Artykuły

Olsztyn. "Pan Mautz" - prapremiera w Jaraczu

Aby pomóc odprawić duszę bohatera na tamten świat, karaluchy odgrywają najważniejsze scenki z jego życia. Tak w dużym skrócie można opisać najnowszą sztukę na Scenie Margines "Pan Mautz", która będzie ostatnią premierą w tymczasowej siedzibie teatru na os. Kormoran.

Sztuka napisana przez Niemkę Sibylle Berg jest groteskowym zapisem ostatniej godziny życia pana Mautza - współczesnego everymana, którego życiowym credo było panowanie nad uczuciami, całkowita kontrola nad emocjami, tak by nie ponosić ryzyka odtrącenia. Jednak, aby uzyskać łaskę wiecznej radości, w chwili śmierci bohater musi przypomnieć sobie najszczęśliwszy moment gasnącego właśnie życia. Ale kiedy był naprawdę szczęśliwy pan Mautz? Ten, który, eliminując wszelkie intensywniejsze drgnienia uczuć, wyeliminował siebie jako człowieka. Przezroczysty i pusty. Ten, którego sens życia wyznaczał niezmienny rytm funkcjonalnej wegetacji: praca, dom, praca.

Tej odbywającej się w malarycznym amoku próbie rewizji żywota głównego bohatera towarzyszy Mistrz Ceremonii i groteskowy tercet Karaluchów. To one wcielają się w osoby, z którymi konfrontował go los. I tak, między życiem a śmiercią, między jawą a snem, ostatni raz nawiedzają pana Mautza rodzice, kolega, pracodawca, kochanka, syn, czy nigdy niekochany pies.

Reżyserem spektaklu, wystawianego na Scenie Margines, jest Andrzej Majczak, który nie po raz pierwszy bierze się za bary z dokonaniami niemieckiej dramatopisarki. Wcześniej w krakowskim Teatrze Bagatela zrealizował "Psa, kobietę i mężczyznę". Dlaczego Majczak "zachorował" na Sibylle Berg? - Intryguje mnie w niej to, w jaki sposób potrafi połączyć ironiczne i zarazem słodko-gorzkie spojrzenie na kondycję człowieka - mówi.

Jednak polsko-niemiecka "miłość", której owocem jest "Pan Mautz" nie była uczuciem łatwym. Tekst Berg, pisany właściwie jako ciąg narracji, gdzie prawie w ogóle nie ma scen, nie było łatwo przenieść na teatralne deski. - Sęk w tym, że trzeba było do tej narracji podejść jak do ukrytych dialogów - tłumaczy Majczak. - Na przykład, kiedy w tekście postacie opowiadają o sobie, na scenie obserwujemy opisywane wydarzenia.

W rolę tytułowego Mautza wciela się Artur Steranko - będzie to jego debiut na Scenie Margines. - To bardzo zagmatwana historia - mówi olsztyński aktor. - Na dowód tego powiem, że cała sprawa dzieje się w głowie Mautza. One [karaluchy - red.] są rzeczywiste dla widza, ale tak właściwie to wytwory wyobraźni bohatera. Wszystkie przytaczane sytuacje są jego wspomnieniami, rzecz jasna niezupełnie obiektywne.

 Prapremiera spektaklu na Scenie Margines (ul. Pstrowskiego 23) w niedzielę o godz. 20. Bilety na premierę po 60 zl '

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji