Artykuły

Hiphopowy Huck

We wrocławskim Teatrze Polskim trwają próby do marcowej premiery "Przygód Hucka". Spektakl - według scenariusza Romana Kołakowskiego - reżyseruje Jan Szurmiej.

Poprzedniczki "Przygód Hucka" - "Przygody Tomka Sawyera" - były sukcesem kasowym, spektakl wystawiono ponad 200 razy.

ADAM DOMAGAŁA: Gdzie uczą komponowania do teatru?

ZBIGNIEW KARNECKI: W Akademii Muzycznej we Wrocławiu. I to jest przedmiot, który ja prowadzę.

AD: A gdzie Pan się uczył?

ZK: Na własnych błędach.

AD: Kto te błędy wytykał?

ZK: Przeważnie reżyserzy.

AD: Czym się różni muzyka teatralna od filmowej? I tu, i tam mamy do czynienia z muzyką ilustracyjną.

ZK: To taki wór. do którego wszystko można wsadzić. Z muzyką filmową jest jak z jemiołą - sama nie istnieje. W 95 proc. jest wtórna wobec obrazu. Poza tym może to być świetna partytura, ale kiedy obejrzy ją fachowiec, od razu zauważy, że trochę tu np. Brahmsa, trochę rocka... Muzyka filmowa czerpie właściwie ze wszystkiego, co się w muzyce wydarzyło od początku świata.

AD: A muzyka teatralna nie czerpie?

ZK: Też czerpie, ale inaczej. Różnica polega na tym, czemu muzyka ma towarzyszyć. W filmie wszystko jest realne, a teatr jest umowny. Dlatego inna jest relacja między obrazem a muzyką. W filmie dźwięki towarzyszą obrazom tak realnym, że aż namacalnym, w teatrze - sztucznym. Muzyka ma powodować takie a nie inne odczytanie obrazu. W filmie ilustruje, podkreśla nastrój i dramaturgię, a w teatrze - z racji tej umowności - sama staje się znaczącym elementem, buduje inne sensy. W teatrze muzyka sama staje się umowna.

AD: To znaczy, że widza mniej dziwią zaskakujące zestawienia - że np. do opowieści z XVIII w. pasuje rock and roll?

ZK: Teatr ma stawiać znaki zapytania. Ja nie mówię, że wszystko do wszystkiego pasuje, ale pewne ciągi skojarzeń mogą się pojawiać.

AD: Od 10 lat jest Pan kierownikiem muzycznym Teatru Polskiego. Akurat to zajęcie nie ma chyba wiele wspólnego z komponowaniem?

ZK: To jest funkcja administracyjna i tylko w niewielkiej mierze twórcza: czasem trzeba zrobić jakieś opracowanie. Na dobrą sprawę kierownik muzyczny wcale nie musi być muzykiem. Wystarczy, że dobrze organizuje.

AD: Ale Pan jednak pisze.

ZK: Jeśli chodzi o całkiem oryginalne rzeczy, to nie jest tego aż tak dużo. Cztery, pięć pozycji w roku.

AD: Największe prace to te musicalowe - "Ania z Zielonego Wzgórza", "Pierścień i róża", "Przygody Tomka Sawyera", "Krwawe gody" i najnowsza - "Przygody Hucka". Wszystkie w reżyserii Jana Szurmieja.

ZK: Akurat te są najrzadsze. Musical to bardzo kosztowne przedsięwzięcie. W Teatrze Polskim powstaje mniej więcej jeden na dwa lata.

AD: "Przygody Hucka" będą, muzycznie, kontynuacją "Tomka Sawyera"?

ZK: Trywialnie mówiąc, będą nowocześniejsze.

AD: Zna się Pan na tym, co się dzieje na listach przebojów?

