Artykuły

Hollywoodzkie przypadki Anny K.

"Anna Karenina" w choreogr. Borysa Ejfmana Sanktpetersburskiego Teatru Baletu w Teatrze Wielkim - Operze Narodowej w Warszawie. Pisze Joanna Derkaczew w Gazecie Wyborczej - Stołecznej.

Słynny choreograf Borys Ejfman wybrał warszawską scenę Teatru Wielkiego na premierę swojej "Anny Kareniny" [na zdjęciu]. Niestety, sobotni spektakl zaledwie prześlizgnął się po powierzchni dzieła. Powstała wzorcowa superprodukcja dla masowej publiczności.

Hollywoodzki melodramat warto zacząć od symbolicznego obrazka. Egzotyczna roślina w klatce, ptak wśród cierni. U Ejfmana w otwierającej scenie synek Kareninów bawi się kolejką. Obecność pociągu przepowiada tragiczny finał. Rodzice stoją w tle nieruchomi, jakby czekając na błysk fleszy. Równie sztywni i zblazowani są podczas balu, gdy tańczą walca w tłumie identycznych par. Wnętrza ociekają złotem, kostiumy połyskują srebrzyście, jednak sam taniec pozostaje niczym woda - migotliwy, ale bez smaku i barwy.

Dlatego nagłe uczucie Anny (Maria Abaszowa) do Wrońskiego (Jurij Smiekałow) wydaje się raczej wynikiem błędu w liczeniu kroków niż psychologiczną zagadką. Ich duety pełne szerokich gestów, podnoszeń i disneyowskiego liryzmu odwzorowują tani stereotyp kochanków, jaki można odnaleźć na okładkach harlekinów.

Znacznie ciekawszy okazuje się Karenin (Albert Galiczanin). To nie złotowłosy półbóg z wybiegu dla modeli, lecz dojrzały mężczyzna przeżywający dramat. Jego solo są ostre i gwałtowne, jakby jednocześnie walczył z niewidzialnym wrogiem i próbował przeć naprzeciw burzy. W scenach z żoną nie przestaje być jednak opiekuńczy i czuły. Gdy Anna rzuca się nagle do tyłu, może być pewna jego oparcia.

Między barwne sceny zbiorowe - jak męskie show a la "West Side Story", ludowe hołubce podczas pijatyki czy wenecki bal maskowy - wpleciony został obraz odurzenia narkotycznego Anny. Egzotyczna piękność zmienia się w bezpłciowy kawał ciała szarpanego przez chmarę ludzkich glist. Elektroniczna muzyka, elementy tańca współczesnego i tandetne efekty świetlne jak z czeskiego science fiction pogłębiają wrażenie szaleństwa.

Karenina przez większość drugiego aktu zachowuje się jak przestraszone zwierzątko. Embrionalne pozycje, gwałtowne tiki. Godność odzyskuje dopiero w finale. Spokojnie wchodzi na peron i rzuca się między imitujących koła pociągu tancerzy.

Pomimo wielu pięknych kadrów i efektownych figur balet Ejfmana okazuje się wzorcową superprodukcją dla masowej publiczności. Lekko prezentuje skomplikowane kroki, ale też lekko prześlizguje się po powierzchni dzieła.

"Anna Karenina" Sanktpetersburski Teatr Baletu, chor. Boris Ejfman, muz. P. Czajkowski, Teatr Wielki - Opera Narodowa.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji