystów i zagraniczny kapitał.

Stąd w latach 80. w Wielkiej Brytanii wysyp komercyjnych produkcji muzycznych: "Koty" (1981), "Starling Express" (1984), "Les Miserables" (1985), "Fantom w operze" (1986).

Podejście do sztuki logicznie wynikało z ekonomicznych i politycznych poglądów brytyjskiej premier, wspierającej kapitalistyczną klasę średnią w jej krótkowzrocznym egoizmie.

Po dekadzie jej rządów sztuka na wyspach nadal nie otrząsnęła się z szoku, jakim była konieczność nagłej walki o "widza-klienta". W mediach nadal pokutuje przekonanie, że uwagę, czas antenowy i miejsce na papierze należy poświęcać tym produkcjom, które wypełniają sale, a nie tym, które proponują nową wizję świata. Co z tego, że któryś z najciekawszych dramatopisarzy młodego pokolenia wystawia nową kontrowersyjną sztukę, skoro parę ulic dalej wystawiają znowu "Króla lwa"? Od krytyków oczekuje się myślenia wg logiki tłumu i stosowania kryterium "udanego wieczoru" (miło, niemiło, siedzenia miękkie/twarda, tyłki aktorów pochowane w majtkach, a w ogóle czy przed teatrem da się wygodnie zaparkować).

Nad "mentalnymi dziećmi" Margaret Thatcher użala się w dzisiejszym "The Guardian" Russell Brand aktor i komik, urodzony w roku, gdy Iron Maggy stanęła na czele partii konserwatywnej. Opowiada o dorastaniu z pewnością, że nie ma na kogo liczyć. Nie ma też obowiązku nikomu pomagać. "Tatcher nauczyła nas, że samolubna postawa jest postawą słuszną. Pokazała, że cierpienia innych ludzi to nie nasz problem. Cierpienie i ból są w gruncie rzeczy zasłużoną karą za brak zaradności i powodem do wstydu. Dziś trudno mi ocenić gdzie kończy się mój osobisty egoizm, a gdzie zaczynają się efekty jej neoliberalnego nauczania".

Thatcher nie skazała oczywiście wszystkich utalentowanych ludzi na wygnanie i nie zakazała krytycznego myślenia, ale poważnie utrudniła pracę twórcom lat 80. i odebrała szansę na publiczność twórcom lat przyszłych. Wychowała bowiem pokolenie przerażonych narcyzów, szukających ratunku w korporacyjnych strukturach. Pokolenie ludzi z minimalnymi potrzebami kulturalnymi, w teatrze szukających własnej przyjemności, a nie wspólnotowego wstrząsu.

Siedząc wczoraj w teatrze The Gate na premierze "Profesji Pani Warren" G.B Shaw słuchałam dziesięciominutowej tyrady jaką pracownik teatru wygłosił na temat monet, jakie przyjmują automaty w podziemnym parkingu. Pożyczałam program popijającej szampana sąsiadce, pragnącej sprawdzić czy grająca główną rolę aktorka nie jest jednak od niej dużo, dużo starsza. Kiwałam głową, słuchając jej zapewnień, że jest osobą niezwykle kulturalną: jutro idzie na wyścigi końskie, następnego dnia urządza brydża. Podtrzymywałam spadającą torebkę, gdy razem z resztą publiczności trzęsła się ze śmiechu przy każdym żałosnym gagu.

Nie potrafiłam opanować obrzydzenia do siebie samej, że uczestniczę w tym "udanym wieczorze" z "kulturalnymi ludźmi" wychowanymi na klientów przemysłu rozrywkowego.

Wielka Brytania i Irlandia zapłaciły za neoliberalizm anihilacją społeczeństwa obywatelskiego. Empatia i poczucie wspólnoty zdegenerowały się w infantylny sentymentalizm, wyrażany zachwytami nad dziećmi księżniczek i celebrytów.

Polski teatr słyszy od kilku lat, że ma zacząć sam na siebie zarabiać. Kolejny punkt dla Maggie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji