Artykuły

Mam to szczęście, że mogę śpiewać trudną muzykę

- Partia Jokasty wymaga szczególnego potraktowania, ponieważ w stosunkowo krótkim czasie muszę wyrazić rozmaite stany emocjonalne - mówi AGNIESZKA ZWIERKO o swojej roli w jednoaktówce "Król Edyp" Igora Strawińskiego. Premiera w sobotni wieczór w Teatrze Wielkim.

Rozmowa z Agnieszką Zwierko*

Adam Olaf Gibowski: W ubiegłym roku poznańska publiczność mogła zobaczyć panią w roli Amneris, w "Aidzie" Verdiego, ale to nie był pani pierwszy występ na deskach Poznańskiej Opery, prawda?

Agnieszka Zwierko: Pierwszy raz w Poznaniu śpiewałam w 1998 roku partię Herodiady w "Salome" Straussa, ale także Fenenę w "Nabucco". Potem mój kontakt z poznańską sceną się urwał, ale zawsze z ogromnym sentymentem wracam do Poznania. Mam tutaj kilku wspaniałych przyjaciół, od lat przyjaźnię się z Iwoną Hossą, a wcześniej także z Wojtkiem Drabowiczem. Muszę także wspomnieć o wspaniałej pani profesor Ewie Wdowickiej, której bardzo wiele zawdzięczam jako artystka. Poznań to także dla mnie miasto przodków, na cmentarzu Junikowo spoczywają moi dziadkowie.

Wróćmy jednak do ubiegłorocznej "Aidy". Pamiętam, że pani gra wywarła ogromne wrażenie na poznaniakach, zdobyła pani największy aplauz z całej obsady.

- To było bardzo miłe doświadczenie, poznańska publiczność rzeczywiście przyjęła mnie bardzo gorąco, dlatego też z wielkim zapałem zabrałam się do pracy nad najnowszą premierą Teatru Wielkiego, gdzie wcielam się w postać Jokasty w operze "Król Edyp" Igora Strawińskiego.

Jednoaktówka Strawińskiego to opera dość specyficzna, nie należy do dzieł o szczególnie zdynamizowanej akcji. Główny problem polega na wewnętrznych przeżyciach bohaterów. Jak buduje się taką postać?

- Budowanie jej wymaga wielu głębokich przemyśleń, gdyż łatwo przerysować taką postać, a to nie jest wskazane. Partia Jokasty, pomimo że nie jest duża, wymaga szczególnego potraktowania, ponieważ w stosunkowo krótkim czasie muszę wyrazić rozmaite stany emocjonalne. Być może nie widać tego na pierwszy rzut oka, ale jest to partia bardzo emocjonalna.

Pani życie artystyczne toczy się głównie poza granicami Polski. Proszę opowiedzieć więcej o swojej karierze i planach artystycznych.

- Hm sama nie wiem, od czego zacząć. Gościłam na wielu wspaniałych scenach operowych świata, gdzie kreowałam bardzo ciekawe role. Śpiewałam między innymi przez trzy sezony w Teatro Colon w Buenos Aires, czyli w miejscu, o którym marzy większość śpiewaków. Dane było mi stworzyć dla tego znakomitego teatru, m.in. postać Kabanichy w "Kati Kabinowej".

A w Europie?

- W Europie śpiewałam przez siedem sezonów w Teatro Massimo w Palermo, gdzie zaśpiewałam wiele ciekawy ról, m.in. Neris w "Medei" Cherubiniego, Księżną de Buillon w "Adriannie Lecouvreur" Francesco Cilea, Amneris w "Aidzie" czy Azucenę w "Trubadurze" Verdiego, ale także Kostelniczkę w "Jenufie" Janacka w słynnym mediolańskim Teatro alla Scala. Przez kilka lat byłam związana ze scenami w Ostrawie, Bratysławie i Pradze, gdzie dane mi było śpiewać zarówno repertuar włoski, jak i słowiański. Poza tym występowałam w jednym z najważniejszych teatrów europejskich Royal Opera House w Londynie czy Gran Teatre del Liceu w Barcelonie, Opera de Oviedo, Staatsoper Berlin...

A jak wyglądają pani plany na przyszłość?

- Przyznam nieskromnie, że czeka mnie sporo pracy, właściwie wciąż jestem w podróży. Obecnie ściśle współpracuję z Komische Oper w Berlinie, gdzie niedawno w lutym pracowałam nad "Mazepą" Piotra Czajkowskiego, a teraz przygotowujemy premierę operetki "Bal w Savoyu" Abrahama, po wakacjach wznawiamy rewelacyjną "Rusałkę". Ale niedługo czeka mnie także Paryż i Rotterdam, gdzie będę śpiewać w "Latającym Holendrze" Wagnera. Natomiast na jesieni powrócę do Poznania, aby zaśpiewać Kundry w "Parsifalu" Ryszarda Wagnera. Mój kalendarz jest wypełniony po brzegi, na przykład w 2015 roku wystąpię znów w londyńskim Royal Opera House Covent Garden. W przyszłości czekają mnie także spektakle na deskach Theater an der Wien oraz Opera de Montreal. W przyszłym roku wezmę udział w światowej prapremierze opery Samy'ego Moussa "Vastation" na Münchner Biennale. Tak więc nie mogę narzekać na nadmiar wolnego czasu.

Pani repertuar jest bardzo zróżnicowany i często bardzo trudny, nie każda śpiewaczka może sięgnąć po role, które pani wykonuje. A jakiej muzyki słucha pani dla przyjemności?

- Ma pan rację, mam to szczęście, że mogę śpiewać trudną muzykę. A jakiej muzyki słucham dla przyjemności? Pewno się pan uśmieje, ale w moim domu płynie muzyka Pink Floyd, Led Zeppelin, Rainbow, Freddiego Mercury'ego, The Beatles, pop włoski, a także wielu polskich muzyków, np. Anna German... a obok tego symfonie Czajkowskiego, Berlioza i Mahlera.

*Agnieszka Zwierko - polska śpiewaczka, mezzosopranistka. W repertuarze ma wszystkie ważniejsze partie z dzieł Verdiego oraz muzykę kompozytorów XIX i XX wieku

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji