Artykuły

Radni PiS chcą, by prezydent wyjaśnił im, dlaczego dyrektorom miejskich instytucji kulturalnych nie podoba się stanowisko rady miasta, które zyskało rozgłos jako próba objęcia cenzurą wydarzeń kulturalnych w Lublinie.

Stanowisko, zgłoszone przez radnych PiS i przyjęte przez radę miasta pod koniec marca, stało się głośne w całym kraju. Rada bowiem wnosi w nim o powstrzymanie finansowania z budżetu miasta dzieł i imprez uderzających w dobre obyczaje lub promujących skandalizujące treści. Odnosi się przy tym do chrześcijańskich tradycji Lublina i tłumaczy stanowisko troską o tworzenie "pozytywnego klimatu wychowawczego dla młodego pokolenia Lublinian". Decyzja radnych wywołała falę krytyki. Radnym zarzucono próbę wprowadzenia cenzury, a samo stanowisko określano jako niezgodne z konstytucją. Choćby z art. 32, który mówi wyraźnie: "Nikt nie może być dyskryminowany w życiu politycznym, społecznym lub gospodarczym z jakiejkolwiek przyczyny".

- Radni powołują się tylko na wartości chrześcijańskie. Czyli chcą, by wspierać tylko działania kulturalne opierające się na tych wartościach, a nie chcą, by wspierać inne - mówił "Gazecie" Maciej Nowicki, członek zarządu Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.

List otwarty z protestem "przeciwko kwestionowaniu przez Radę Miasta podstaw panującego w Polsce ładu prawnego oraz niszczeniu warunków do twórczej działalności artystycznej" podpisało 250 osób, w tym wielu znanych polskich artystów, krytyków sztuki, naukowców i intelektualistów. Jego sygnatariuszami są też dyrektorzy miejskich placówek oświatowych - Janusz Opryński, dyrektor artystyczny Centrum Kultury, Tomasz Pietrasiewicz z Ośrodka "Brama Grodzka - Teatr NN", Grzegorz Rzepecki, z Warsztatów Kultury i Waldemar Tatarczuk z Galerii Labirynt.

Zamieszanie, które wywołało stanowisko radnych, radny PiS Tomasz Pitucha komentuje następująco:

- Cała ta sytuacja jasno pokazuje, że obrona wartości katolickich spotyka się z jednoznacznym i bezpardonowym atakiem.

Radni Prawa i Sprawiedliwości chcą, by na najbliższej, czwartkowej sesji Krzysztof Żuk, prezydent Lublina, odniósł się do zarzutów dotyczących cenzury i łamania konstytucji, z którymi zgadzają się dyrektorzy. Chcą również, by Żuk wytłumaczył się, dlaczego dyrektor Tatarczuk uważa, że ataki na Galerię Labirynt - w której nieznani sprawcy wybili szybę kamieniem i namalowali na jej billboardach gwiazdy Dawida - mają związek ze stanowiskiem radnych. Tatarczuk w rozmowie z "Gazetą" uznał, że te incydenty to nic innego jak odpowiedź lubelskiej młodzieży na konieczność obrony chrześcijańskich tradycji Lublina. Taki postulat zdaniem dyrektora można wyczytać w stanowisku rady miasta, w którym - dodajmy - jego galeria została pokazana jako negatywny przykład placówki, która zorganizowała imprezę będącą "przejawem braku wrażliwości na odczucia ludzi wierzących".

Pitucha dodaje, że oczekują od Żuka odpowiedzi wprost - czy uważa, że radni łamią konstytucję i wprowadzają cenzurę. - Dlaczego państwo dyrektorzy, którzy podpisali się pod tym listem, tak się bulwersują, ze ktoś broni wartości? - pyta Pitucha.

Dariusz Jezior, PiS, dodaje: - Jeżeli artyści chcą organizować kontrowersyjne happeningi i tworzyć kontrowersyjne dzieła sztuki, proszę bardzo, ale za swoje pieniądze. Nam zależy na tym, by środki miejskie wydawane były w sposób gospodarny. Ja się wartości chrześcijańskich nie wstydzę i nie czuję się winny, że pozwoliłem sobie na to, by były one promowane.

Sylwester Tułajew, przewodniczący klubu radnych PiS, zwraca uwagę, że prezydent powinien wypowiedzieć się w sprawie jako przełożony dyrektorów. Ale nie chce odpowiedzieć na pytanie, czy jego zdaniem Żuk powinien ich zdyscyplinować.

Zapytany o to, czy z perspektywy czasu nie uważa, że stanowisko przyjęte przez radę zaszkodziło wizerunkowi Lublina, odpowiada: - Moje odczucie jest identyczne, jak było wcześniej. To stanowisko w żaden sposób nie wpłynęło negatywnie na obraz Lublina, a wręcz przeciwnie.

"Gazeta": - Czyli wpłynęło pozytywnie?

Tułajew: - Pan próbuje znaleźć dziurę w całym.