Artykuły

Ostrożnie z życzeniami, panie Centkowski

Nawoływałem zawsze usilnie i do znudzenia, że pora, by wyraźny głos w kwestiach procedur konkursowych zabrało wreszcie, dotychczas bierne, środowisko teatralne. No to zabrało, głośno, radykalnie i często, telefonując do członków komisji, nagabując, by głosowali na "ich" kandydatkę - pisze Michał Centkowski dla e-teatru.

Kiedy ogłaszano niedawno konkurs na stanowisko dyrektora Teatru im Norwida w Jeleniej Górze poczułem najpierw zdziwienie, a potem nadzieję i radość. Oto władze miasta jednoznacznie opowiadając się za zdecydowaną jakościową zmianą, chcą wyłonić w drodze konkursu nowego dyrektora publicznej instytucji kultury. Gdy sformułowano kryteria konkursowe, jakie musieli spełnić kandydaci, wzmogły się we mnie obawy. Mimo tych, w moim odczuciu, przesadnie rygorystycznych wymogów formalnych, postanowiłem z jak najszczerszą i pozbawioną cynizmu wiarą śledzić dalszy rozwój wypadków. Ostatecznie, lepiej już zrobić konkurs "pod inwestycję", niż "pod siebie", jak choćby w Warszawskiej Operze Kameralnej. Nie sposób jednak uniknąć pytania o zasadność istnienia w Teatrze Norwida działu finansowego, czy też technicznego, skoro potrzeba wybrać naczelnego dyrektora na pięć lat, po to głównie, by zdołał on przeprowadzić remont? Może trzeba było do pięciu lat zarządzania dołożyć ze dwa w budownictwie, lub chociaż stopień czeladnika z murarstwa?

Spośród czternastu kandydatów, ośmiu odpadło ze wspomnianych przyczyn formalnych, których niezwykłe wyśrubowanie tłumaczyły władze właśnie owym czekającym nowego dyrektora wielkim zadaniem logistycznym. Wciąż pełen naiwnej wiary i optymizmu uznałem, że nawet tak dyskusyjne motywy są akceptowalne, o ile prowadzą do sensownej procedury.

Czekałem. Została szóstka, tylko szóstka i aż szóstka. Jak donosi prasa lokalna, władze ustanowiwszy takie a nie inne kryteria zaczęły "kręcić nosem, że nie ma z kogo wybierać", wszak to miła odmiana, zwykle władza lubi, jak kandydat jest jeden, wtedy przynajmniej, pośród nadmiernie różnorodnych ofert, nie ma problemów z wyborem.

Ostatecznie jednak spośród tej szóstki komisja konkursowa wybrała Piotra Jędrzejasa, jej zdaniem najlepszego kandydata, a nie usilnie promowaną "jedyną menadżerkę" Justynę Stankiewicz Kadłucką.

Radość jednakże nie trwała zbyt długo, bo gdy już zabierałem się za felietonistyczny komentarz, wczytując się w biogramy uczestników i zwycięzcy, okazało się że Pan Prezydent nie lubi być zaskakiwany wyborami "swojej" komisji konkursowej - poczuł nagle wątpliwości i obawy co do zdolności logistycznych wybranego kandydata i rozważa unieważnienia konkursu.

Nie wiem czy Pan Prezydent w istocie boi się, że wybrany kandydat nie podoła sprawie remontu, skoro przeszedł pierwszy etap konkursu, który stanowił przecież skuteczną zaporę dla wielu innych uczestników, a jeszcze większej ich ilości uniemożliwił zapewne w ogóle wzięcie udziału w konkursie, czy też może przeraziła go raczej samowola komisji konkursowej, która ośmieliła się wybrać inną kandydaturę od tej, którą widziałby on sam?

Płynie z tej historii jeden jeszcze, być może najsmutniejszy morał. Oto bowiem jak opisuje lokalna prasa, kulą u nogi wspomnianej "jedynej menedżerki w tym gronie" było przesadne poparcie zespołu aktorskiego. Nie wiem czym pani menedżer zaskarbiła sobie aż taką sympatię jeleniogórskiego zespołu, w każdym razie to ich przesadny lobbing, jak odnotowano w owym piśmie, przez swą nachalność obrzydził jej kandydaturę komisji na tyle, że mimo oczekiwań Ratusza, postanowiła owa komisja złośliwie, niesprawiedliwie i z premedytacją przesłuchać kandydatkę na stanowiska Dyrektora Naczelnego Teatru z "zagadnień artystycznych", co przecież nijak ma się do kompetencji przydatnych na tym stanowisku, przynajmniej w porównania ze zdolnościami "menedżerskimi". W wyniku tego, niespodziewanie, wypadła ona słabiej niż pozostali kandydaci, i konkursu nie wygrała

Nawoływałem zawsze usilnie i do znudzenia, że pora, by wyraźny głos w kwestiach procedur konkursowych zabrało wreszcie, dotychczas bierne, środowisko teatralne. No to zabrało, głośno, radykalnie i często, telefonując do członków komisji, nagabując, by głosowali na "ich" kandydatkę. Ostrożnie z wypowiadaniem życzeń, panie Centkowski.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji