Artykuły

Kryterium siku

Gdy przedstawienie zaczyna gówniarzerię męczyć niezależnie od tego, jak bardzo byłaby dobrze wychowana, włącza się fizjologia, a wraz z nią niekończące się pielgrzymki do toalety - pisze Maciej Nowak w Przekroju.

I znowu pokochałem mój kraj. Wygaduje i wypisuje człowiek rozmaite głupoty, nosi urazy i kompleksy. Tymczasem wystarczy tydzień na festiwalu teatrów lalek w Opolu, by wszystko poszło w niepamięć. Bo czyż można nie kochać państwa, które daje niemałe pieniądze na to, by dorośli ludzie bawili się lalkami? By zajmowali się problemami śpiących królewien i depresjami złych czarownic, by rozważali dylemat: wejść czy nie wejść na dach, bo przecież można zgubić buty. Udział w festiwalu teatrów lalek w charakterze jurora ma też inne zalety. O ile w teatrze dramatycznym mury twierdzy zostały już dawno sforsowane przez zastępy młodszego pokolenia Hunów, o tyle w branży lalkowej staruchy trzymają się mocno. Dlatego też taki 49-letni wyłysiały koleś jak ja w gronie jurorskim robi za beniaminka. Ach, cóż to za radość znowu być Swawolnym Dyziem.

Potocznie teatr lalek kojarzy się z teatrem dla dzieci. Ale to fałszywy trop, bo nie w typie widowni wyraża się jego specyfika. To teatr formy, w którym materia nieożywiona jest równorzędna z ekspresją ludzi obecnych na scenie. Ten język najczęściej wykorzystuje się w spektaklach dla młodych, ale istnieje też silny nurt teatru lalek dla dorosłych, a ostatnio hitem stają się spektakle adresowane do najnajów, czyli ludności gaworzącej, uwięzionej w pieluchach i mającej problem z chodzeniem na dwóch kończynach. W Opolu oglądaliśmy przedstawienia w każdej z tych kategorii. Za najciekawsze jako jurorzy uznaliśmy i nagrodziliśmy dwa: "Najmniejszy bal świata" z Teatru Baj Pomorski z Torunia oraz "Złoty klucz" z Teatru Banialuka w Bielsku-Białej.

Pierwszy napisany przez Malinę Prześlugę i wyreżyserowany przez Pawła Aignera rozgrywa się w studiu telewizyjnym, z którego transmitowany jest program w stylu Supermani. Pojawiają się w nim rodzice, którzy nie dają sobie rady ze sfochowaną córeczką Migawką. Wbrew przewidywaniom, że będziemy mieli do czynienia z kolejnym inteligenckim wyrzekaniem na telewizję, obejrzeliśmy spektakl będący wyznaniem wiary w X Muzę. Na scenie widzimy podszewkę telewizyjnych czarów, blue box, kamery, specjalne oświetlenie, które dzięki pracy operatorów i realizatorów obrazu przeistaczają się w widowisko, które oglądamy na wielkich ekranach. Komplikacji technologicznej "Najmniejszego balu świata" nie powstydziliby się ani Markus Óhrn, ani Krzysztof Garbaczewski. Tyle że w przeciwieństwie do przemądrzałej widowni dorosłej smarkacze kupują tę konwencję bez najmniejszych wątpliwości, co można precyzyjnie ocenić na podstawie kryterium siku. Gdy przedstawienie zaczyna gówniarzerię męczyć niezależnie od tego, jak bardzo byłaby dobrze wychowana, włącza się fizjologia, a wraz z nią niekończące się pielgrzymki do toalety. Na toruńskim spektaklu wszyscy siedzieli jak wbici w fotele i nie chcieli stracić ani sekundy na sikanie.

"Złoty klucz", drugie nagrodzone przedstawienie, to przeciwny biegun. Klasyka, beton, twarda konserwa. Ale jakże urzekająca! Całość opowiedziana jest za pomocą wyrzeźbionych w drewnie lalek, które animowane są z uwzględnieniem klasycznych reguł. Mówią one, że lalki są medium i to na nich skupiona jest uwaga aktora animatora. To one wchodzą ze sobą w kontakt, a nie operujący nimi ludzie. Wymaga to niesłychanej precyzji, skupienia, skromności, ale efekt jest naprawdę porażający. Cudowna jest również materia literacka "Złotego klucza", sztuki pochodzącej ze szczęsnych czasów sprzed półwieku, gdy o Panu Bogu można było rozmawiać z dużo mniej ściśniętymi pośladkami niż dzisiaj. Góral Duda, któremu w życiu się nie wiedzie, prosi tutaj o radę przypadkowo spotkanego św. Piotra, a potem samego Panboga o zastanawiająco szklano-błękitnym spojrzeniu.

Teatr lalek potrafi mieć sporo dystansu do siebie. W Opolu zobaczyłem spektakl "Krwawa jatka" wg tekstu Michała Walczaka w reż. Łukasza Kosa. Pojawia się w nim stary lalkarz, grany przez Pawła Aignera, który w wielkim monologu spowiedzi stwierdza, że podstawą tego zawodu jest zasada, by niezależnie od tego, jak bardzo jest się nawalonym, nigdy nie wypierdolić się na dzieci. - Parawan skryje wszystko - skomentowała inna przedstawicielka branży.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji