Artykuły

Zawędrowaliśmy do Ciemnogrodu

Niestety zalety poematu nie są widocznie na scenie - o spektaklu "Chryzostoma Bulwiecia podróż do Ciemnogrodu" w reż. Jerzego Jana Połońskiego w Teatrze Rozrywki w Chorzowie pisze Katarzyna Niedurny z Nowej Siły Krytycznej.

Chryzostom Bulwieć, podróżnik i odkrywca, postanowił odbyć kolejną wyprawę. Tym razem jego wybór pada na Ciemnogród - tajemniczą krainę, w której rządy sprawują niekompetentni politycy, Kościół wpływa na decyzje władzy. Zgodnie z legendą marzenia mieszkańców o poprawie sytuacji w państwie spełnią się, gdy do miasteczka przybędzie Biały Generał. Pewnego dnia wreszcie słychać upragniony sygnał: to niezdarny puzonista obwieszcza pojawienie się bohatera. Temu daleko jednak do ideału: jest stary, gruby, a konia zastępuje mu drewniana zabawka. Na dodatek nie ma do powiedzenia nic więcej niż "Bracia ten tego". Marzenia runęły, tak jak lód, na którym zgromadzeni byli mieszkańcy...

Reżyser Jerzy Jan Połoński zapowiadał, że realizacja tekstu Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego jest zarazem realizacją jego wielkiego marzenia, gdyż mistrza podziwia jak nikogo innego. Mówił, że tekst powstałego przed laty spektaklu aktualny jest również teraz. Rzeczywiście, tekst "Podróży..." bawi aż do wzruszenia. Wyśmiewa obłudę, zacofanie i zakłamanie, które to wiecznie aktualne "wartości" towarzyszą i naszej rzeczywistości. Niejeden czytelnik pokiwa głową nad współczesną wymową utworu.

Niestety zalety poematu nie są widocznie na scenie.

W chorzowskim Teatrze Rozrywki opowieść o tej podróży przybrała formę musicalu. Serii songów opowiadających o kolejnych aspektach życia w Ciemnogrodzie towarzyszą schematyczne odgrywane scenki. Wśród ubranych na czarno-biało postaci trudno wyróżnić poszczególnych bohaterów. Spektakl opowiada historię zbiorowości - mieszkańców małego, nieznanego nikomu miasteczka. To, co widzimy na scenie - dzieci całujące księdza w kolano, marsze grupy tzw. "Prawdziwych Ciemnogrodzian" - wydaje nam się bliskie, jakby wyjęte z wieczornych wiadomości.

Musicalowa forma spektaklu odbiega daleko od kabaretowego pierwowzoru. Dowcip tekstu ginie w mozolnie wyśpiewywanych utworach. Rozwlekane w nieskończoność songi, którym towarzyszy minimalna akcja sceniczna, potęgują uczucie nudy i beznadziei. Znika gdzieś lekkość literackiego pierwowzoru. Sztucznie wyodrębnione z tekstu fragmenty zmieniono w refreny, które co chwile powracają na scenę. Po przerwie widzowie słyszą je po raz drugi w skróconej wersji. Głośna muzyka zakłóca niewyraźnie wyśpiewywane słowa.

Reżyser zdecydował się na grę z konwencją teatralną - podkreślanie sztuczności i schematyczności zachowań mają sugerować umowność Ciemnogrodu. Jednak chęć rozszerzenia czasu akcji spektaklu do "zawsze i wszędzie" powoduje brak identyfikacji widza z światem sceny, pokazującym - na zasadzie migawek z Telekspresu - ludzi, którym nie mamy ochoty współczuć, ani w ogóle poświęcać im uwagi. Biało-czarna jest nie tylko scenografia, ale również sposób charakteryzowania Polaków-Ciemnogrodzian.

Pod względem choreografii spektakl sprawia wrażenie poukładanego. Każdy z aktorów wie, w którą stronę ma iść, jaki ruch wykonać ręką, a jaki - nogami. Wbiegający na scenę Hamleci z miniaturami czaszek przyczepionymi na penisach szokują, choć jest to pusty efekt. Aktorzy tworzą na scenie ładne obrazki, po to żeby je tworzyć. Reżyser zrobił spektakl, po to tylko, żeby go zrobić. Tylko po co mamy to oglądać?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji