Dalszy ciąg "Plotki"...
Mój niezbyt uregulowany - choć interesujemy tryb życia sprawił, że dopiero niedawno dane mi było obejrzeć w TV relacją z minionego jubileuszu naszego znakomitego aktora Jerzego Nowaka, połączoną ze spektaklem opartym na tekście Romana Brandstaettera pt. "Ja jestem Żyd z Wesela". W tym właśnie spektaklu Nowak (któremu przy okazji składam wprawdzie spóźnione, ale bardzo serdeczne życzenia) zagrał rolę tytułową, Rzecz wyreżyserował, grając w niej równocześnie rolą adwokackiego koncypienta, znany i popularny krakowski aktor Tadeusz Malak. Szczerze żałuję że właśnie z powodu nieuregulowanego trybu życia nie byłem obecny na tym jubileuszu i na tym przedstawieniu, na które nawet - o ile pamiętam - zostałem zaproszony.
Tym bardziej, że dla Jerzego Nowaka czuję coś w rodzaju wdzięczności osobistej. Przed laty bowiem w krakowskim Teatrze Kameralnym Jerzy Nowak wykonał w sposób bardzo ciekawy monodram według opowiadania Franza Kafki pt. "Sprawozdanie dla Akademii" w moim przekładzie na język, ogólnie w naszym kraju znany. Oprócz wielu innych ról artysty, pamiętanych przez krakowską publiczność, była to - nie dziwcie się - rola mi najbliższa i najlepiej przeze mnie zapamiętana.
"Ja jestem Żyd z Wesela" Romana Brandstaettera jest właściwie również monodramem. Chwilami tylko, dyskretnie i taktownie, partneruje Nowakowi Tadeusz Malak. Natomiast Nowak jako ów Żyd z "Wesela", gra postać autentyczną, której dalsze losy dotychczas były nam nieznanie. Jest nim stary Hersz Singer, właściciel karczmy w Bronowicach, zaproszony niegdyś na wesele Lucjana Rydla, po którym obecny na nim Wyspiański napisał swoją sztukę. Pośród jej postaci scenicznych Wyspiański umieścił również starego Singera i jego córkę Peppę (którą nazwał Rachelą), co w konsekwencji - jak to wynika z utworu Brandstaettera - zburzyło właściwie całe dotychczasowe i względnie spokojne życie rodziny Singerów.
Ogólnie wiadomo, że Boy-Żeleński również obecny na ówczesnym, a później najsłynniejszym chyba polskim weselu, napisał o nim, już po latach, szeroko znany i wielokrotnie drukowany szkic pt. "Plotka o Weselu". Tak więc dramat Brandstaettera można uważać za dalszy ciąg owej "Plotki..", ujęty jednak w formę dramatyczną, przejmującą i pełną goryczy.
Brandstaetter - w co nie mamy powodu wątpić - ukazuje nam prawdziwą i tragiczną historię bronowickiego karczmarza. Singer żył sobie spokojnie i bogobojnie, dopóki rozgłos, towarzyszący później sztuce Wyspiańskiego, a dotyczący także wszystkich autentycznych, wziętych z rzeczywistego życia i znanych w Krakowie postaci (wśród nich także Singera, a zwłaszcza jego córki), nie zmienił jego egzystencji zasadniczo, doprowadzając ją do smutnego końca.
"Uduchowienie" przez Wyspiańskiego poczciwej Pepki stało się początkiem kłopotów jej ojca. Hersz Singer znalazł się niespodziewanie w sytuacji skromnego człowieka, który nagle - wraz z całą swoją rodziną - stał się popularny wśród krakowskich "panów", a tych coraz to więcej napływało do bronowickiej karczmy, w dodatku nie płacąc rachunków za wódkę, na którą zapraszała ich Pepka-Rachela. Ani z nią, ani z własną żoną Singer nie potrafił się już porozumieć. Brandstaetter pisze, a Nowak grający Singera zwierza się adwokackiemu koncypientowi że w tym nowym dla siebie położeniu postanawia rozejść się z żoną, opuścić swoją karczmę i w ogóle Bronowice, przenosząc się na resztę swoich dni do żydowskiego domu starców na krakowskim Kazimierzu.
I zostawiając wszystko swojej dziwnie odmienionej rodzinie, postanawia zabrać z sobą tylko Pismo Święte. "Tylko Pismo Święte" - z tymi , słowami Singer-Nowak schodzi ze sceny. O jego dalszych losach i o śmierci, która nastąpiła w kilka lat po zgonie autora "Wesela", zawiadamia nas w krótkim komentarzu końcowym ów adwokacki koncypient - Tadeusz Malak.
Proszę traktować dzisiejszy felieton jako przypomnienie tekstu Brandstaettera, autora grywanych niegdyś w krakowskim teatrze dramatów (m. in. "Króla i Aktora", ciekawej sztuki o Stanisławie Auguście i Wojciechu Bogusławskim) oraz jako gratulację dla telewizji za przypomnienie nam świetnej i naprawdę godnej zapamiętania roli Jerzego Nowaka.
Ten dalszy ciąg niedopowiedzianej przez Boya "Plotki o Weselu" świadczy chyba o wciąż niesłabnącym zainteresowaniu krakowskim przełomem dziewiętnastego i dwudziestego wieku, nie dającą się zapomnieć epoką galicyjskiej "Młodej Polski" i jej twórcami, z których Wyspiański - uważany za "czwartego wieszcza" - był największy.