ZK: "Huck" ma przyciągnąć młodzież. Więc siłą rzeczy muszę wiedzieć, czego ta młodzież słucha. W spektaklu użyję rytmów współczesnych, hiphopowych. Nie przypadkiem. Rzecz dzieje się na południu Stanów Zjednoczonych w polowie XIX w. Ale ja skojarzyłem to z całą tradycją czarnej amerykańskiej muzyki. Od bluesa i bębnów wudu poczynając, do tego, co Murzyni i nie tylko słuchają dzisiaj. Więc używam hiphopowego pulsu, świetnie odczytywanego i lubianego przez młodzież, ale nakładam na to całkiem inne, już "moje" rzeczy, melodie, barwy, np. jazz nowoorleański. Jak ktoś chce, to może nawet znaleźć w tym jakiś przewód myślowy całego spektaklu.

AD: Nie boi się Pan wtórności? Nie lepiej wymyślić coś oryginalnego, co rzuci młodych ludzi na kolana?

ZK: Cudowna sprawa, tylko, że w przedsięwzięciu, które tyle kosztuje, nie bardzo jest miejsce na ryzyko. Poza tym nawet ten hip-hop - mimo wszystko - to jest mój hip-hop, z moimi pomysłami.

Uważam, że muzyka składa się z określonych elementów i wszystko polega na tym, jak się to poukłada. Niby wszystko już było, ale za każdym razem nagrania różnią się przynajmniej technologią. Swoim studentom powtarzam, że i w teatrze, i w filmie dobrze jest użyć muzyki, która się z czymś kojarzy. Coppola użył "Jazdy Walkirii" Wagnera w "Czasie apokalipsy" nie tylko dlatego, że ta muzyka dobrze brzmiała jako ilustracja sceny nalotu na wietnamską wioskę, ale - tak myślę - także dlatego, że ten utwór wywołuje skojarzenia z wielką epiką bohaterską. Wyobraźmy sobie tę scenę, gdyby użyto tutaj muzyki The Doors. Wyszłoby coś zupełnie innego. W teatrze takie skojarzenia też są bardzo ważne.

AD: W przypadku "Hucka" pisze Pan muzykę do gotowych tekstów?

ZK: Autorem scenariusza i piosenek jest Roman Kołakowski. Współpracujemy. Czasem sugeruję zmianę słów i rytmu wiersza. Potem zapisuję nuty, a aktorzy zaczynają próby.

AD: W musicalu od tego, co Pan napisze, zależy, co się będzie działo na scenie. Najpierw jest tekst, potem muzyka, na końcu realizacja. A kiedy chodzi tylko o oprawę muzyczną spektaklu? Siedzi Pan na widowni w czasie prób i po prostu dodaje swoje?

ZK: Różnie. Czasem piszę do już gotowych scen, na miarę, innym razem rozmawiam z reżyserem i jeszcze zanim zaczną się próby, coś mu proponuję. Kiedy robiłem "Marionetki" z Henrykiem Tomaszewskim w Teatrze Narodowym, to muzykę pisałem wyłącznie na podstawie rozmów. Muzyka nie była tam na pierwszym planie, ale była istotną częścią spektaklu. To taki układ nerwowy, w którym jeśli nie zadziała jakiś element, całość też nie pracuje, jak powinna.

Nigdy mi się nie zdarzyło, żebym dał reżyserowi gotowy, nagrany materiał i mówił mu: "rób z tym, co chcesz". Tniemy albo razem, albo ja sam. Na szczęście zwykle jest tak, że jestem dosyć blisko narodzin jakiegoś pomysłu teatralnego i dobrze się z reżyserami dogaduję.

AD: Jak się Pan czuje, kiedy reżyser mówi, że chce takiej muzyki, której nie będzie w spektaklu słychać? Że ma Pan właściwie przygotować tylko kontrapunkty do konkretnych scen?

ZK: Doskonale się czuję. W "Tamie" na Świebodzkim praktycznie nie ma muzyki, nie ma prawa stanowić żadnej konkurencji dla tekstu i aktora. Natomiast to jest wielka satysfakcja tak oprawić strzępek tekstu, żeby miał inny wymiar. Szukałem między dźwiękami naturalnymi a efektami czysto muzycznymi. Jeśli wiał wiatr, to wchodził i flet.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji