Artykuły

Warszawa. Prapremiera opery "Qudsja Zaher"

Na prawykonanie opery "Qudsja Zaher" trzeba było czekać siedem lat, bo tyle czasu upłynęło od momentu, gdy Paweł Szymański postawił ostatnią kreskę taktową na partyturze. 20 kwietnia premiera w Teatrze Wielkim - Operze Narodowej.

Historia zaczęła się jednak wcześniej. W 1999 r. Waldemar Dąbrowski, ówczesny dyrektor Opery Narodowej, zaproponował Szymańskiemu skomponowanie utworu na scenę. - Jest w polskiej muzyce brak wynikający z tego, że Lutosławski, Górecki i Kilar nie chcieli się zmierzyć z formą operową. Zależało mi, żeby taka wybitna postać jak Szymański, z pokolenia, które rosło w otoczeniu wspomnianych postaci, operę napisała - mówi Dąbrowski.

Maciej Drygas, dokumentalista i reżyser filmowy, napisał libretto przypominające skandynawskie sagi. W 2006 r. partytura była gotowa, ale wtedy Teatrem Wielkim rządził Janusz Pietkiewicz. Gdy dwa lata później powrócił Dąbrowski, padały nazwiska możliwych inscenizatorów "Qudsji", jak Achim Freyer i Aron Stiehl. Ostatecznie wybór padł na Litwina Eimuntasa Nekrosiusa, reżysera wizjonera, którego artystyczną obsesją jest umieranie, pustka i śmierć. A właśnie o tym traktuje opera Szymańskiego.

Nieczęsto zdarza się prawykonanie polskiej opery współczesnej na dużej scenie Teatru Wielkiego (nie licząc małych form z cyklu "Terytoria" na scenie kameralnej, to pierwsza od "Ignoranta i szaleńca" Mykietyna z 2001 i "Ubu Rex" Pendereckiego z 2003; w przyszłym sezonie planowane jest prawykonanie "Moby Dicka" Eugeniusza Knapika). I to z takim rozmachem - "Qudsja" to utwór na wielką orkiestrę symfoniczną, chór mieszany i chłopięcy, dwa głosy solowe, aktora i efekty elektroakustyczne.

Dla Szymańskiego jest to pierwsze zetknięcie z formą operową. Ci, którzy mieli okazję słuchać fragmentów na próbach, nie mają wątpliwości, że warto było czekać tak długo. W "Qudsji" skupiły się wszystkie cechy muzyki Pawła Szymańskiego (rocznik 1954), które powodują, że do tego kompozytora pasuje określenie "kultowy".

Dla kolejnych pokoleń wtajemniczonych Szymański to nieustające źródło inspiracji. "Ukąszenia" Szymańskim zaznał m.in. Paweł Mykietyn (- Nikt nie zawładnął mną tak jak on. To był mój mistrz - mówi autor "Pasji według św. Marka"). Piszę o wtajemniczonych, bo Szymański o rozgłos nie zabiega, tworzy na uboczu. Uznania na większą skalę doczekał się siedem lat temu, kiedy w Warszawie zorganizowano tygodniowy festiwal jego muzyki, a zapis rozpowszechniono na DVD. W tym samym czasie wytwórnia EMI wydała wybór jego utworów, a jury festiwalu filmowego w Gdyni nagrodziło jego muzykę do "Placu Zbawiciela" Krzysztofa Krauzego.

Można go często spotkać w Filharmonii Narodowej na koncertach, porozmawiać prywatnie o Lutosławskim, który dla niego jest tym, kim on sam dla Mykietyna. Ale o swojej twórczości wypowiada się niechętnie, zwłaszcza w mediach. - Ewentualnemu słuchaczowi mojej muzyki nic poza nią nie mam do zakomunikowania - powiedział kiedyś. - Odziedziczyłem po Lutosławskim wiarę w muzykę, która nie potrzebuje literackich wyjaśnień, nie musi angażować się społecznie ani tłumaczyć się z bezinteresowności swojego istnienia. W dzieło muzyczne, któremu twórca nadaje ostateczny kształt, które nie potrzebuje być dopełniane obrazkami z telewizyjnego ekranu czy opracowywane przez gwiazdy muzyki rozrywkowej ani uczestniczyć w demokratycznej (pop)kulturze.

W 1978 r., w "Particie II" na orkiestrę, objawił się styl Szymańskiego, który jest aktualny do dziś. Odzywa się w nim wyraźne echo przeszłości, dawnych form i konwencji. Ale zarazem to muzyka na wskroś współczesna, z autorskim piętnem kogoś, kto przeszedł przez Studio Eksperymentalne Polskiego Radia i studia u Włodzimierza Kotońskiego i niemal co roku miał prawykonania na Warszawskiej Jesieni.

On sam wymyślił dla swojej muzyki określenie "surkonwencjonalizm" - przez analogię z surrealizmem. "Tradycja jest ważna, ale trzeba ją traktować jak echo" - pod tymi słowami Eimuntasa Nekrosiusa mógłby podpisać się także Szymański.

W jego utworach, których tytuły nawiązują niekiedy do dawnych form muzycznych ("La folia", "Partita", "Vilanelle", "Preludium i fuga") pojawia się ślad barokowej melodii lub klasycystycznych figur stylistycznych (nigdy nie są to cytaty). Ale dochodzą one jakby z oddali, jak zza delikatnie falującej kurtyny. W "Dwóch etiudach" na fortepian solo spod gęstej, kunsztownie zbudowanej siatki drobnych wartości rytmicznych ukazuje się głębsza struktura, zamazany kontur jakiegoś stylowego tematu. Krytykowi muzycznemu Andrzejowi Chłopeckiemu przywodziło to na myśl palimpsesty, "jakby spod jednego tekstu prześwitywał inny, na poły zakryty, na poły ujawniany".

Sugestywność, zmysłowość, obrazowość tej muzyki to silny bodziec dla wyobraźni słuchacza. Zbudowana z długich pasm glissand, z serii dźwięków powtarzanych, które odrywając się od swego źródła - pierwszego, sprawczego akordu - zamierają, rozchodząc się w przestrzeni jak echo, mogą budzić skojarzenia z kręgami rozchodzącymi się po wodzie albo zatapianiem się w płynnej, halucynogennej materii. Najlepszy przykład to "Koncert fortepianowy", esencja stylu Szymańskiego, skomponowany w 1994 r. na duńskiej wyspie Lolland, "z dala od wojen, zaraz i hałasu".

Jednak jego muzyka niczego nie ilustruje, nie służy bezpośrednio żadnym ideom. Przynależy w całości do świata dźwięków i świadczy o niezwykłej dyscyplinie warsztatu.

W 2004 r. Szymański napisał muzykę do "Zaratustry" - spektaklu Krystiana Lupy w krakowskim Starym Teatrze. Dla Lupy muzyka Szymańskiego stała się objawieniem: - Metafizyczne przeżycie tworzy się tu poprzez utrzymanie przez długi czas wyrafinowanej logiki następstw, gdzie ruchy między sąsiednimi dźwiękami stają się coraz mniejsze. Tak można wmyślać się w Boga albo w powolne zapadanie wieczoru - mówił reżyser. - Pomyślałem, że ta muzyka jest religijna - nie z powziętej religijnej intencji albo przez spełnienie religijnego tematu - ale że jest to pierwotna religijność tej sztuki, tak jak rozumiał ją Beethoven, mówiąc, że muzyka jest objawieniem wyższym niż wszelka religia i filozofia.

Jeden z nowszych utworów Szymańskiego, "Phylakterion" na chór (2011), mówi dużo o jego wrażliwości na sprawę przemijania, śmierci, unicestwienia przez czas. Podstawą literacką utworu są koptyjskie teksty wyryte na ścianach wczesnochrześcijańskiej krypty grobowej. Odkryto je jakiś czas temu spod wielowiekowych warstw pustynnego piasku, na granicy Egiptu i Sudanu, później zostały zniszczone przez wylew Nilu.

W "Qudsji Zaher" akcja rozgrywa się na dnie morza. Opera rozpoczyna się samobójczym skokiem afgańskiej uciekinierki Qudsji Zaher w morską toń, w której kryje się świat umarłych. Tam Qudsja odkrywa, że jej poprzednim wcieleniem sprzed tysiąca lat była nordycka uciekinierka Astrid. Obie role śpiewa sopranistka Olga Pasiecznik (na zmianę z Katarzyną Trylnik). Szymański od początku pisał swoją operę z myślą o tej znakomitej śpiewaczce.

- Nigdy nie konsultował się ze mną, tak jak często robią to inni kompozytorzy, którzy podsyłają mi materiał, pytają, gdy jest to potrzebne, zmieniają. Pracował nad tym absolutnie sam, choć regularnie chodził na moje koncerty i obserwował, w jakim kierunku zmierza mój głos. Gdy otrzymałam partyturę, zrozumiałam, że to kompozytor, który nikomu nie daje taryfy ulgowej. To dzieło stawia wysokie wymagania do orkiestry, chórów, i oczywiście do mnie - w sensie rozpiętości skali, barwy, różnych technik, które są tu wymagane. To nie będzie zawsze piękne śpiewanie w tzw. tradycyjnym tego słowa znaczeniu, czasem na pograniczu lamentu, krzyku, pierwotnego dźwięku - mówi Pasiecznik.

Qudsja i Astrid to jedna i ta sama osoba, w której streszcza się upływ tysiąca lat, przeszłość i teraźniejszość stają się jednością. Kojarzyć się to może z Nietzscheańską koncepcją wiecznego nawrotu, o powtarzającym się powracaniu wszelkich rzeczy.

- To jest opera o przemijaniu, o rozsypywaniu się historii, która zanika, ale jest czasami do odtworzenia i próbujemy to uchwycić. Muzyka przejrzysta i oszczędna - mówi dyrygent Wojciech Michniewski, który poprowadzi jej wykonanie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji