Artykuły

W Teatrze Wybrzeże w Gdańsku trwają próby do spektaklu "Wielka improwizacja", autorstwa Abelarda Gizy, Jakuba Roszkowskiego i Wojciecha Tremiszewskiego. Premierę zaplanowano na 6 lipca na Scenie Letniej w Pruszczu Gdańskim. Kolejne przedstawienia będą też grane na scenie Malarnia w Gdańsku. Z Abelardem Gizą i Wojciechem Tremiszewskim rozmawia Grażyna Antoniewicz z Polski Dziennika Bałtyckiego.

Czym jest dla Was dzisiaj granie na scenie?

Abelard Giza: Dla mnie to wielka frajda. Teraz to się stało sposobem na życie. Zawsze mówiłem, że lubię opowiadać ludziom historie i to się nie zmieniło.

Wojtek Tremiszewski: Nie mam nic do dodania. Ale te historie muszą być opowiedziane w sposób ekscytujący, podniecający i inspirujący.

Czego nie lubicie?

- Chamstwa, zawiści, agresji, nienawiści - wylicza Giza.

- A także głupoty - dodaje Wojtek.

Ciekawe, przed laty zapewnialiście, że nie lubicie nalepek i nudy.

- Kiedyś to byliśmy kreatywni - wzdycha Wojtek.

Czy pamiętacie, o czym wtedy marzyliście?

- Żeby nakręcić film - rzuca od razu Giza.

Moim marzeniem jest to, żeby na łożu śmierci powiedzieć sobie, ze byłem "w porzo" człowiekiem, ale to jeszcze daleko przede mną, mam nadzieję (śmiech).

- Jego marzenie główne to pięknie umrzeć, w związku z tym nie ma ono określonej daty - żartuje Wojtek.

Czy pamiętacie, o czym miał być ten wymarzony film?

- Nie! (razem)

O kibicach maltańskich.

- O, kuuurczę (Abelard).

Kto dzisiaj pisze Wam teksty?

- Przed laty tworzył je niejaki Leon, pokątny kolega SzymkaJachimka - wspomina Abelard.

- Dzisiaj różnie to bywa - dopowiada Wojtek.

- Dla mojego stend upu pisze je życie, ja tylko ubieram je w odpowiednie słowa - opisuje znów Abelard. - W kabarecie ja buduję szkielet skeczu, a koledzy dorzucają swoje.

Wywodzicie się z Wybrzeżaka i tak naprawdę przed kabaretem był teatr. Pan Wojtek przygodę ze sceną zaczynał od pisania sztuk.

- I kółko się zamyka (Wojtek).

Jak to się stało, że powstała komedia dla teatru?

- Pomysł wystrzelił z tego, że Kuba Roszkowski, dramaturg Teatru Wybrzeże, a nasz kumpel z Wybrzeżaka, postanowił napisać coś komicznego. Więc od razu skojarzył mu się Abelard, który pisze świetne teksty komediowe - opowiada tym razem Wojtek. - Najpierw był pomysł, żeby w sztuce pojawił się element improwizacji, ale ostatecznie w trójkę stworzyliśmy tekst. Dużo frajdy nam to sprawiło - zapewniają.

Było sporo dyskusji - przyznaje Abelard.

- Ale nie ma bolesnego kompromisu, żadnego z nas nie trzeba było przekonywać na siłę - zapewnia Wojtek.

- Pomysł trochę ewoluował.

Na początku nie było mowy o Elektryku, czyli głównej postaci sztuki, ale ostatecznie się pojawił.

Czy to "ten" elektryk?

- Tak - potwierdza Wojtek. - To jest taka historia, którą opowiadają ludzie z naszego pokolenia o czasach Wałęsy, o czasach Solidarności i obalenia komunizmu.

- Pozwolisz że się wetnę - przerywa Abelard. - Nie jest to dosłowna historia, tylko zbiór skojarzeń ludzi o tamtych czasach, więc jest Elektryk kontra czerwoni.

- Świetne wcięcie - żartuje Wojtek. - Okazuje się, że te dwa światy - dzisiejszy i tamten - mają wiele cech wspólnych. Możliwe, że zmieniła się skala, kontekst, ale pragnienia są podobne. Mam wrażenie, że jest to dość specyficzna, ale jednak komedia. Jest ona zbiorem różnych form. Pojawia się i teatr realistyczny, jest teatr formy i teatr lalkowy. Ma to być przygoda dla widza, choć nie będzie to ani farsa, ani jakiś ważny spektakl rozliczeniowy, tylko przygoda teatralna. Skaczemy między dwoma światami, gdzieś one się zazębiają, gdzieś mijają, przechodzą.

- Nam się to fajnie i wymyślało. Nie chcę wypowiadać się za wszystkich, ale ja osobiście bardzo ją lubię i jestem ciekawy jak odbiorą ją widzowie - kończy Abelard.

Ale nie szargacie świętości i nie ma czarnego humoru, który tak kochacie?

- Jest tam trochę takiego humoru, który lubimy, na pewno, część osób, które to zobaczą, poczuje się trochę poszargane - mówi Wojtek. - Ale mamy nadzieję, że może to być ciekawe wydarzenie i przygoda w teatrze.