Artykuły

Forum Krupówkom

"Filozofia po góralsku" w reż. Ireny Jun w Teatrze Studio w Warszawie. Pisze Joanna Derkaczew w Gazecie Wyborczej.

"Coby po nas zostało szczęśliwości pojmowanie" - życzy Irena Jun w "Filozofii po góralsku" według tekstów ks. Tischnera. Po tym spektaklu zostanie jednak tylko parę zdjęć z misiem i żal po straconej szansie na mądry, pokrzepiający spektakl

Może i Kopernik nie była kobietą, ale Sokrates na pewno był góralem. Nic dziwnego, że ks. Józef Tischner postanowił przełożyć podręczniki filozofii właśnie na podhalańską gwarę. Nasycone ciepłym humorem dialogi ks. Tischnera to nie tylko świetny tekst, ale też ważna nauka etyczna. Pokazanie ich na scenie wydawało się dobrym pomysłem.

Na czwartkowej premierze widzów już na schodach witała góralska kapela. Wąski podest sceny rozdzielił publiczność niczym frakcje w brytyjskiej Izbie Gmin. Atmosfera gorąca jak na ateńskim rynku - tymczasem zamiast spektaklu był odpust. Otworzył go przebój z pielgrzymek Ojca Świętego, potem była sesja zdjęciowa z misiem i kiczowate cudeńka z Krupówek. Pod wielkimi żyrandolami teatralnego foyer pytania: "co jest?", "jak żyć?" zostały przeżute wraz z serwowanym oscypkiem.

Aktorzy - Irena Jun w czerwonej chuście i Wiesław Komasa z turystycznym plecakiem - przypominali gawędziarzy pragnących zabawić gości schroniska. Ich wywody o Jędrusiu Kudasiku czy podhalańskim Platonie - znaczy Władku Trebunia-Tutka - przerywały gromkie krzesańce. Z teorii Heraklita o pojednaniu sprzeczności Komasa zrobił zgrabny numer kabaretowy. Kołysząc się na skale ze sprawnością surfera imitował zgraję chłopów, co to "każdem jeden sam by się przewrócił, ale w kupie nic ich nie ruszy".

Dystyngowana Irena Jun doskonale radziła sobie jako pyskata Ksantypa. Obrona Sokratesa w jej wykonaniu zmiękczyłaby (a na pewno skołowała) każdą komisję śledczą. Momentami oboje byli sugestywni jak kaznodzieje, co to o grzechach jednego mówią, a każda duszyczka swędzieć ze wstydu zaczyna. Jednak większość opowieści zamienia się w naiwniutką pocztówkę ze smrekiem w tle.

Kolejny już spektakl według pism filozoficznych (był "Zaratustra" Krystiana Lupy w Starym Teatrze w Krakowie, w przygotowaniu "Kandyd" Macieja Wojtyszki w warszawskiej Rampie i "Kubuś Fatalista" Rudolfa Zioły w Szczecinie) wpisuje się w poszukiwania wartości uniwersalnych w postmodernistycznym chaosie. Jednak "Filozofia po góralsku", operując estetyką jarmarku, ów chaos tylko pogłębia. I gdy Komasa w finale mówi: "Nakieruj się, człeku, na cel", można pomyśleć, że wskazuje jedynie drogę do prywatnej kwatery.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji